Artykuły

Długi marsz juana

Po dwustu latach zastoju Chiny znów mogą stać się pierwszą potęgą gospodarczą świata.

Gospodarcze sukcesy uderzają do głowy rządzącym pod każdą szerokością geograficzną – pisze liberalny publicysta ekonomiczny Pierre-Antoine Delhommais we francuskim tygodniku „Le Point”. Tym razem bez cienia pokory Zheng Yuesheng, rzecznik prasowy chińskiego urzędu celnego, ogłosił, że jego kraj w roku 2013 zdetronizował Stany Zjednoczone jako pierwszą potęgę gospodarczą świata: obroty handlowe Chin osiągnęły 4,2 bln dolarów. To oczywiście eksport wartości 2,2 biliona, ale też – o czym się mówi ciszej – import, który stanowi prawie drugie tyle, a obejmuje szeroką gamę towarów: od metali przez airbusy i kauczuk po torebki Vuittona. Niemniej do roku 2020 możemy spodziewać się priorytetu Państwa Środka, co w Pekinie i Szanghaju zapewne uczczą sztuczne ognie.

Czy wrócimy do sytuacji z X wieku? Wówczas to – jak twierdził brytyjski ekonomista Angus Maddison (zm. w 2010 r.) – Chiny były największą potęgą gospodarczą świata, a ich PKB per capita (w przeliczeniu 450 dolarów) mogli im pozazdrościć Europejczycy (422). W XIII w. stosunek ten wynosił już 600 do 576. W XV w. Europa zaczęła nadrabiać opóźnienie, ale palmę pierwszeństwa zdobyła dopiero w wieku XIX. W tym okresie chińska gospodarka, w skutek zaburzeń wewnętrznych i obcych najazdów, „wjechała do tunelu”. Jednak za czasów Mao Zedonga, mimo strat wywołanych przez rewolucję kulturalną, zaczął się wielki skok naprzód (w latach 1952–1978 PKB Chińskiej Republiki Ludowej wzrosło trzykrotnie).

Zwrot w stronę gospodarki rynkowej zainicjowany przez Deng Xiaopinga jeszcze przyspieszył ten rozwój. A potem poszło już szybko: członkostwo w Światowej Organizacji Handlu od 2001 r., 18 proc. udziału w światowym PKB (Unia Europejska – 17 proc., Stany Zjednoczone – 22 proc.). W 2030 r. świat może czekać wielka zmiana warty: 28 proc. dla ChRL, 18 proc. dla USA, 12 proc. dla UE.

Jak świadczy przykład dolara, który w XX w. zdetronizował funta szterlinga jako światową walutę, od dominacji gospodarczej do monetarnej już tylko jeden krok. Od wielu lat Chiny starają się umiędzynarodowić swój pieniądz. Na razie jednak juan reprezentuje tylko 2,2 proc. globalnych transakcji, co sytuuje go na pozycji słabszej nawet niż meksykańskie peso. Sytuacja zmieniłaby się, gdyby bardziej sprzyjający klimat polityczny w Chinach skłaniał zagraniczny kapitał do inwestowania raczej tam niż w USA. Na to się jednak prędko nie zanosi. Przed juanem więc jeszcze długi marsz ku światowej potędze monetarnej.

Reklama