Artykuły

Niewidzialne dziecko

Wszyscy byli odwróceni

Numer 24/ 2013
Śmierć Daniela nie przyszła znienacka. Morderstwo, rozłożone na raty, trwało przez półtora roku z jego czteroletniego życia. Śmierć Daniela nie przyszła znienacka. Morderstwo, rozłożone na raty, trwało przez półtora roku z jego czteroletniego życia. SWNS
Polscy imigranci mieszkający w okolicach Coventry, którzy zamordowali czteroletniego syna, usłyszeli wyrok dożywocia. Dlaczego nikt nie zareagował wcześniej, kiedy chłopca można było jeszcze uratować? Czy ta zbrodnia zmieni stosunek do Polaków na Wyspach?
Magdalena ŁuczakSWNS Magdalena Łuczak
Mariusz KrężołekSWNS Mariusz Krężołek
Przez cały proces wisiało nad salę sądową jedno pytanie: Jak to się stało, że wszyscy widzieli, a nikt nie pomógł?!SWNS Przez cały proces wisiało nad salę sądową jedno pytanie: Jak to się stało, że wszyscy widzieli, a nikt nie pomógł?!

Kamery monitoringu zarejestrowały ostatni obraz Daniela na szkolnym placu zabaw, jak próbuje nadążyć za swoją uzależnioną od narkotyków matką. To łamiący serce obraz wrażliwego dziecka, które walczy o przetrwanie.

Trzeciego marca 2012 r. o 3.07 rano dyspozytor odebrał telefon na numer alarmowy. Mariusz K. prosił o karetkę dla dziecka, w tle słychać było łkanie Magdaleny Ł., po chwili to ona przejęła słuchawkę. – Bardzo źle się dziś poczuł, coś go bolało. Teraz nie oddycha, proszę, pomóżcie. W tym momencie Daniel już nie żył. Wcześniej był bity, maltretowany, głodzony, truty solą, podtapiany. Zmarł od uderzenia w głowę. Gdy policjant prowadzący sprawę odsłuchał nagranie z dyspozytorni, od razu rozpoznał, że coś jest nie tak. – W ich głosie wyczułem wyrachowanie. To wszystko było ustawione. Śmierć Daniela nie przyszła znienacka. Morderstwo, rozłożone na raty, trwało przez półtora roku z jego czteroletniego życia. Zabójstwo nie było szczególnie zagadkowe. O katowaniu w domu wiedzieli lekarze, nauczyciele, pracownicy socjalni. Pewnych rzeczy domyślała się jego ciotka, innych babcia. Reszty można się było łatwo dowiedzieć od sześcioletniej siostry Daniela, która kradła dla niego jedzenie. Wystarczyło zapytać. Dlaczego zginął? – Był trochę inny od rodzeństwa. Może dlatego Mariusz się na niego uwziął – mówi dziś rodzina skazanej morderczyni.

Nie warto go nawet bić

Magdalena Ł. wyjechała do Wielkiej Brytanii w 2006 r. razem z ówczesnym chłopakiem Erykiem P., którego poznała, gdy przyjechał na wakacje do Polski. Znalazła pracę jako sprzątaczka, a później sortowała pocztę w magazynie w Coventry. Po dwóch latach urodził się mały Daniel. Początkowo nic – oprócz problemu alkoholowego matki – nie zapowiadało kłopotów, jakie go czekały. Dostawał od niej prezenty, jeździli całą rodziną nad morze do Walii oraz do parku rozrywki w pobliżu Coventry.

Później biologiczny ojciec Daniela Eryk P. wrócił do Polski. Telewizji SkyNews wyjaśnił, że Magda nadużywała alkoholu, była wobec niego agresywna, stosowała przemoc, groziła mu nawet nożem. Była chorobliwie zazdrosna (psuła komputery, których używał, by kontaktować się ze znajomymi w Polsce) – donosi „Coventry Telegraph”.

Niedługo później Magdalena spotkała Mariusza K., robotnika budowlanego z kłopotliwą przeszłością. Zaszła z nim w ciążę i urodziła dziecko. Zaczęli żyć od imprezy do imprezy, zażywali narkotyki i pili alkohol. Mariusz, będąc w wojsku w Polsce, był skazany za ciężkie pobicie innego rekruta, później przyłapano go na jeździe po pijanemu. Trafił do więzienia za wielokrotne łamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Gdy tylko wyszedł na zwolnienie warunkowe, spakował się i wyleciał do Anglii. Tu pracował i popełniał drobne przestępstwa – jazda po pijanemu, kradzież, kilka miesięcy w więzieniu, napaść z pobiciem. Powrót do Polski oznaczał dla niego powrót za kraty. I tak nikt nie czekał na niego w ojczyźnie. Jedna z jego sióstr wspomina dorastanie z nim jako koszmar – twierdzi, że była przez niego dotkliwie bita, i przysięga, że nigdy nie zostawiłaby z nim dziecka. Druga siostra ucina pytania brytyjskich dziennikarzy: Nie mam brata.

Gdy Daniel podrósł na tyle, że mógł pójść do zerówki, Mariusz K. i Magdalena Ł. zaczęli zamykać go w miniaturowym schowku, który de facto stał się jego więzieniem. – W nieumeblowanym pokoju był tylko brudny materac. Dotarło do nas, że Daniel tu właśnie spał – mówi policjant, który pierwszy wszedł do domu w Coventry. – W  drzwiach nie było klamki, żeby nie mógł wyjść. Pokój śmierdział moczem, dywan i ściany były wilgotne. W niektórych miejscach zalęgła się pleśń. Na drzwiach zobaczyłem wyraźne dziecięce odciski palców i dłoni. Reszta domu była bardzo dokładnie wysprzątana. W kilku pokojach były nawet podłączone do prądu odświeżacze powietrza, które miały zamaskować smród dochodzący z więzienia Daniela.

Mariusz i Magdalena szukali w internecie informacji na temat trucia solą i śpiączki. Przestali karmić Daniela, a Mariusz kazał mu wykonywać ćwiczenia fizyczne, takie jak w wojsku. Daniel robił przysiady i biegał. W chwili śmierci ważył nieco ponad 10 kg. „Wyglądał jak więzień obozu koncentracyjnego” – pisze patolog, który badał zwłoki. Mariusz i Magdalena tłumaczyli nagłą przemianę chłopca rzadkim schorzeniem genetycznym albo anoreksją.

Mariusz lubił chwalić się w pracy wyrokami za jazdę po pijanemu, a czasem wspominał nawet, że katuje Daniela. Latem 2011 r. powiedział koledze: Nie warto go nawet bić, i tak nie czuje bólu, bo jest autystykiem. Innym razem stwierdził, że chłopiec jest „pojebem i wrednym bachorem”.

Prokurator pyta

Fragment protokołu z procesu, rozmowa Mariusza K. z prokuratorem Jonasem Hankinem.

Jonas Hankin: Jak to się stało, że oskarżony był zdolny traktować małego chłopca w ten sposób? Czy to dlatego, że nie był to syn biologiczny?
Mariusz K.: Chciałem, by Magda była szczęśliwa.

J.H.: Oskarżony nie miał szacunku dla Daniela jako istoty ludzkiej, prawda?
M.K.: Nieprawda.

J.H.: Kiedy po raz ostatni oskarżony go przytulał?
M.K.: Nie pamiętam. Nie przychodził się przytulać.

J.H.: Kiedy ostatni raz oskarżony kładł go spać?
M.K.: Nie pamiętam.

J.H.: Czytał mu bajkę na dobranoc?
M.K.: Nie pamiętam.

J.H.: Kąpał go?
M.K.: Nie pamiętam.

J.H.: Kiedy ostatni raz oskarżony się z nim bawił?
M.K.: Nie pamiętam.

J.H.: Oto chłopiec, który był w życiu oskarżonego przez dwa lata, a oskarżony nie pamięta, kiedy ostatnio kładł go spać, czytał bajkę, kąpał albo nawet bawił się z nim. Oskarżony nie chciał dla niego wszystkiego, co najlepsze, prawda?
M.K.: Myślę, że ma pan rację. Nie dlatego że nie chciałem, ale miałem inne sprawy na głowie.

Na procesie Magdalena Ł. nie potrafiła wyjaśnić swoich czynów i zrzucała całą winę na Mariusza. Twierdziła, że była bita, gwałcona i duszona. Ale sąd nie przychylił się do tej wersji, między innymi na podstawie esemesów w jej telefonie komórkowym.

1.02.2012, Magda do Mariusza: „Biłeś go po rękach,  przy pani w sklepie mówi, że go boli, powiedziałam mu, że jak przestanie wygadywać głupoty, to dam mu później czekoladkę”.

2.02.2012, Magda do Mariusza: „No to teraz jest na razie nieprzytomny, bo go prawie utopiłam. Leży już w łóżku pod kołdrą i śpi, a ja mam chwilę ciszy”.

2.03.2012, godzina 16.34 Magda do Mariusza: „Jutro mu przejdzie, nie ma po co się stresować i wzywać karetkę, bo to tylko problemy”.

Daniel wtedy umierał.

Ubrania z niego zwisają

Po torturach w domu Daniel był tak zastraszony, że za każdym razem, gdy odzywał się do niego ktoś dorosły, reagował oddawaniem moczu. Tragedia rozwijała się w zwolnionym tempie: nauczyciele, lekarze i pracownicy socjalni mieli przynajmniej kilkanaście okazji do interwencji, ale nikt nie przerwał koszmaru, który rozgrywał się w domu Magdaleny i Mariusza. Pierwszy sygnał świadczący o przemocy domowej pojawił się prawie półtora roku przed śmiercią Daniela. Chłopczyk trafił do lekarza ze złamaną ręką, doktor zadzwonił po opiekę społeczną, która z kolei zawiadomiła policję. Rękę złamał mu ojczym. Mariusz zignorował wezwanie w związku z całą sprawą i nikt nie wyciągnął z tego konsekwencji.

Policja przychodziła do Magdaleny i Mariusza przynajmniej trzykrotnie na wezwania do kłótni domowych i z sąsiadami. Pół roku po epizodzie ze złamaną ręką opieka społeczna zamknęła teczkę Daniela. Miesiąc później do ich domu przychodzi pracownik opieki zdrowotnej, dowiaduje się o maltretowaniu, ale nie zostają podjęte żadne działania. Jesienią do Magdaleny Ł. przychodzi pielęgniarka szkolna, zaniepokojona wychudzeniem Daniela. Wysyła chłopca do pediatry, ale rodzice nie przychodzą na umówione spotkanie. Odwołują kolejne. Ponieważ chłopiec opuszcza lekcje, do rodziców przychodzi pracownik opieki społecznej odpowiedzialny za edukację. Rodzice odwołują trzecią wizytę u pediatry. W styczniu 2012 r. Daniel przychodzi do szkoły po przerwie świątecznej wyraźnie szczuplejszy. Nauczycielka pisze w szkolnym rejestrze niepokojących sygnałów, że chłopiec ma czerwone ślady na szyi. Kiedy Daniel przychodzi z podbitymi oczami, nauczycielka zawiadamia dyrekcję. Po feriach jest tak wychudzony, że „ubrania z niego zwisają” – pisze asystent nauczycielki. W końcu Daniel przychodzi do lekarza, ten odnotowuje „poważną niedowagę” i przepisuje mu lek przeciwrobaczy. Na krótko przed śmiercią koledzy zauważają w szkole, że chłopiec zjada wyciągniętego ze śmietnika naleśnika oblepionego brudem.

W czwartek 1 marca 2012 r. przychodzi do szkoły po raz ostatni. Nauczycielka nie pozwala mu zjeść gruszki wygrzebanej ze śmieci. Chłopak krzywi się z bólu, gdy nauczycielka głaszcze go po włosach.

Magdalena Ł. i Mariusz K. otrzymali jednakowe wyroki: dożywocie z możliwością ubiegania się o zwolnienie warunkowe nie wcześniej niż po 30 latach.

Jak to się stało?

– Zabójstwo czteroletniego Daniela Pełki dokonane przez jego matkę i ojczyma obciąża sumienie każdego z nas – oświadczył wicepremier brytyjskiego rządu, przywódca liberałów Nick Clegg. – Opiekunowie go głodzili, co jest sprzeczne z podstawowym instynktem rodzicielskim. Ale jak to się mogło stać? Kiedy nauczyciele widzieli chłopca, gdy szukał w śmieciach jedzenia i kogoś o tym informowali, to co się potem działo?

Geoffrey Robinson, poseł do parlamentu z Coventry, oskarżył szkołę, która zlekceważyła poważne sygnały dotyczące sytuacji dziecka. – Gdzie byli ci ludzie, których Daniel najbardziej potrzebował? Biurokracja zatriumfowała nad wrażliwością, opieką i współczuciem. Jak personel szkoły mógł nie dostrzec niczego w zachowaniu i działaniach Daniela, co powinno uruchomić natychmiast dzwonki alarmowe?

W komentarzach można znaleźć też opinie, że problem nie leży w instytucjach, ale we współczesnych społeczeństwach. Cristina Odone pisze na łamach „The Daily Telegraph”: „To, co stało się z Danielem Pełką, jest złem. Oficjalny, politycznie poprawny język powoduje zbyt często, że ponosimy porażkę w rozpoznaniu i powstrzymaniu przerażających zachowań”.

Zło zakamuflowane

Dekady biurokratyzowania spłaszczyły znaczenie terminu. Dzisiaj zło zostało zbanalizowane przez takie pojęcia jak „niewłaściwe”, „niepasujące do okoliczności”, a nawet – jak to ujął dyrektor szkoły Daniela – „nieprzyjemne”. Dyrektor odnosił się do takich spraw jak złamane ramię, wychudzone ciało, serie aktów przemocy ze strony ojczyma. Jeśli to jest nieprzyjemne, to jak dyrektor opisuje coś, co jest złe?!

„Matka Daniela i ojczym są Polakami. Czy wszyscy brytyjscy urzędnicy bali się działać w obawie, że zostaną oskarżeni o rasizm? Z pewnością tak. Polityka otwartych drzwi i niestawiania kłopotliwych pytań imigrantom odegrała tu swoją rolę” – pisze Richard Littlejohn w „Daily Mail”.

Policja odpiera zarzuty ignorancji i braku czujności. Gdy wyszło na jaw, że główny sprawca zbrodni Mariusz K. to notoryczny przestępca, kilkakrotnie aresztowany w Wielkiej Brytanii, zaczęto mnożyć pytania, jak taki człowiek mógł być opiekunem chłopca i dlaczego nikogo nie zainteresowało, czy Daniel jest właściwie traktowany przez ojczyma. Rzecznik policji z regionu West Midlands tłumaczy: Po aresztowaniu Mariusza K. za jazdę po alkoholu jego dane zostały wprowadzone do systemu Police National Computer, aby sprawdzić, czy z jego osobą niezwiązane są inne przestępstwa na terenie Zjednoczonego Królestwa lub poza nim. Ale ponieważ polskie władze nie wystosowały w jego sprawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, nasi policjanci nie mogli natrafić na żadne dane, że był on już wcześniej skazywany za wykroczenia w ruchu drogowym.

Jednak na forach internetowych brytyjskich mediów poza nielicznymi przypadkami nikt nie łączy tragicznej śmierci chłopca z Polską, Polakami, którzy jako imigranci z „gorszego świata” mieliby mieć szczególne skłonności do nieludzkich zachowań. Przeciwnie. Dominuje żal, współczucie dla chłopca, którego zdjęcie, jak się uśmiecha, wywołało niesłychany potok zwykłej ludzkiej serdeczności. Toczone są dyskusje na Facebooku, gdzie Daniel powinien być pochowany: „Tysiące osób pokochało tego chłopca, być może za późno. Ale w jakimś poczuciu winy chcielibyśmy, by jego grób był w Coventry, byśmy mogli tam przychodzić, składać kwiaty i modlić się za niego”.

Ta tragiczna śmierć nie jest jednostkowym zdarzeniem w najnowszej historii kraju. Po wcześniejszych wypadkach tego typu wyciągnięte zostały wnioski. Powołano inicjatywę Every Child Matters, uchwalono Children Act 2004, stworzono projekt Punkt Kontaktowy, powstała baza danych o wszystkich dzieciach w Anglii, utworzono też Biuro Komisarza ds. Dzieci.

Daily Mail

***

Tragiczne kalendarium

Analiza zdarzeń pokazuje, że można było wkroczyć i zapobiec tragedii.

2005 Mariusz K. przyjeżdża do Anglii

2006, luty Zostaje złapany na jeździe po pijanemu i ma zakaz prowadzenia przez 16 miesięcy

2006, marzec Kara 50 funtów za kradzież w sklepie

2006, kwiecień Aresztowany za prowadzenie samochodu mimo zakazu

2006, maj Aresztowany za prowadzenie samochodu mimo zakazu i skazany na 16 tygodni więzienia z zawieszeniem na rok

2006, 13 sierpnia Aresztowany za prowadzenie samochodu mimo zakazu

2006, 14 sierpnia Skazany na 18 tygodni więzienia

2007, 27 września Ponownie aresztowany za prowadzenie samochodu mimo zakazu, skazany na 16 tygodni więzienia

2010, sierpień Aresztowany za rozbój. Bez kary

2011, kwiecień Aresztowany za włamanie. Bez kary

2011, marzec – 2012, marzec Policja kilkakrotnie wzywana przez sąsiadów zgłaszających awantury i zakłócanie spokoju

2011, czerwiec Służby socjalne zamykają sprawę opiekunów Daniela

2011, grudzień Urzędnik z opieki społecznej z wizytą w domu ze względu na liczne nieobecności Daniela w szkole

2012, styczeń Nauczyciele widzą odciśnięte palce na szyi Daniela

2012, luty Nauczyciele widzą podbite oczy chłopca, który szuka jedzenia w śmieciach

2012, 1 marca Chłopiec zjada ze śmieci połowę owocu. Po szkole jest bity po głowie i pozostawiony bez opieki, aż umiera

14.08.2013 Numer 24/ 2013
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną