Artykuły

Czemu na imię Hollande?

Po wyborach prezydenckich w 2007 roku Alain Badiou wydał głośny polityczny pamflet wymierzony w Nicolasa Sarkozy’ego. A jak ocenia on socjalistycznego prezydenta François Hollande’a po roku od objęcia władzy?

Po wyborach prezydenckich w 2007 roku Alain Badiou, francuski filozof związany ze skrajną lewicą, wydał głośny polityczny pamflet „De quoi Sarkozy est-il le nom?” (franc. „Czemu na imię Sarkozy?”). W rozmowie z tygodnikiem „Le Nouvel Observateur” podkreśla on, że obecnie nie mógłby napisać kontynuacji tamtej książki zatytułowanej „Czemu na imię Hollande?”. Tamta formuła odniosła taki sukces, że próba jej powtórzenia byłaby po prostu parodią – i to parodią zupełnie nieprzystającą do treści. Bo tak naprawdę po wyborze Hollande'a niewiele się zmieniło i nie za bardzo byłoby o czym pisać.

„W 2007 roku chodziło o pokazanie, że wybór Nicolasa Sarkozy’ego oznacza koniec duopolu gaullistowsko-komunistycznego, który organizował francuskie życie parlamentarno-polityczne po drugiej wojnie światowej. Partia komunistyczna nie przetrwała tak naprawdę, jako siła dominująca, upadku ZSRR. Gaullizm przybrał w czasach Chiraca miękką i przebrzmiałą formę. Sarkozy otwierał nową epokę, bandytyzmu politycznego wyraźnie wypranego z wszelkich zasad” - tłumaczy Badiou. Natomiast Hollande „funkcjonuje w sposób zupełnie odwrotny: nie zrywa z niczym, ani nie zaczyna czegokolwiek”. Zdaniem Badiou nowy prezydent kontynuuje tę samą politykę, tylko w bardziej wygładzonej formie: jest to „sarkozizm z ludzką twarzą”. Jego jedynym istotnym dokonaniem, ale o minimalnym politycznym znaczeniu, jest wprowadzenie małżeństw osób tej samej płci. „Bilans jest więc dokładnie zerowy. Hollande nie dotrzymuje żadnej ze swoich obietnic” dotyczących zmian w polityce gospodarczej, europejskiej, bezpieczeństwa.

A zresztą, czym jest już od bardzo dawna „lewica”? – pyta francuski filozof. I odpowiada w zjadliwym tonie, że jest to siła polityczna, która będąc w opozycji obiecuje wiele zmian, a gdy tylko obejmie władzę, natychmiast zaczyna tłumaczyć, dlaczego nie da się tych obietnic dotrzymać. Ten systematycznie wykonywany zwrot lewica nazywa byciem „odpowiedzialną”, byciem „partią rządzącą”. Badiou twierdzi, że „Hollande doprowadza to rozumowanie do końca: gdy tylko został wybrany, nie kłopocząc się nawet o parę mocnych symboli, wyjaśnił, że nie będzie mógł dotrzymać swoich obietnic. Jeśli trzeba mu nadać jakieś imię, nazwijmy go: ‘Ależ… to niemożliwe!’”.

Reklama