Dwa lata temu konwój wiozący Muammara Kadafiego został ostrzelany przez samoloty NATO w Syrcie, a libijski dyktator schronił się z garstką najwierniejszych ochroniarzy w kanałach ściekowych, gdzie znaleźli go rebelianci ze zbuntowanej Misraty. Był ranny od wybuchu granatu, krew zalała mu twarz i w niczym nie przypominał satrapy, który sprawował przez ponad 30 lat rządy żelaznej ręki, a mimo to rebelianci rozpoznali go od razu. Tłum wyciągnął go na główną ulicę miasta, zdarł z niego ubranie, pobito go do nieprzytomności, raniono nożem.