Artykuły

Biały Murzyn

Rasizm w Nowym Jorku

Numer 04.2015
Policjanci zarzucają mu brak szacunku dla ich służby. Policjanci zarzucają mu brak szacunku dla ich służby. Anrdew Burton / Getty Images
Bill de Blasio, burmistrz Nowego Jorku, chce dla miasta większej sprawiedliwości. Czarnoskórzy wychwalają go pod niebiosa, ale biała elita policji wypowiedziała mu wojnę. Wkrótce areną takiej walki będzie cały kraj.
Pogrzeb zabitego funkcjonariusza (4 stycznia br.). Podczas mowy burmistrza część mundurowych odwróciła się tyłem.NY Dailly News/Getty Images Pogrzeb zabitego funkcjonariusza (4 stycznia br.). Podczas mowy burmistrza część mundurowych odwróciła się tyłem.
Wyborczy triumf 5 listopada 2013 r. Nowy burmistrz Bill de Blasio z córką Chiarą i synem Dentem.Wireimage/Getty Images Wyborczy triumf 5 listopada 2013 r. Nowy burmistrz Bill de Blasio z córką Chiarą i synem Dentem.
Bill de Blasio z żoną Chirlane.Rob Kim/Getty Images Bill de Blasio z żoną Chirlane.

Kolejną odsłoną wojny okazała się ceremonia w domu pogrzebowym Ralph Aievoli & Son. W styczniową niedzielę tysiące funkcjonariuszy nowojorskiej policji (NYPD) przybyło na 65 Ulicę w Brooklynie, by złożyć ostatni hołd zamordowanemu koledze Wenjianowi Liu. Na słupach porozwieszali plakaty: „Kochamy NYPD” i „Bohaterski policjant Liu”. Jakiś biały mężczyzna dzierży w ręku transparent z napisami: „Niech Bóg błogosławi NYPD”, a poniżej „Usuńcie de Blasio”.

W domu pogrzebowym burmistrz stoi obok trumny Liu, a jego przemówienie jest transmitowane na ekranach umieszczonych na ulicy. – Teraz, kiedy zaczyna się nowy rok, zróbmy krok do przodu, wzmacniając łączące nas więzi. Wspólnie walczmy o pokój społeczny – mówi. Policjanci demonstracyjnie odwracają się plecami do ekranów. Najpierw zrobiło to kilku, potem zaczęło się do nich przyłączać coraz więcej kolegów. W Nowym Jorku nie ma spokoju, jest wojna. Wojna między białymi i czarnoskórymi. A także między białymi policjantami i ich burmistrzem, który jest wprawdzie biały, ale uchodzi za adwokata Afroamerykanów.

Już po raz trzeci w ciągu niewielu dni policjanci odwrócili się od Billa de Blasio. Pierwszy raz pokazali mu plecy w bramie szpitala, dokąd przywieziono zwłoki Liu i jego kolegi Rafaela Ramosa, których zastrzelił niezrównoważony psychicznie kolorowy. Po raz drugi odwrócili się na pogrzebie Ramosa, a tydzień później – na 65 Ulicy.

Won z mojego pogrzebu!

Tyłem do ekranu stanął także Mike, młody policjant o zaróżowionych policzkach. Mówi, że de Blasio nie ma szacunku dla niego i jego kolegów. W jego opinii to najgorszy burmistrz w dziejach Nowego Jorku. – Pogardzam nim. Gdybym pewnego dnia zginął na służbie, ten gnój nie ma prawa przyjść na mój pogrzeb!

Największy nowojorski związek zawodowy policjantów, Patrolmen’s Benevolent Association, zachęca swoich członków, by ściągali ze strony internetowej odpowiednie oświadczenie. „Nie obrażaj mojego poświęcenia!” – głosi napis u góry formularza. „Ja….” – tu dwie wolne linie na wpisanie nazwiska – „żądam, żeby burmistrza Billa de Blasio nie było na moim pogrzebie, gdybym zginął podczas pełnienia służby”. Jako uzasadnienie podano jego „uporczywą niechęć do wspierania policjantów i okazywania im szacunku”.

Gdy Bill de Blasio został przed ponad rokiem wybrany na burmistrza, zdobywając prawie 75 proc. głosów, była to sensacja. Był pierwszym po 20 latach włodarzem tego miasta z ramienia Partii Demokratycznej. Jego poprzednicy – Rudolph Giuliani, a potem multimiliarder Michael Bloomberg – byli republikanami. Pod ich rządami Nowy Jork stał się miastem bezpieczniejszym i ładniejszym. Jednak coraz mniej nowojorczyków stać było na to, by nadal tu mieszkać. De Blasio zaprezentował bardzo lewicowy program. Zamierzał opodatkować bogatych, by sfinansować bezpłatne przedszkola dla wszystkich. Zapowiedział budowę tanich mieszkań, obniżkę czynszów i podniesienie płac.

W latach 80. walczył po stronie sandinistów w Nikaragui. W podróż poślubną udał się ze swoją żoną – poetką Chirlane McCray – na Kubę. Obecnie znów przemawia jak rewolucjonista, a przynajmniej tak to odbierają Amerykanie. Obiecał też, że położy kres dyskryminacji ciemnoskórych przez policję. Przede wszystkim planował zniesienie praktyki „stop and frisk”, czyli zatrzymywania i rewidowania obywateli na ulicy na podstawie ich wyglądu. Ta i inne metody policyjne wprawdzie podniosły bezpieczeństwo w tym niegdyś najniebezpieczniejszym mieście Stanów Zjednoczonych, ale zdegradowały miliony ludzi do roli podejrzanych. 57 proc. zatrzymanych stanowili czarnoskórzy, 27 proc. – Latynosi, a biali – tylko 12 procent. De Blasio zawdzięcza swój sukces głównie głosom kolorowych wyborców.

Temida bywa rasistką

Na początku grudnia ub.r. ława przysięgłych postanowiła nie wnosić oskarżenia przeciwko białemu policjantowi, który zastosował niebezpieczny chwyt za szyję i udusił czarnoskórego Erika Garneta. Na ulice Nowego Jorku wyległy tysiące ludzi, by dać upust kumulowanej przez dziesięciolecia złości. Prawdopodobieństwo, że młody Murzyn zostanie zastrzelony przez policję, jest 21 razy większe niż w przypadku jego białego rówieśnika. Co trzeci czarnoskóry prędzej czy później wyląduje w więzieniu.

Dzień po wyroku ławy przysięgłych de Blasio zwołał konferencję prasową, na której powiedział, że „zawiódł system wymiaru sprawiedliwości” i wyraził zrozumienie dla demonstrantów. Ujawnił, że wraz ze swoją ciemnoskórą żoną zawsze martwił się o swego syna Dantego, który chodzi po ulicy z bujną czupryną afro. – Przez wszystkie te lata martwiliśmy się, czy jest bezpieczny poza domem. I nie chodzi tylko o przemoc i przestępstwa w niektórych dzielnicach, ale też o ludzi, którzy powinni chronić obywateli.

Biała elita policji odebrała te słowa jako wypowiedzenie wojny, ale de Blasio oddał stan ducha ciemnoskórych obywateli. Udało mu się wyrazić słowami to, co stanowi źródło cierpienia milionów czarnych w USA. Wystąpił w roli, której wielu Afroamerykanów oczekiwało od „swojego” prezydenta.

De Blasio wykazuje zaangażowanie, wypowiada się stanowczo i dobitnie, czego unika Barack Obama. Od czasów Johna F. Kennedy’ego żaden demokratyczny szef państwa nie mówił o rasizmie rzadziej niż pierwszy ciemnoskóry prezydent. Obama nie chce, by jego politykę redukować do kwestii rasowej, i przekonuje, że jego zaangażowanie mogłoby nawet zaszkodzić czarnym obywatelom. De Blasio mówi po prostu to, co uważa za słuszne.

Tymczasem Obama waży racje i nieustannie szuka kompromisu, co ujawniło też jego styczniowe orędzie do narodu. – Z pewnością istnieją różnice poglądów w sprawie wydarzeń w Ferguson i Nowym Jorku. Ale wszyscy jesteśmy w stanie zrozumieć obawę ojca, że jego syn spotka się z szykanami w drodze powrotnej do domu. I jesteśmy w stanie zrozumieć żonę policjanta, że jest niespokojna aż do chwili, gdy ten przekroczy próg domu po zakończeniu służby – powiedział. Czytaj: Bogu świeczkę i diabłu ogarek.

Nastroje w Nowym Jorku się zaogniły, gdy dwa tygodnie po wystąpieniu burmistrza pewien ciemnoskóry mężczyzna, ponoć w akcie zemsty, zabił w służbowym samochodzie dwóch policjantów, których uważał za białych. W rzeczywistości jeden był z pochodzenia Chińczykiem, a drugi – Latynosem. – Burmistrz ma krew na rękach – orzekł od razu Patrick Lynch, przewodniczący policyjnego związku zawodowego. Jego przodkowie byli irlandzkimi katolikami. Bywały okresy, gdy prawie cała policja nowojorska składała się z potomków przybyszy z Zielonej Wyspy. Byli symbolem białej Ameryki. Lyncha poparły „Daily News” i „New York Post” – dwie bulwarówki, które kreują się na rzeczników zwykłego, białego człowieka.

Pomoże demografia

– Wywaliłabym ich wszystkich z pracy! Lynch jest żałosny! Tak samo policjanci, którzy odwracają się plecami do Billa! – krzyczy Bertha Lewis, wieloletnia przyjaciółka de Blasio i jego żony. Siedzi w gabinecie na południu Broadwayu, za nią połyskuje w zimowym słońcu rzeka Hudson. Kilka lat temu założyła Black Institute, który aktywnie reprezentuje interesy czarnych. – Kiedy gliniarze odwrócili się tyłem do naszego burmistrza, odwrócili się też ode mnie i wszystkich czarnych mieszkańców tego miasta – mówi. Na ścianach jej instytutu wiszą dziesiątki politycznych plakatów. – Skupiamy się na ciemnoskórych, o resztę niech się troszczą inni – podkreśla. Zrobiła wszystko, co w jej mocy, by zapewnić zwycięstwo Billowi.

Pochyla się nad biurkiem. – Znajdujemy się w przełomowym punkcie naszych dziejów – twierdzi i konspiracyjnym tonem wypowiada jedno słowo: Demografia!

Od kilku lat biali nie stanowią już większości w najludniejszym mieście USA. Jakiś czas temu stracili przewagę liczebną nawet w tutejszej policji. W Nowym Jorku zaczął się już proces, który za 30 lat czeka cały kraj. Według prognoz biała społeczność Ameryki stanie się wtedy mniejszością. – To, co obecnie przeżywamy, jest ostatnim podrygiem rasistowskiej kultury! – krzyczy Lewis. Godzina z nią spędzona przypomina spacer wokół bardzo aktywnego wulkanu. Kobieta syczy, parska i wali pięścią w stół, niekiedy wrzeszczy, innym razem szepcze. Podkreśla, że w Nowym Jorku większość mieszkańców to już kolorowi. – Białasy muszą to wreszcie zrozumieć!

W Nowym Jorku toczy się w tych tygodniach batalia o cały kraj. To zastępcza wojna o władzę i prestiż, w której Bill de Blasio reprezentuje Amerykę „kolorowych”, a Patrick Lynch występuje w roli złego białego człowieka. Lynch i jego koledzy sięgają po skrajne metody, jak zwykli to czynić ludzie tracący grunt pod nogami. Na początku grudnia wielu policjantów faktycznie odstąpiło od wykonywania obowiązków. Wprawdzie wychodzili na ulice, ale głównie po to, by rozprostować nogi. Liczba zatrzymań spadła o 56 procent. W ciągu tygodnia wystawili 347 nakazów karnych, rok temu w analogicznym okresie było ich 4077. Liczba mandatów drogowych spadła o 90 procent.

De Blasio nazwał protest „niestosownym” i nie chciał się wycofać z ani jednej wcześniejszej wypowiedzi. Dla niego obecny spór jest nie tylko walką z dominacją białego Amerykanina. To także batalia, jaką prowadzi dla miłości swego życia. – Mimo wszelkich przeciwności, mimo wszystkich, często negatywnych konsekwencji zawsze stał po stronie żony, dwójki swoich dzieci, po stronie czarnej rasy – zapewnia Lewis.

Biały + czarna = czerwoni

Chirlane McCray i Bill de Blasio poznali się w 1991 r., gdy pracowali dla Davida Dinkinsa, pierwszego ciemnoskórego burmistrza Nowego Jorku. Chirlane chętnie przywdziewała wówczas afrykańskie szaty i nosiła kolczyk w nosie. Kiedy miała 10 lat, jej rodzice przenieśli się do Longmeadow w stanie Massachusetts. W liceum była jedyną ciemnoskórą uczennicą, a poza nimi w okolicy mieszkała tylko jedna murzyńska rodzina. Sąsiedzi zorganizowali akcję podpisów pod żądaniem, by rodzice Chirlane wyprowadzili się gdzie indziej. To właśnie wtedy zaczęła pisać wiersze, by poradzić sobie ze swoją złością. Na uniwersytecie przyłączyła się do grupy czarnoskórych feministek. Jej mąż już przed ślubem był przekonany, że po 40 latach od sukcesu ruchów na rzecz praw obywatelskich czarni nadal nie są równoprawnymi obywatelami USA. Potem kwestia ta stała się u nich nie tylko sprawą polityczną, ale i rodzinną.

– Wielu ludzi jeszcze dziś nie rozumie, dlaczego biały mężczyzna wiąże się z czarną kobietą. I na dodatek ma z nią dzieci! Bill nigdy nie ukrywał żony. Przeciwnie, eksponował ją na forum publicznym – mówi Lewis. Gdy został burmistrzem, sprowadził ją do ratusza, gdzie kieruje miejską fundacją do spraw społecznych. – Wszystko, co robimy, robimy jako para. Wspólnie myślimy i działamy, dotyczy to każdego aspektu życia – powiedział.

Na Upper West Side w restauracji Henry’s nad porcją zupy siedzi Eric Alterman i analizuje polityczny bilans dokonań burmistrza. Alterman jest historykiem i dziennikarzem, wykładowcą Brooklyn College. Właśnie napisał książkę o pierwszym roku urzędowania de Blasio. Jego zdaniem przeciwnikom burmistrza nie w smak jest, że w ciągu zaledwie roku spełnił już wiele ze swych zapowiedzi. – Jego polityka jest dosyć śmiała. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że ma praktycznie niewielką władzę – podsumowuje Alterman.

Nie udało się tylko wprowadzić wyższych podatków dla bogatych. Miasto nie ma bowiem uprawnień do nakładania takich danin i jest zdane na legislatywę stanu Nowy Jork. Władze stanowe przyznały mu natomiast pieniądze na przedszkola dla wszystkich. De Blasio zobowiązał też różne urzędy, by sporządzały raporty o działaniach podejmowanych przeciwko nierównościom w mieście.

Rozwinął programy tanich mieszkań; zamierza przydzielić lokale czterem tysiącom bezdomnych rodzin; podniósł płacę minimalną dla setek tysięcy pracowników; wprowadził swego rodzaju dowód osobisty nowojorczyka, który umożliwi nielegalnym imigrantom podjęcie legalnej pracy. Zamiast w atrakcje turystyczne inwestuje w upiększanie parków w ubogich dzielnicach. Policji zakazał zatrzymywania ludzi wyłącznie na podstawie wyglądu, a urzędnikom zorganizował szkolenia na temat empatii i zażegnywania konfliktów.

Niepoprawny niepokorny

W sferze symboli realizuje wszystko, czego można oczekiwać od człowieka lewicy. W marcu ub.r. zbojkotował słynną paradę na Piątej Alei w dniu św. Patryka, bo organizatorzy zakazali udziału grupom gejowskim. Swoją politykę najchętniej popularyzuje w Hiphop–Radio Hot 97, nadającym dla ciemnoskórych nowojorczyków. Zdaniem Altermana Bill de Blasio pozostał w głębi duszy niepokornym aktywistą społecznym, jakim był od zawsze.

Tak zaangażowany lewicowy burmistrz nie może – zdaniem Altermana – pozwolić sobie na żadne błędy. Dotychczas mu się udawało. Miasto poradziło sobie z zagrożeniem epidemią eboli. De Blasio wpisuje się jednak w stereotyp nieodpowiedzialnego lewicowca. Wkrótce po konferencji prasowej poświęconej bezpieczeństwu na ulicach miasta jego konwój kilkakrotnie zignorował znaki „stop”. A poza tym niepokojąco często spóźnia się na spotkania...

– Mimo to zdążył już zmienić miasto – mówi Alterman. Ale i on nie wie, jak de Blasio pojedna się z policją. – Jesteśmy świadkami walki przeszłości z przyszłością, przy czym ta ostatnia dopiero się wykluwa – dodaje. Liczba interwencji policyjnych, zatrzymań i pouczeń ostatnio nieco wzrosła. Policja zatem znów pracuje. Wygląda na to, że biały człowiek Ameryki – choć z oporami – pogodzi się jednak z czekającym go losem.

© Der Spiegel, distr. by NYT Synd.

***

Bill de Blasio

1961 – ur. jako Warren Wilhelm junior

1983 – przyjmuje nazwisko matki

1988 – odwiedza partyzantów w Nikaragui

1994 – ślub z działaczką murzyńską Chirlane McCray

2001–2009 – radny miejski w Nowym Jorku

2010–2013 – rzecznik praw mieszkańców Nowego Jorku

od 2013 r. – burmistrz Nowego Jorku

20.02.2015 Numer 04.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną