Artykuły

Na żołdzie Ku-Klux-Klanu

Rasizm wiecznie żywy

Numer 08.2015
Ku-Klux-Klan powoli się odradza. Często pod szyldem organizacji o innych nazwach. Ku-Klux-Klan powoli się odradza. Często pod szyldem organizacji o innych nazwach. Polaris / EAST NEWS
Od czasu wyboru Baracka Obamy na prezydenta słynna rasistowska organizacja znów zdobywa zwolenników w USA.
„Kochać swoich to nie rasizm” – bilbord Klanu przy wjeździe do Harrison w stanie Arkansas.Demotix/Corbis „Kochać swoich to nie rasizm” – bilbord Klanu przy wjeździe do Harrison w stanie Arkansas.
Biały autobus przez ulice Memphis mknie... Na manifę KKK i Narodu Aryjskiego.Zuma/Forum Biały autobus przez ulice Memphis mknie... Na manifę KKK i Narodu Aryjskiego.

Richard Nichols nie ma nic do ukrycia. Na swojej stronie na Facebooku zamiast zdjęcia profilowego umieścił logo Ku-Klux-Klanu. W jego galerii zdjęć znajdujemy wizerunek mężczyzny w białych szatach i spiczastym kapturze zakrywającym twarz. – Oczywiście, że to ja, w stroju ceremonialnym – potwierdza ochoczo. W rubryce „praca” Richard wpisał: oficer w Ku-Klux-Klanie (KKK). To jego zawód i powołanie, a zarazem największy powód do dumy tego 43-latka z Tennessee, który niczego więcej w życiu nie osiągnął.

Świat usłyszał o Richardzie w grudniu ub.r., gdy jego nazwisko pojawiło się na liście kilkudziesięciu rasistów opublikowanej przez hakerów spod szyldu Anonymous. Była to reakcja na śmierć murzyńskiego nastolatka, zastrzelonego w Ferguson przez białego policjanta. Po tym wypadku w Stanach Zjednoczonych wybuchły gwałtowne protesty. Nie wszyscy byli jednak oburzeni działaniami funkcjonariusza: KKK wezwał otwarcie, by udzielić mu wsparcia, i z powodzeniem zorganizował zbiórkę pieniędzy na jego rzecz. Od tamtej pory Anonymous starają się ujawniać powiązania między policjantami z Ferguson a Ku-Klux-Klanem i demaskować najbardziej zajadłych rasistów. Richardowi to nie przeszkadza. Na wieść o zamieszkach chciał natychmiast jechać do Ferguson, by wspomóc tamtejszy oddział swej organizacji. – Niestety, nie dostałem pozwolenia na przyjazd – wyznaje. Czyżby był zbyt krewki i popędliwy nawet jak dla kierownictwa Klanu?

Mroczni biali rycerze

Myliłby się ten, kto by sądził, że ta organizacja, wsławiona serią morderstw, linczów i podpaleń, jest już reliktem przeszłości. Choć rozbita na co najmniej tysiąc oddziałów i grupek, które czasem ze sobą współpracują, a innym razem zawzięcie rywalizują, pozostaje jednak zaskakująco żywotna. Ku-Klux-Klan wciąż jest obecny w około 30 amerykańskich stanach, głównie w południowej i środkowej części kraju. A nawet zyskał nowy impet po wyborze Baracka Obamy na prezydenta i coraz butniej podnosi głowę.

Świadczą o tym choćby niedawne wydarzenia w miasteczku Selma w Alabamie. Na początku marca b.r. członkowie KKK zakłócili obchody 50 rocznicy „krwawej niedzieli”, mające upamiętniać brutalne spacyfikowanie przez policję pokojowego marszu na rzecz równych praw obywatelskich. Tamtego dnia przed każdym domem w mieście pojawiły się ulotki Ku-Klux-Klanu, w których ten wzywał mieszkańców, by dołączyli do jego szeregów. W oddalonym o 600 km mieście Harrison w stanie Arkansas, uważanym obecnie za główny bastion Klanu, jego obecność zaznacza się jeszcze dobitniej. Przybyszów wjeżdżających do miasta witają rozstawione na rogatkach bilbordy o rasistowskiej wymowie.

Ta małomiasteczkowa, zubożała część Ameryki, na dobrą sprawę nigdy nie zerwała z demonami przeszłości. To prawda, że Klan jest dziś bardzo daleki od rekordowej liczby czterech milionów członków notowanej w latach 20 XX w. Obecnie jest ich zaledwie cztery tysiące w całym kraju – według ustaleń Southern Poverty Law Center (SPLC), kancelarii prawnej zajmującej się badaniem i ściganiem ugrupowań rasistowskich. Z drugiej strony takich grupek jest dziś o połowę więcej niż przed dziesięciu laty. Część tzw. white trash, czyli białych z nizin społecznych, wyraźnie się radykalizuje. Winny jest kryzys gospodarczy, brak edukacji, większy przyrost naturalny wśród przedstawicieli mniejszości, a wreszcie zazdrość wobec imigrantów nierzadko lepiej radzących sobie w życiu.

Około dwustu takich rasistowskich grup otwarcie nawiązuje do tradycji Ku-Klux-Klanu. Nazywają siebie „rycerstwem aryjskiego narodu panów”, „samotnymi wilkami” albo „białymi rycerzami Ameryki”. Niektóre z tych grupek liczą tylko kilku albo kilkunastu członków, gdy tymczasem inne zrzeszają nawet kilkuset aktywistów. Mają swoje stacje radiowe, gazety i strony internetowe. Łączy ich nienawiść do innego – którym równie dobrze może być Murzyn, jak i Latynos, homoseksualista lub muzułmanin. A także wspólna obsesja na punkcie „supremacji białej rasy”, której należy bronić za wszelką cenę. Choć głoszą jawnie ekstremistyczne poglądy, to pierwsza poprawka do konstytucji, gwarantująca wolność słowa, zapewnia im zupełną bezkarność.

Korporacja w konspiracji

Wspólną cechą tego środowiska jest także skłonność do paranoi i głoszenia przeróżnych teorii spiskowych. Czy są groźni? I tak, i nie. – Z jednej strony nie mają takich koneksji i wpływów, jak ich przodkowie przed kilkudziesięciu laty. To w większości słabo wykształceni biali faceci z niższych warstw społecznych. A równocześnie są w stanie zaplanować i przeprowadzić masowy atak – mówi Mark Potok, rzecznik SPLC. Przed dwoma laty FBI zatrzymało np. dwóch inżynierów powiązanych z Ku-Klux-Klanem, którzy chałupniczymi metodami przygotowywali broń. Chcieli ją wykorzystać do „zabicia Obamy i jak największej liczby muzułmanów”.

Co jeszcze chodzi po głowie członkom KKK? Choć ze względu na amerykańskie prawodawstwo nie muszą się specjalnie ukrywać, wcale nie tak łatwo nawiązać z nimi kontakt. Jak każda szanująca się zakonspirowana organizacja, Klan zakazuje swoim członkom komunikowania się z „obcymi”, a już tym bardziej z dziennikarzami. Redakcja francuskiego tygodnika „L’Obs” skontaktowała się z 30 członkami tej organizacji. Tylko Nichols odpowiedział. Żądza sławy? A może ze względu na swą wysoką pozycję w strukturach Klanu ma większą swobodę i może robić, co mu się żywnie podoba? W każdym razie chętnie się zgodził na spotkanie. Doszło do niego w pewien sobotni wieczór w centrum handlowym w miasteczku Columbia, o godzinę drogi od Nashville. Trudno zgadnąć, dlaczego wskazał akurat to obskurne miejsce odwiedzane głównie przez ubogie murzyńskie lub latynoskie rodziny…

Choć jego zdjęcia zamieszczone w internecie sugerują, że Richard jest typem zadziornego osiłka w typie Rambo, to na spotkanie przybył niewysoki, krępy facet w kapeluszu, wyciągniętym swetrze i starych dżinsach. W trakcie rozmowy od czasu do czasu wybuchał nerwowym śmiechem, demonstrując przy tym szczerbatą szczękę. Jak sam twierdzi, stracił zęby w bójce „z bandą dziesięciu czarnuchów”, którzy gdzieś go znienacka przydybali. Co jakiś czas zerkał też przelotnie na dziwną parę przy sąsiednim stoliku. Jak się okazało, była to jego osobista „ochrona” czy może raczej asysta. Richard ze względów bezpieczeństwa nigdzie nie rusza się bez świadków, służących mu także jako kierowcy.

Opowiadając o swoich przekonaniach, Richard nie jest zbyt elokwentny. Podkreśla, że chce „bronić swojej rasy, tak jak Murzyni bronią swojej”. Nie widzi w tym nic złego. – Tamci bez przerwy rozgrywają kwestię rasową, bo dziś w tym kraju każdy boi się zostać zaszufladkowany jako rasista, ale ja się nie dam zastraszyć! – deklaruje. Ogólnie nie lubi obcych, „którzy dostają pomoc, podczas gdy białym nic się nie należy”, i żywiołowo nienawidzi Obamy, który chciałby „ściągnąć do kraju rzeszę nielegalnych imigrantów”. Nie podoba mu się obecny obraz amerykańskiej polityki, tęskni do starych, dobrych czasów, kiedy to w miejscach publicznych obowiązywała segregacja rasowa. – Nie chcę mieć tych ludzi koło siebie. Chcę pozostać wśród swoich – mówi.

Pulaski segreguje

Jego największą obsesją jest kwestia czystości rasy – twierdzi, że taki nakaz płynie wprost z Biblii. – Wszystko jest tam napisane. Nie można robić nic wbrew Pismu Świętemu – kwituje ten południowiec, który każdą wypowiedź kończy wtrętem „Niech cię Bóg błogosławi”. Pomijając status „imperialnego oficera amerykańskiego białego rycerstwa”, Richard nie ma tak naprawdę niczego więcej. Ani pieniędzy, ani rodziny, ani porządnego dachu nad głową. Mieszka z narzeczoną Crystal w przyczepie kempingowej, dzielonej z inną parą. Jego dziewczyna, która pochodzi z biednego domu i zarabia na życie jako sprzedawczyni w sklepie monopolowym, przystąpiła do organizacji przed kilkoma miesiącami – „z miłości i przekonania”. Klan to ich rodzina, ostoja tożsamości, ale także źródło drobnych zysków, bo Richard twierdzi, że obecnie pracuje dla organizacji na pełen etat. Zbiera składki członkowskie, po kilkanaście dolarów miesięcznie od jednej rodziny.

Kim są aktywni członkowie płacący składki? – Różnie, są wśród nas policjanci, a nawet lekarze, w sumie ludzie ze wszystkich środowisk. Maski są właśnie po to, żeby nie było wiadomo, o kogo chodzi – wyjaśnia. Oprócz tego do zadań Richarda należy prześwietlanie kandydatów na nowych członków Klanu i tropienie jego wrogów. Twierdzi też, że od czasu do czasu pomaga policji. – Zahamowaliśmy handel narkotykami w mieście – chwali się. A co z wieszaniem, paleniem i linczami? – To nasza historia, której nie będę się wypierać, ale czasy się zmieniły – mówi takim tonem, jakby tego żałował.

Richard pochodzi z Pulaski, ośmiotysięcznej mieściny w stanie Tennessee. Na tych biednych, na poły wiejskich obszarach przeciętny roczny dochód na jedno gospodarstwo domowe wynosi 17 tys. dolarów – to dwukrotnie mniej niż w całym stanie i pięciokrotnie mniej niż średnia krajowa. Choć Pulaski jest nędzną, zapadłą dziurą, to miejscowi mają powody do dumy. To właśnie tu 24 grudnia 1865 r. powstał Ku-Klux-Klan. Założycielami było sześciu weteranów, którzy w zakończonej właśnie wojnie secesyjnej walczyli po stronie konfederatów. Początkowo Klan był przede wszystkim swego rodzaju bractwem, którego członkowie mieli wesoło spędzać czas przy kieliszku, pomagać sobie nawzajem oraz dbać o wdowy i sieroty po poległych żołnierzach Południa.

Z czasem zaczęli tworzyć coraz bardziej zakonspirowany światek, z rozbudowaną hierarchią, ezoteryczną mitologią i zakodowanym językiem. Aurę tajemniczości wzmacniały dziwaczne stroje i kaptury zakrywające twarz. Pod przywództwem Nathana Bedforda Forresta, byłego generała, Klan przekształcił się z czasem w paramilitarną organizację broniącą supremacji białych oraz niewolnictwa. Grupa szybko weszła na drogę przemocy. Utraciwszy nad tym kontrolę, Forrest próbował nawet ją rozwiązać. Na próżno. Klan już na dobre wrósł w krajobraz Południa. Zresztą w Pulaski, tuż przy ratuszu, wciąż znajduje się tablica upamiętniająca powstanie Ku-Klux-Klanu. Władze miejskie, choć zakłopotane tym dziedzictwem, nie były zdolne podjąć decyzji o jej usunięciu i ostatecznie postanowiły tylko ją odwrócić…

– To część naszej spuścizny – mówi Aly, młoda kelnerka z jedynego baru w Pulaski. Po dziś dzień ta mieścina, w której czarni stanowią 30 proc. mieszkańców, nie jest wolna od segregacji. – Jest tylko dwóch Murzynów, którzy czasami tu zaglądają. W sumie nie wiem po co. Mają swoje miejsca, my mamy swoje i raczej staramy się między sobą nie mieszać – tłumaczy. Twierdzi, że jej rodzice nie byli szczególnie zagorzałymi zwolennikami Klanu. Mimo to jej brat nosi imię Nathan, na cześć założyciela organizacji. Nadal co roku w miasteczku odbywa się wielki zlot dziwacznych zjaw w białych szatach i kapturach oraz święto „dziedzictwa kultury amerykańskiej i europejskiej”.

Odejdź, Jacku Danielsie!

Richard dorastał w tej atmosferze. Jego ojciec był członkiem Klanu i dziadek też do niego należał. On sam w wieku 13 lat rzucił szkołę. Imał się drobnych zajęć, najpierw na farmie, a później jako kierowca, dopóki nie odebrano mu prawa jazdy. Potem został bez żadnej roboty. Ceremonię inicjacyjną z modlitwami i paleniem krzyża, którą przeszedł w wieku 18 lat, wspomina jako najpiękniejszy dzień życia. – To jak chrzest – mówi. Na tę okazję nauczył się na pamięć biografii Forresta, zakodowanego języka oraz wszystkich znaków i symboli.

Według jego zapewnień w tym względzie nadal nic się nie zmieniło, a inicjacje są dziś równie wspaniałym przeżyciem jak dawniej. – To się zaczyna jak rodzinny piknik – mówi. Tyle że potem, w nocy, wszystko się zmienia. Pojawiają się powłóczyste szaty, kaptury i płonące krzyże. – Jesteśmy jak wielka rodzina, bracia i siostry – opowiada z zapałem. Jest tylko jedno „ale”: Ograniczamy spożycie alkoholu, bo gdy pojawia się nasz stary druh Jack Daniels, sytuacja może się wyrwać spod kontroli. Po whiskey głowy się grzeją i ludzie zaczynają gadać o sznurach, spluwach, wieszaniu i takich tam… Wiecie, co chcę powiedzieć, no nie?

na podst. L’Obs

***

Dlaczego Biały Dom jest biały

Co najmniej pięciu prezydentów USA było członkami Ku-Klux-Klanu

William McKinley (czas urzędowania: 1897–1901)

Woodrow Wilson (1913–1921)

Warren G. Harding (1921–1923)

Calvin Coolidge (1923–1929)

Harry Truman (1945–1953)

***

Ku-Klux-Klan

1865 W Pulaski powstaje organizacja białych weteranów wojny secesyjnej z Południa

1867 Nathan Bedford Forrest ogłasza Konstytucję KKK („świętym celem jest utrzymanie wyższości białej rasy w tej republice”)

1871 Kongres USA wprowadza The Klan Act. Aresztowania członków KKK, stan wojenny w Karolinie Płd.

1877 Delegalizacja Klanu w całych Stanach

1915 Odrodzenie Klanu: udział w I wojnie światowej, hasła antyimigracyjne

1944 Upadłość sądowa Klanu (niezapłacone podatki)

Po II wojnie światowej powstają grupki przeciwników zniesienia segregacji rasowej, ale nie tworzą oficjalnej struktury ogólnokrajowej 

17.04.2015 Numer 08.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną