Artykuły

Narodziny ciałokracji

Operacje plastyczne

Numer 08.2015
Zachodnia koncepcja piękna, wyeksportowana w świat poprzez reklamy, modę i kino, stała się potężna i wszechobecna. Zachodnia koncepcja piękna, wyeksportowana w świat poprzez reklamy, modę i kino, stała się potężna i wszechobecna. Corbis
Dziś każdy chce być piękny. Nigdy nie używano tylu kosmetyków, a chirurdzy plastyczni przerabiają każdy kawałek ludzkiego ciała. Jest tylko jeden problem: wszyscy się do siebie upodabniamy.
88-letni dr Pitanguy dalej operuje, ale sam postrzega siebie jako psychologa, który za pomocą skalpela uzdrawia duszę.Rex/EAST NEWS 88-letni dr Pitanguy dalej operuje, ale sam postrzega siebie jako psychologa, który za pomocą skalpela uzdrawia duszę.
Ivo Pitanguy operuje bogatych na co dzień, a biednych od święta.Bloomberg/Getty Images Ivo Pitanguy operuje bogatych na co dzień, a biednych od święta.
Miss seniorPolaris/EAST NEWS Miss senior
Mała MissMCT Mała Miss
Dwutygodnik Forum

Największa sieć klubów fitness w Europie, McFIT – od 2014 r. również w Polsce – nie nadąża ze znajdowaniem kolejnych nieruchomości pod swoje siłownie. Ale pogoń za pięknem – tym wypracowanym, wykupionym, a przede wszystkim wymarzonym – zaczęła się jakieś 50 lat temu od pewnego Brazylijczyka, Ivo Pitanguya. To „papież operacji plastycznych”, „Michał Anioł skalpela”, jak go niektórzy nazywają. 88-letni dziś Pitanguy dalej operuje, ale sam postrzega siebie jako psychologa, który za pomocą skalpela uzdrawia duszę. Chce tak długo pracować, jak długo może uszczęśliwiać ludzi. Do tej pory miał ponad sto tysięcy pacjentów, uszczęśliwił więc już średniej wielkości miasto.

Jego historia zaczyna się w 1961 r., gdy w Rio de Janeiro spłonął namiot cyrkowy pełen ludzi. Młody wówczas lekarz zwijał się jak mógł, by w ciągu tygodni ciężkiej pracy przywracać poparzonym ich twarze. A jego miłość do szczegółu, wyjątkowa dbałość, którą wielu kolegów krytykowało jako przesadną, doprowadziła go do otwarcia swojej własnej kliniki piękności – i do międzynarodowej sławy.

Na jedno kopyto

Zgodnie z dewizą chirurga każdy ma prawo do piękna, toteż jego klinika raz w miesiącu oferuje bezpłatne operacje plastyczne najuboższym Brazylijczykom. A byli też u niego ci wielcy: Brigitte Bardot, Sophia Loren, król Jordanii... Mało kto jednak się do takich zabiegów przyznaje. Jak choćby amerykańska aktorka Renée Zellweger, która do dziś nie powiedziała słowa o swojej operacji twarzy. W tych sprawach wciąż się milczy. A najlepiej, by inwazyjność zabiegu była minimalna: za pomocą botoksu czy kwasu hialuronowego, za to bez cięć i blizn. Im mniej zmian widać, tym lepiej. Niech ciało i twarz wyglądają „naturalnie”.

Mało kto o tym mówi, ale wszyscy to robią. Operacje plastyczne już dawno przestały być domeną gwiazd. Kto jest piękny, jest też szczęśliwy – podpowiada reklama. Recepta jest prosta. Oczywiście pojawiają się czasem oferty ekstremalne, jak wybielanie analne, czyli wybielanie skóry wokół odbytu, ale „zwykłym” zabiegom upiększającym poddaje się dziś coraz więcej przeciętnych ludzi. W roku 2013 wykonano na świecie 23 mln operacji i zastrzyków upiększających, a można się tylko domyślać, ilu ludzi o tym jeszcze marzy.

Pitanguy jest dumny z rewolucji, jaką zapoczątkował, ale martwi go owczy pęd, jedyny ideał, za którym się podąża. Młodość, szczupła sylwetka, długie nogi, prosty nos, płaski brzuch, gładka skóra, siła u mężczyzn, delikatność u kobiet. – Nieważne gdzie, wszyscy chcą wyglądać tak samo – mówi zaniepokojony chirurg. Czasem pociąga to za sobą niebezpieczne skutki – to, czego nie zapewniła natura, tworzy się na nowo w sposób mechaniczny. W Chinach wysoki wzrost uchodzi za dowód urody, więc niektórzy ludzie dla kilku dodatkowych centymetrów gotowi są ponieść ogromne ryzyko. Operacje wydłużania nóg poprzez łamanie kości i wkręcanie stalowych śrub są tam nielegalne, ale w podejrzanych klinikach przeprowadza się je masowo. W Afryce nie słabnie zainteresowanie niebezpiecznymi kremami wybielającymi, które często powodują zapalenia lub poparzenia skóry. Jaśniejszy odcień skóry uznawany jest jednak za źródło sukcesu. Zachodnia koncepcja piękna, wyeksportowana w świat poprzez reklamy, modę i kino, stała się potężna i wszechobecna.

Botoks zamiast lunchu

Londyński fotograf Zed Nelson zwiedził 18 państw w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, co uważamy w sobie za piękne. Jego cykl zdjęć nosi tytuł „Love Me”. Pomysł się zrodził, gdy artysta sobie uświadomił, że nie tylko sieciowe kawiarnie, sklepy czy restauracje są wszędzie takie same, ale podobni do siebie stają się również ludzie. Wszędzie te same reklamy kosmetyków, ci sami dostawcy. – Ten ideał sprzedały nam wielkie koncerny. Zachodnie stereotypy stały się nową formą globalizacji – mówi Nelson.

Na jego pracach widzimy 13-latkę na obozie odchudzającym dla dzieci; wystylizowane kandydatki na Małą Miss; 22-letniego Christophera tuż po depilacji klatki piersiowej; kulturystę, który osłabł pod wpływem treningu, diety i odwodnienia i wylądował pod maską tlenową i kroplówką; twarze na reklamach kosmetyków, wszędzie takie same; Miss kobiecego więzienia w Rio. Albo zdjęcie rentgenowskie stopy 36-letniej Kristiny Widmer, która poddała się operacji Kopciuszek, czyli skróciła sobie po trzy palce u każdej ze stóp, ponieważ „bardzo lubi nosić buty Jimmy’ego Choo”.

37-letnia Niemka, Diana K. z Kolonii, wykupiła przed ślubem „pakiet upiększający” u swojej kosmetyczki. Plan był przewidziany na rok – kiedy botoks, kiedy kwas hialuronowy, kiedy operacja, wszystko dokładnie rozpisane – jej twarz miała być doskonała. I – jak twierdzi – tak właśnie było. Zamierza dalej poddawać się zastrzykom, cztery razy w roku. – Profilaktyka przed starością jest ważna. Przecież nie ma sensu zaczynać ze wszystkim, gdy stuknie pięćdziesiątka, gdy już trzeba sobie robić wycinanki – dodaje. W Iranie wśród kobiet zapanowała moda na poprawianie nosa. W niektórych dzielnicach Teheranu można spotkać dumnie kroczące Iranki z zabandażowanymi nosami. Noszą bandaże dłużej niż to konieczne, by podkreślić swój status i nowoczesność.

Świat oszalał na punkcie młodości. – Żyjemy w społeczeństwie, które wielbi młodość. Ze stron kolorowych magazynów, plakatów reklamowych i ekranów telewizyjnych wymazano ludzi starszych, przeciętnych i grubszych – konstatuje Nelson.

Według Ady Borkenhagen, psycholożki z uniwersytetu w Lipsku, w Ameryce panuje już „ciałokracja”. Świat, w którym rządzi piękno, na które nie wszystkich stać. Jeśli na pierwszy rzut oka można stwierdzić po samym tylko uzębieniu, do jakiej grupy społecznej należy dany człowiek, to mamy do czynienia właśnie z ciałokracją. W Stanach Zjednoczonych troska o piękno wykracza już poza siłownię i zdrowe żywienie, teraz nawet w przerwie obiadowej można wyskoczyć na botoks, czyli dokonać liftingu, który nie zajmuje więcej niż zjedzenie kanapki. To wszystko kosztuje, zwłaszcza że dochodzi jeszcze dentysta, fryzjer, trener czy kosmetyczka. W społeczeństwie następuje widoczny podział – na warstwę najniższą, tę zaniedbaną, z obwisłym brzuchem i okropnymi zębami, oraz na gibką i zamożną elitę, z zębami białymi jak perła.

Tymczasem w Korei Południowej szacuje się, że co druga młoda kobieta poddaje się operacji plastycznej. Tam matki ofiarowują córkom różnego rodzaju zabiegi i operacje z okazji zdanej matury. – Mamy pracować do 67 roku życia, lecz nikt nie powinien na tyle wyglądać – mówi Borkenhagen. To po części wyjaśnia, dlaczego chirurdzy plastyczni nazywają swoich klientów „pacjentami”, chociaż zgłaszają się do nich na ogół ludzie zdrowi. Jeśli jednak uznać starość za wygenerowaną przez społeczeństwo jednostkę chorobową, kuracja staje się zrozumiała.

No body is perfect

– Warto zwrócić uwagę, że wcale nie chodzi nam o piękno, tylko o „atrakcyjność” – podkreśla Arnd Pollmann, współautor książki „no body is perfect”. – Mamy do czynienia z wyścigiem zbrojeń przeciwko samemu sobie – dodaje. To dotyczy nie tylko rynku pracy, ale również rynku miłości. W dobie portali społecznościowych oraz aplikacji randkowych, jak np. Tinder, każdy chce wyglądać ciekawie, kreuje siebie na zdjęciach, nakłada specjalne instagramowe filtry, ponieważ pierwsze 150 milisekund przesądza o tym, czy uważa się kogoś za ładnego czy nie. Dziś mało kto ma czas na podryw w barze, za to aplikacja w telefonie komórkowym jest bezlitośnie szybka – za pomocą jednego dotknięcia możemy przewijać czy też odrzucać zdjęcia twarzy ewentualnych partnerów. W tym kontekście zamiast pytania „Kim jestem?” bardziej na znaczeniu zyskuje pytanie o to, „jaki mam być”.

Cokolwiek zrobisz ze swoim ciałem, ono i tak cię kiedyś zdradzi - Zed Nelson, fotograf

Tego obawia się też mistrz Pitanguy: przesady. A jego ojczysta Brazylia tu akurat króluje. W roku 2013 odbyło się tu ponad 1,49 mln operacji plastycznych, więcej niż w USA. Ciała nie da się dowolnie kształtować. Na końcu i tak dadzą o sobie znać geny, które nie pozwolą na wąskie biodra czy długie nogi. Prawda jest taka, że ideał, za którym podążamy, jest trudno osiągalny. A to może zranić. – Ten „wyścig zbrojeń” sprawia na koniec więcej cierpienia niż ulgi. To trochę jak w Tour de France: gdy jeden bierze doping, reszta musi za nim podążać. Tylko że gdy wszyscy stosują doping, nie ma to najmniejszego sensu. Ale i tak nikt nie przestaje go stosować – mówi Pollmann. Fotograf Nelson dość się już napatrzył na pogoń za pięknem. Dla tych, którzy się pogubili w wyścigu, ma tylko jedną, ale bardzo trzeźwą radę: Jednego możemy być pewni: na końcu ciało i tak nas zdradzi.

Stern, Der Spiegel

***

Nienormalna norma

Producenci leków wymyślają choroby, żeby wciskać ludziom swoje specyfiki, a przemysł urody co i rusz tworzy nowe standardy piękna. Kobiety i mężczyźni chcą mieć ciało w kształcie, o którym jeszcze parę lat temu nie wiedzieli, że istnieje. Nic dziwnego, większość z tych pomysłów pojawiła się na Twitterze i Instagramie w ciągu ostatnich trzech lat.

Thighgap (przerwa między szczytami ud). Lekarze twierdzą, że to wynik takiej a nie innej budowy ud i bioder. Innymi słowy: można być szczupłym i gibkim, a przerwy i tak nie będzie. U modelek zwykle pojawia się na plakatach za sprawą Photoshopu, czyli programu do obróbki zdjęć na komputerze.

Bikinibridge (most bikini). Chodzi o taki kształt ciała i ud, że u kobiety leżącej na plecach i fotografującej okolice bikini górna tasiemka bielizny kąpielowej odstaje od ciała, ponieważ się wspiera na kościach miednicy. Zaczęło się od żartu w internecie, ale kobiety publikują teraz swoje zdjęcia zupełnie na serio.

Monspubis. Tak, chodzi o wzgórek łonowy. Na okładce magazynu „Sports Illustrated” modelka została sfotografowana w trakcie zdejmowania i tak skąpych majtek. Nie da się nie zauważyć, że jej wzgórek łonowy jest mały. Eksperci nie ustalili jeszcze, jakie powinien mieć rozmiary u pięknej kobiety. Ale można już robić operacje plastyczne tej części ciała.

Sideboob, underboob. W dosłownym tłumaczeniu „boczny cycek” albo „podcycek”. Trend zapoczątkowały zdjęcia gwiazd z czerwonego dywanu, które występują w kreacjach bez biustonosza. Czasem suknia odsłania pierś z boku – i to jest właśnie „podcycek”.

Eight pack. Ośmiopak, czyli bardzo rozbudowany „kaloryfer”. Standard piękna mężczyzn, nieosiągalny dla większości ludności, zgodnie z którym mięśnie brzucha wyglądają jak u Brada Pitta w filmie „Podziemny krąg”. W magazynach ośmiopak to często dzieło grafików, specjalistów od makijażu i oświetlenia. – Dlaczego mamy oglądać filmy bez efektów specjalnych? Wszyscy rozumiemy, że to jest na niby – mówi model CJ Richards.

17.04.2015 Numer 08.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną