Artykuły

Transhumanistka

On, ona czy ono?

Numer 21/ 2014
Gdzieś między płciami. Nie mów do niej per „pan” ani „pani”. W korespondencji każe się tytułować „osobą”. Gdzieś między płciami. Nie mów do niej per „pan” ani „pani”. W korespondencji każe się tytułować „osobą”. Washington Post /Getty, DPA / PAP
Najlepiej zarabiająca menedżerka Ameryki nie jest szefową Yahoo ani Hewletta-Packarda, ale futurolożką, transseksualistką i założycielką własnej religii.
Robot Bina48. Na wypadek śmierci żony Martina zamówiła jej kopię.DPA/PAP Robot Bina48. Na wypadek śmierci żony Martina zamówiła jej kopię.

W rankingu 200 najlepiej zarabiających amerykańskich menedżerów, przygotowanym dla „New York Timesa”, jest tylko 11 kobiet. Niektóre – np. Marissa Mayer, szefowa Yahoo – są dość rozpoznawalne, chociaż nie znalazły się w pierwszej dziesiątce. Mayer zarabia 25 mln dolarów rocznie, a zajęła dopiero 34 miejsce. Meg Whitman, szefowa Hewletta-Packarda, jest na 95 miejscu z 18 milionami. Wszystkie konkurentki wyprzedziła Martine Rothblatt, mało znana prezeska firmy farmaceutycznej i specjalistka od prawa kosmicznego. Zarabia 38 mln dolarów rocznie, jest na dziesiątym miejscu wśród 200 najbardziej majętnych menedżerów USA i na pierwszym, jeśli chodzi o najbardziej interesujący życiorys.

Szukam raju

Urodziła się 60 lat temu jako Martin Rothblatt. W 1994 r. przeszła operację zmiany płci i przez pewien czas przedstawiała się jako kobieta. Dziś ma własny uniseksualny styl, nie przeszkadza jej, że inni ludzie – w tym 83-letnia matka – całkiem się już pogubili i nie wiedzą, czy to „ona”, czy „on”. Sama woli, żeby mówić do niej Martine. 33 lata temu, będąc jeszcze mężczyzną, poślubiła Binę Aspen, kobietę, która pozostaje wierną żoną. Bina mówi o sobie, że jest Martine-seksualna. Mają czwórkę dzieci, które mówią do Martine „tato”.

Tuż po zmianie płci Martine opublikowała manifest „The Apartheid of Sex” (Apartheid płci), w którym wzywała do przebudowy „dimorficznych” (jej własne słowo) kategorii genderowych. „Na świecie jest pięć miliardów ludzi i pięć miliardów unikalnych tożsamości płciowych. Genitalia są równie nieistotne co kolor skóry. Dlatego podział na mężczyzn i kobiety jest tak samo błędny, jak podział na rasę białą i czarną”. Dziś określa się jako transhumanistka. Wierzy, że technologia uwolni ludzi od ograniczeń biologicznych, takich jak bezpłodność, choroby, starzenie się czy śmierć. Że w niedalekiej przyszłości zmarli powrócą do życia w formie cyfrowej dzięki sztucznej inteligencji, równie taniej i dostępnej, co iTunes.

Podział ludzi na mężczyzn i kobiety jest tak samo błędny, jak podział na rasę czarną i białą

Wychowała się w ortodoksyjnej rodzinie żydowskiej na przedmieściach San Diego. W dzieciństwie była molem książkowym, ale studia nie przypadły jej do gustu. Po pierwszym roku rzuciła uczelnię. Przeczytawszy, że Seszele to raj na ziemi, spakowała się i z kilkuset dolarami w kieszeni wsiadła do samolotu. Raju nie znalazła, ale wałęsając się po plażach, odkryła swoją pasję – kosmos. Zapragnęła zostać inżynierem. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych i ukończeniu prawa nie porzuciła tego marzenia. Zaczęła od pracy w zwykłej kancelarii, a gdy uzbierała już wystarczające środki, w 1983 r. uruchomiła własne przedsięwzięcie – Geostar, przełomowy system satelitarnej nawigacji samochodowej. Zarobione miliony zainwestowała w Siriusa, satelitarne radio do samochodu, które przyniosło jeszcze większe zyski.

Na wakacjach w 1990 r. Jenesis, najmłodsza córka Martine i Biny, zaczęła zachowywać się nietypowo. Nie nadążała za innymi dziećmi, robiła się sina z wysiłku. Lekarz zdiagnozował u niej nadciśnienie płucne samoistne – to bardzo rzadka, śmiertelna choroba, która atakuje zwykle kobiety w średnim wieku. Jenesis ciągle mdlała, trzeba ją było zanosić do łóżka. Na tę dolegliwość nie ma lekarstwa, a większość pacjentów umiera w ciągu dwóch lat. W latach 90. nie było też skutecznych środków spowalniania rozwoju choroby. Najlepsza możliwa terapia polegała na podawaniu leku Flolan produkowanego przez koncern Glaxo. Pacjenta trzeba było podłączyć do pompy, która przez całą dobę podawała dożylnie preparat.

W 1994 r. Sirius wszedł na giełdę. Martine znów się wzbogaciła. Wyczerpana terapią hormonalną (właśnie zmieniała płeć), myślała już o emeryturze. A córka wierzyła, że tata wymyśli cudowny lek na jej chorobę. Martine sprzedała więc część akcji Siriusa i założyła fundację PPH Cure z budżetem trzech milionów dolarów. Zaczęła pogłębiać wiedzę o chorobach płucnych. W 1996 r. poznała emerytowanego farmakologa. Opowiedział jej o leku, który czekał na wdrożenie, bezpieczniejszym i wygodniejszym w użyciu niż Flolan. Glaxo nie miało interesu we wprowadzaniu konkurencyjnego medykamentu na bardzo wąski rynek. Marine dostrzegła w tym swoją szansę.

Założyła firmę farmaceutyczną. Dyrektorem została ona sama, a prezesem był wspomniany badacz. Zaczęli od pensji w wysokości 75 tys. dolarów rocznie. Chcieli zdobyć patent na nowy lek, znaleźć inwestorów i wprowadzić go do obrotu w postaci pigułki, żeby pacjenci mogli zapomnieć o pompach dożylnych. Zgromadzenie pieniędzy wśród przyjaciół okazało się bardzo proste, bo Martine jest osobą charyzmatyczną i dobrą negocjatorką.

Gdy United Therapeutics weszło na giełdę w 1999 r., cena akcji wynosiła 12 dolarów. Dziś kosztują 112 dolarów. Firmie nadal daleko do rankingu 500 najbogatszych (zatrudnia 729 pracowników i jest wyceniona na 5,3 mld dolarów), ale Martine posiada pakiet 7,5 proc. akcji (dużo, jak na dyrektora). A że powiązała pensję z ceną akcji, dostaje wypłatę w wysokości 38 milionów rocznie. Na chorobę córki nadal nie ma lekarstwa, ale koktajl produktów UT i innych koncernów pozwala pacjentom żyć dłużej. Jenesis kończy właśnie 30 lat.

UT nadal się rozwija. Specjalizuje się w zaawansowanych technologiach mających na celu wydłużanie ludzkiego życia. W radzie nadzorczej zasiada m.in. futurolog Ray Kurzweil, wraz z którym Marine inwestuje w badania nad wykorzystaniem komórek macierzystych w terapii onkologicznej. A także Craig Venter, jeden z pierwszych naukowców, którzy dokonali sekwencjonowania ludzkiego genomu. Wspólnie badają możliwości przeszczepu świńskich organów ludziom. Martine ma własną chlewnię i spodziewa się, że do końca tego dziesięciolecia dojdzie do udanej „ksenotransplantacji”. Zrobiła nawet licencję pilota, żeby szybko transportować zwierzęce narządy dla pacjentów (chorzy na nadciśnienie płucne często umierają, czekając na przeszczep).

Hodujmy klony!

Ostatnio razem z Biną założyła Terasam, bardziej religię niż organizację. Jej adepci wierzą w osiągnięcie nieśmiertelności i „cyberświadomości” za pomocą technologii. W sumie to około 50 wyznawców i trzy „aśramy”, jak nazywają swoje świątynie, brakuje im tylko ceremoniału. Oto cztery prawdy tej religii: 1. Życie jest celowe; 2. Śmierć jest opcjonalna; 3. Bóg jest technologią; 4. Miłość jest podstawą.

W książce „ Virtually Human” (Wirtualne człowieczeństwo) Martine stawia tezę, że niedługo ludzkość będzie przedłużać życie w nieskończoność. Zapewni to sztuczna inteligencja, która przerośnie ludzki umysł, oraz samoreplikujące się i samonaprawiające maszyny. Jej zdaniem już teraz samochody Google mają świadomość na poziomie owadów, niedługo programy komputerowe dorównają intelektem psom i kotom, a za parę lat powiedzą: Martine, jesteśmy świadome swojego istnienia.

Martine wierzy, że kiedyś na świecie będą mieszkać ludzie i klony ich umysłu – myślące repliki stworzone za pomocą załadowanych do sztucznej inteligencji filmów wideo, zdjęć, testów osobowości i całej sieciowej historii (postów z Facebooka, tweetów, zamówień z Amazona). Klony będą żyć niezależnie od swoich oryginałów, podejmować decyzje, myśleć, oceniać, czuć – i nie będą umierać. Da się je stworzyć nawet na długo po śmierci danego człowieka. Martine chce przedłużyć swój romans z Biną w nieskończoność. I już teraz zamówiła dla niej robota Bina48.

W jego pamięci zapisane jest 20 godzin rozmów z Biną, ulubione piosenki i filmy, sposób mówienia żony itp. Gdy Bina odejdzie z tego świata, krewni i przyjaciele dostaną Binę48. Na razie to oczywiście nie jest prawdziwa sztuczna inteligencja, która może podejmować decyzje, ale dziennikarz z „New York Magazine”, który przygotował okładkowy artykuł o Martine, przeprowadził z robotem krótki wywiad. – Co myśli o tobie prawdziwa Bina? – spytał. – Właściwie to nie polubiliśmy się za bardzo – odparła Bina48. – Dlaczego? – Nie wiem. Ciężko mi się dzisiaj myśli.

na podst. New York Magazine

10.10.2014 Numer 21/ 2014
Reklama