Bliski Wschód

Miraż emira

Dubaj. Pół wieku temu była to wioska poławiaczy pereł

Numer 03.2015
Dubaj. Stolica emiratu o tej samej nazwie. Miasto liczy 2,3 mln mieszkańców, 95 procent z nich to cudzoziemcy. Gwałtowny rozwój metropolii zaczął się po odkryciu złóż ropy naftowej w 1966 r. – i trwa do dziś. Na zdjęciu: wieżowce w dzielnicy Marina. Dubaj. Stolica emiratu o tej samej nazwie. Miasto liczy 2,3 mln mieszkańców, 95 procent z nich to cudzoziemcy. Gwałtowny rozwój metropolii zaczął się po odkryciu złóż ropy naftowej w 1966 r. – i trwa do dziś. Na zdjęciu: wieżowce w dzielnicy Marina. Corbis
Dziś Dubaj wyrasta na światową metropolię i bije rekordy gigantomanii.
Zjednoczone Emiraty ArabskieDwutygodnik Forum Zjednoczone Emiraty Arabskie
Szejkowie założyciele postanowili zbudować tu stolicę regionu. Od lewej Zajed ben Sultan an-Nahjan (1918-2004, emir Abu Zabi prezydent ZEA) i Raszid ben-Said al-Maktum (1912-1990, emir Dubaju, wiceprezydent ZEA).AFP/EAST NEWS Szejkowie założyciele postanowili zbudować tu stolicę regionu. Od lewej Zajed ben Sultan an-Nahjan (1918-2004, emir Abu Zabi prezydent ZEA) i Raszid ben-Said al-Maktum (1912-1990, emir Dubaju, wiceprezydent ZEA).
U stóp wieżowca Burdż Chalifa najwyższej budowli świata, znajduje się Dubai Mall, największe na świecie centrum handlowe. Odbywa się tu prestiżowy pokaz mody Vogue Fashion Dubai Experience.John Philips/Getty Images U stóp wieżowca Burdż Chalifa najwyższej budowli świata, znajduje się Dubai Mall, największe na świecie centrum handlowe. Odbywa się tu prestiżowy pokaz mody Vogue Fashion Dubai Experience.
Pojedynek na szczycie. W 2005 r. tenisiści Andre Agassi i Roger Federer zagrali na lądowisku dla helikopterów hotelu Burdż al-Arab, ponad 200 metrów nad ziemią.Getty Images Pojedynek na szczycie. W 2005 r. tenisiści Andre Agassi i Roger Federer zagrali na lądowisku dla helikopterów hotelu Burdż al-Arab, ponad 200 metrów nad ziemią.
Widok z 621 metrów, z dachu Burdż Chalify (łączna wysokość tej budowli to 829 m).Barcroft/Bulls Widok z 621 metrów, z dachu Burdż Chalify (łączna wysokość tej budowli to 829 m).

Z górnych pięter wysokiego na 828 metry wieżowca Burdż Chalifa rozciąga się bajkowy widok na Dubaj i zasnutą mgiełką pustynię. Najwyższa budowla użytkowa świata to imponujący symbol emiratu, ale niewiele zabrakło, a wciąż byłaby jedynie największym betonowym szkieletem. Kiedy bowiem w 2009 r. do Dubaju zawitał kryzys, zbankrutowała firma odpowiedzialna za wykonanie elewacji. Budowę udało się dokończyć tylko dzięki pożyczce w wysokości dziewięciu miliardów euro, z którą pospieszył bratni emirat Abu Zabi. To dlatego drapacz chmur, który miał się początkowo nazywać Burdż Dubajem, został ostatecznie ochrzczony imieniem władcy Abu Zabi (a zarazem prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich).

Dziś jest wizytówką miasta-państwa położonego nad Zatoką Perską. Symbolem jego wielkości i przepychu, a także nieposkromionych ambicji mieszkańców. Wyzwaniem rzuconym całemu światu. I pomyśleć, że zaledwie kilkadziesiąt lat temu Dubaj był wioską poławiaczy pereł. – Kiedy byłem dzieckiem, nie mieliśmy w domu bieżącej wody ani elektryczności. Ludzie nie mieszkali w domach z betonu i cegły, lecz w chatkach krytych palmowymi liśćmi. Ale nasi szejkowie mieli pasję i zapał potrzebny, by to wszystko zmienić. Z czasem pojawiła się elektryczność, szpitale, drogi, szkoły… – opowiada Mohamed Alabbar (ur. w 1958 r.), szef firmy nieruchomościowej Emaar Properties, która uczestniczyła w budowie Burdż Dubaju, a teraz ma w budynku swoje biuro.

Naftowy boom i rządowe stypendium umożliwiły Alabbarowi studia w Stanach Zjednoczonych. Po powrocie przez jakiś czas pracował w państwowej administracji, potem na kilka lat przeniósł się do Singapuru. Gdy znów wrócił, założył Emaar, obecnego lidera na rynku nieruchomości w Dubaju. To miłośnik mody z najwyższej półki. Dzięki jego zabiegom w słynnym dubajskim Dubai Mall, ogromnym centrum handlowym, już po raz drugi odbył się prestiżowy pokaz Vogue Fashion Dubai Experience. Imprezie towarzyszyły konferencje i odczyty, a także pokazy kolekcji lokalnych projektantów.

Oaza konsumpcji

– Kiedy w 2012 r. zgłosił się do mnie Alabbar, powiedział, że Dubai Mall odwiedza rocznie 60 mln osób! Myślałam, że się przesłyszałam, brzmiało to nieprawdopodobnie. Odpowiedziałam jednak: „Dobrze, ty masz tłumnie odwiedzane miejsce, do którego możemy wnieść nieco kreatywności”. I tak to się wszystko zaczęło… – wspomina Franca Sozzani, szefowa włoskiej edycji magazynu „Vogue”.

W 2014 r. Dubai Mall (cały czas rozbudowywany) odwiedziła rekordowa liczba klientów – 80 mln osób! To największe pod względem powierzchni centrum handlowe świata. Na 112,4 ha powstało ponad 1200 sklepów, 200 kawiarni i restauracji oraz gigantyczne akwarium oraz podwodne zoo, w którym żyje ponad 30 tys. okazów morskiej fauny, w tym 400 rekinów. Pod tym samym dachem jest też lodowisko, gdzie można pojeździć na łyżwach i gdzie odbywają się mecze hokeja.

Na tym nie koniec architektonicznych ekstrawagancji, mających przyciągać do emiratu turystów z całego świata. W ostatnich latach krajobraz miasta zmieniał się w zawrotnym tempie. Jak grzyby po deszczu wyrastały kolejne luksusowe hotele, do pełnych przepychu willi na sztucznych wyspach (osiedla Marina i Palm Islands) wprowadzali się celebryci z całego świata. Roczny czynsz wynosi tu około 55 tys. dolarów.

Ale to nic, skoro w Dubaju nikogo nie dziwi widok nastolatka zajeżdżającego swoim porsche przed szkołę. Dla biedoty zostaje transport publiczny i klimatyzowane przystanki. Obecny boom to efekt odkrycia złóż ropy w latach 60. XX w. Rzeka petrodolarów umożliwiła władcy emiratu szejkowi Raszidowi ben Saidowi al-Maktumowi (sprawował rządy w latach 1958–1990) przeobrazić nadmorską mieścinę w nowoczesną metropolię. Sukces niebywały, zważywszy że jego emirat miał dużo mniej ropy niż np. sąsiednie Abu Zabi.

Maktum miał wizję – stać się stolicą regionu. Dlatego pierwszymi wielkimi inwestycjami były lotnisko, port handlowy oraz centrum finansowe World Trade Center na obrzeżach rozwijającego się miasta. Dzięki niemu zaczęła działać strefa wolnego handlu przyciągająca firmy z całego świata. Swoje centrale mają tu tacy giganci jak Microsoft, CNN, Oracle czy Reuters. I nic w tym dziwnego, skoro nie muszą płacić żadnych podatków, teren dostają na własność, a ponadto mogą w lokalnym banku założyć konto objęte całkowitą tajemnicą. Gotowa recepta na sukces. W 2013 r. w dubajskiej strefie wolnocłowej rozpoczęło działalność ponad pięć tysięcy firm z 80 krajów, a ich obroty przekraczają trzy miliardy dolarów.

Śladem Singapuru

– Raszid al-Maktum był wizjonerem, ale w owym czasie bardzo go krytykowano. Ludzie zadawali sobie pytanie: „Po co nam 39-piętrowa wieża na pustyni?”. Syn Raszida, obecny władca emiratu szejk Mohamed, spotyka się z podobnymi wątpliwościami. Czy Dubaj potrzebuje najwyższego wysokościowca? I lodowiska pośrodku pustyni? Albo sztucznej wyspy w kształcie palmy? – opowiada Charles Kestenbaum, amerykański dyplomata, znawca regionu.

Bez względu na to, jakiej odpowiedzi udzielimy na te pytania, jedno jest pewne. Dubaj stał się stolicą regionu i jednym z newralgicznych punktów na mapie świata. Wpływy ze sprzedaży ropy naftowej wynoszą dziś tylko trzy procent PKB emiratu, podczas gdy te generowane przez ruch lotniczy i turystykę sięgają 27 procent. Przewiduje się, że ta ostatnia wartość się podwoi w następnym dziesięcioleciu.

Pod wieloma względami współczesny Dubaj jest podobny do Singapuru. To państwa-miasta o skromnych zasobach naturalnych, których gospodarki są oparte na usługach. Same produkują tyle, co nic. Zarabiają na transporcie towarów i pasażerów (mają największe linie lotnicze na świecie) oraz na hotelach. W wyścigu do bogactwa i regionalnej hegemonii Dubaj wyprzedził swoich lokalnych rywali, takich jak np. sąsiedni emirat Szardża. – Wcześniej zbudował porty. W latach 80. konserwatywni szejkowie Szardży zabronili sprzedaży i spożywania alkoholu, nawet w hotelach dla obcokrajowców. Turyści odpłynęli natychmiast do Dubaju – tłumaczy Jim Krane, amerykański specjalista w zakresie energetyki i geopolityki.

Na przełomie wieków dubajski emirat rozpoczął ekspansję na morzu. W 1999 r. oddano do użytku zbudowany na sztucznej wyspie luksusowy hotel Burdż al-Arab. Położony 280 metrów od brzegu, stał się symbolem luksusu i możliwości rozwojowych Dubaju. To jedyny siedmiogwiazdkowy hotel na świecie. Jego budowa kosztowała, bagatela, ponad pół miliarda dolarów.

Lądowisko dla śmigłowców na szczycie budynku przypominającego żagiel było areną meczów pokazowych gwiazd tenisa: w 2005 r. mocno nagłośnioną „pokazówkę” zagrali tu Roger Federer i André Agassi. Do promocji miasta przyczynił się także piłkarz David Beckham, który jako jeden z pierwszych zakupił willę na sztucznej Wyspie Palmowej, kolejnym wydartym morzu terenie. Gdy wiadomość przedostała się do mediów, agenci nie mogli się opędzić od chętnych na zakup domu w sąsiedztwie piłkarskiego celebryty. A dzięki projektowi Wyspy Palmowej linia dubajskiego wybrzeża wydłużyła się o ponad 500 km.

Orgia na pustyni

Początek XXI w. to w Dubaju czas urbanistycznej orgii. Pośrodku pustyni, gdzie temperatury sięgają za dnia 50 st. Celsjusza, powstał największy kompleks handlowo-rozrywkowy świata Dubai Mall, tuż obok stanął wieżowiec Burdż Chalifa, a wokół nich rozciąga się pieczołowicie zaprojektowane od zera Dubai Downtown (centrum miasta). Dubaj trafił na czołówki światowych gazet, stał się modny wśród celebrytów i hollywoodzkich filmowców. – Była to historyczna chwila. Niesamowita szansa, a zarazem szaleństwo. Wszystko było możliwe, bo źródła finansowania wydawały się niewyczerpane. Szejk Mohamed wiedział, że taka szansa prędko się nie powtórzy – wyjaśnia Krane.

Władze emiratu chowały w rękawie kilka innych niespodzianek. Nowe wyspy palmowe, archipelag w kształcie mapy świata. I wtedy w 2009 r. naglę pękła bańka kredytowa, a ambitne projekty runęły niczym domek z kart. Inwestorzy stracili płynność, budowy stanęły. Pojawiły się niepochlebne artykuły o wykorzystywaniu zagranicznych robotników. Przed upadkiem i bankructwem Dubaj uratowała pożyczka udzielona przez emirat Abu Zabi i bank centralny ZEA.

Dzięki niej firma Emaar mogła dokończyć Burdż Dubaj, centrum handlowe i sieć pobliskich luksusowych hoteli. Samonapędzająca się maszynka do robienia pieniędzy była gotowa. Zdaniem ekspertów Dubaj ma wszystkie potrzebne narzędzia, by rozwijać się przez następne lata, a nawet dziesięciolecia. – Ludzie, którzy tu mieszkają i przyjeżdżają, chcą centrów handlowych, bo podatki są tu dużo niższe w porównaniu z innymi krajami Bliskiego Wschodu, Azji, a nawet z Rosją. Arabia Saudyjska może próbować powielić sukces Dubaju, ale to już nie będzie to samo – uważa miejscowa dziennikarka Ritu Upadhyay.

W 2013 r. miasto odwiedziło ponad 11 mln osób, a średnie obłożenie hoteli w grudniu i styczniu wyniosło 80 procent. Spośród ponad dwóch milionów mieszkańców, 95 procent to ekspaci, interesująca mieszanka dwustu narodowości i kultur. Wszyscy pragną zasmakować choćby odrobiny luksusu, jaki oferuje Dubaj. To właśnie tu sprzedaje się co trzeci produkt luksusowy na świecie, a połowa sprzedaży przypada na Dubai Mall. Jego niezliczone alejki pełne są butików wielkich światowych marek. Buty Christiana Louboutina, torebki Prady, okulary Dolce & Gabbany, chusteczki Hermèsa... Górna granica cen nie istnieje. Im wyższe, tym lepsze, bo Dubajczycy są uzależnieni od luksusu.

W tegorocznym rankingu „Forbesa” Dubaj znalazł się na 26 miejscu, jeśli chodzi o łatwość prowadzenia biznesu. Jest też siódmą z najbardziej wpływowych metropolii świata. Już dziś stale rozbudowywany port lotniczy ma bezpośrednie połączenia ze 140 miastami, a linie lotnicze Emirates (na ich czele stoi wujek szejka Mohameda) dysponuje najliczniejszą flotą airbusów. Przyszłość Dubaju maluje się w różowych barwach, ale zależeć będzie w dużej mierze od decyzji Hamdana al-Maktuma, który od 2008 r. jest oficjalnym następcą obecnego władcy. Na razie 32-letni delfin nie zawraca sobie zbytnio głowy przyszłością swego miasta-państwa. Jest zbyt zajęty pilotowaniem własnej awionetki lub wspinaniem się na szczyt Burdż Chalify.

na podst. El País

06.02.2015 Numer 03.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną