Artykuły

Na karnych koloniach

Wyspa straconych nadziei

Numer 13.2015
Slums Kaweni. Tu żyją ludzie bez dokumentów, bez pracy, bez przyszłości. Tu przychodzi na świat ich potomstwo. Slums Kaweni. Tu żyją ludzie bez dokumentów, bez pracy, bez przyszłości. Tu przychodzi na świat ich potomstwo. Sipa / EAST NEWS
Tropikalna wyspa Majotta to najbiedniejszy departament Francji. Połowę mieszkańców stanowią tu dzieci. Szybko się uczą życia – i szybko umierają.
Majotta jest piękna, ale biedna.Bios/EAST NEWS Majotta jest piękna, ale biedna.
Dwutygodnik Forum
Targ w Mamoudzou, mieście stołecznym.Tomasz Wierzejski/Fotonova Targ w Mamoudzou, mieście stołecznym.
Port na Pamanzi, drugiej co do wielkości wyspie departamentu Majotty.Lonely planet/Getty Images Port na Pamanzi, drugiej co do wielkości wyspie departamentu Majotty.

Tylko ostrożnie, bo to chuligańskie rejony. Na całej wyspie opowiada się o dzieciakach z Kawéni, że to zakapiory i złodzieje. Tyle że nikt nas tak naprawdę nie zna, bo nikt tu nie zagląda – mówi z ironicznym uśmieszkiem 23-letni Scott. W tej samej chwili wąską uliczką przebiega troje nastolatków. W palącym słońcu Amadou, Anis i Sékou pędzą co tchu na wysypisko. Codziennie rano przetrząsają tam ogromne wory śmieci. Starannie układają na ziemi wyciągnięte odpadki. Segregacja zajmuje tylko kilka sekund. Zgarniają resztki jedzenia i środków czystości. Potem, dźwigając całe naręcza tych „skarbów”, wspinają się do położonego na wzniesieniach Kawéni, największego osiedla slumsów we Francji. Tak, Francji, bo choć Majotta to mały skrawek lądu gdzieś na Oceanie Indyjskim, to formalnie jest częścią Francji.

Podobnie jak ci mali zbieracze setki dzieci żyją tam samopas – bez dachu nad głową, bez elektryczności i bieżącej wody, a nawet bez jedzenia. Mieszkają w ścisku w tzw. banga, czyli małych blaszanych barakach. Nastolatki na ogół dają już sobie rade same. Jeśli chodzi o najmłodsze dzieci, to w wielu wypadkach ich jedynym opiekunem jest starszy brat lub siostra. To ci „duzi”, sami mający niekiedy po 8–10 lat, biorą na siebie zadanie wykarmienia i wychowania nieporadnych maluchów.

Za daleko od Paryża

Codziennie rano muszą zejść ze wzgórza, by napełnić baniak wodą przy jedynym ujęciu wody pitnej: płatnej pompie, gdzie trzeba okazać kartę za 13 euro. Dla wielu z nich to nieosiągalna kwota. Przez oszczędność dzieciaki myją się w rzeczce w pobliżu osiedla, przypominającej brudny ściek. Aby się nie pluskać wśród śmieci, większość szuka dla siebie lepszych kąpielisk w górze rzeki. W tym celu wspinają się po urwistych, błotnistych i śliskich ścieżkach. Wystarczy jeden fałszywy krok i mogą spaść kilkadziesiąt metrów w dół. Te wspinaczki przerażają Scotta. – Gdyby tylko państwo i samorząd mogły jakoś zadbać o tę rzekę albo przynajmniej usunąć śmieci, byłoby super. Kiedy byłem mały, to kąpaliśmy się w czystej wodzie pełnej węgorzy i krewetek. Teraz jej nurt nie nadaje się do życia i często dochodzi tu do dramatów – mówi.

28-letni Moustoifa siedzi na skale i popija piwo bezmyślnie wpatrzony w dal. – Dzieciaki chodzące nad rzekę nie mają zapewnionej żadnej ochrony – mówi ten ojciec siedmiorga maluchów. Kilka miesięcy temu jego czteroletnia córeczka została porwana przez powódź błotną. Po tej tragedii poszedł z interwencją do władz miejskich, ale urzędnicy go zbyli. – Potraktowali mnie jak kretyna. Nic nie odpowiedzieli. Nikt nie zareagował. Wręczyli mi po prostu akt zgonu. W następnych tygodniach obiecywali, że niedługo ktoś się do mnie odezwie. Ale pies z kulawą nogą się nami nie zainteresował.

Majotta, francuska wyspa na Oceanie Indyjskim na zachód od Madagaskaru, leży wystarczająco daleko, żeby władze w Paryżu nie wiedziały, co się tam dzieje. W 2011 r. otrzymała status departamentu, ale pod wieloma względami w niczym nie przypomina pozostałych stu francuskich departamentów. 95 proc. ludności stanowią muzułmanie. O ile przeciętnie francuskie departamenty przeznaczają 60 proc. swego budżetu na cele społeczne i edukację, to na tej tropikalnej wyspie ów wskaźnik wynosi zaledwie cztery procent. Odbija się to m.in. na poziomie kształcenia. Prawo do edukacji jest czysto umowne: wśród osób w wieku produkcyjnym jest 58 proc. analfabetów.

Co drugi spośród 212 tys. mieszkańców ma poniżej 17 lat. Według oficjalnych danych ponad 3,5 tys. nieletnich żyje tam bez rodziców lub opiekunów. Philippe Duret, dyrektor organizacji Tama (w języku maore – „Nadzieja”) niosącej pomoc wykluczonym mieszkańcom wyspy, podkreśla, że takich „bezpańskich” dzieci jest z pewnością dużo więcej. – Ile naprawdę? Nie potrafię powiedzieć. Nikt tego nie wie i wydaje się, że nikogo to nie obchodzi.

Jak pompa ssąca

Dzieci te żyją samopas, bo ich rodzice – w większości obywatele pobliskich Komorów nielegalnie przebywający na terytorium Francji – zostali odesłani do domu. Prawo nie pozwala deportować nieletnich, więc pozostają na wyspie, ale to nie oznacza, że władze zamierzają poświęcać im uwagę. Dzieci imigrantów są zdane na siebie i muszą dawać sobie radę. – Jest ciężko, choć nasi rodzice zawsze w końcu wracają – pociesza się 15-letni chłopak, którego matkę deportowano kilka tygodni temu. To prawda, tyle że taki powrót następuje zwykle dopiero po kilku miesiącach, jeśli nie latach.

Komorczycy, którzy kiedyś chętnie przemieszczali się z jednej „siostrzanej” wyspy na drugą, mają teraz ogromną chętkę na to, aby osiedlać się na stałe na Majotcie. – Przyjeżdżamy tu, licząc na lepszą opiekę medyczną, dostęp do szkół i z nadzieją, że kiedyś dostaniemy francuskie obywatelstwo – wyjaśnia Echat, imigrant z oddalonej o 70 km wyspy Anjouan. Odkąd w 2002 r. po raz pierwszy trafił na Majottę, wydalano go już sześciokrotnie. Za każdym razem wracał, bo ma tu sześcioro własnych dzieci i dwoje innych, które oddali mu pod opiekę znajomi z Komorów.

Od czasu wprowadzenia w 1995 r. przepisów ograniczających swobodę poruszania się w obrębie archipelagu, ludzie tacy jak Echat nie mają właściwie innego sposobu, aby dostać się na Majottę, jak tylko potajemna, kosztowna i ryzykowna przeprawa przez morze na chybotliwych rybackich łódkach zwanych kwassa. Takie rejsy bywają bardzo niebezpieczne, coraz trudniej też zmylić straż przybrzeżną, która ustawicznie zaostrza kontrole. Nikogo to jednak nie odstrasza. Tym bardziej że potężna i zasobna Francja sąsiaduje tu z jednym z najbiedniejszych krajów świata (Komory są na 26 miejscu od końca na liście zamożności państw według PKB).

– Francuska obecność na Majotcie działa jak pompa ssąca. Władze próbują sobie jakoś poradzić z napływem imigrantów, ale wynikiem tej polityki jest produkcja sierot – mówi Jean-François Corty, kierujący misją humanitarną organizacji Lekarze bez Granic. Administracja lokalna nie potrafi sprostać takim problemom jak ciężkie niedożywienie, które dotyka 10 proc. nieletnich, wysoki wskaźnik umieralności dzieci (czterokrotnie wyższy niż w europejskiej części Francji) czy nasilenie różnych epidemii – i to w sytuacji, gdy 75 proc. mieszkańców nie jest objętych świadczeniami społecznymi. Paul, który od dziesięciu lat pracuje jako pediatra w szpitalu na Majotcie, nie kryje oburzenia. – Niedożywienie, odwodnienie, trąd, gruźlica, choroby układu oddechowego są na porządku dziennym. Wszystkie te patologie są wynikiem ubóstwa. Powiedzmy sobie jasno: na terytorium Francji dzieci umierają z biedy!

Dzieciaki bywają zdane na własne siły nawet wówczas, gdy ich rodzice przebywają na Majotcie. „Tata odszedł” – to zdanie słyszy się tutaj na okrągło. Wielu mężczyzn na Komorach nie poczuwa się do rodzicielskich obowiązków i opuszcza nawet wielodzietne rodziny. Opieka nad liczną gromadką pociech spada wówczas na samotne matki. W rezultacie już nastoletnie dzieci odchodzą z domu, żeby „zwolnić trochę miejsca w izbie i ulżyć matkom, które często nie mają za co wykarmić nawet najmłodszych dzieci” – wyjaśnia Scott, który opuścił rodzinny dom w wieku 13 lat.

– Krew mnie zalewa, jak patrzę na tych naszych nieodpowiedzialnych chłopów! To przez nich tyle dzieci sypia nocą na chodnikach! – wykrzykuje Bihaoi, która przybyła na francuską wyspę z Komorów w 1994 r. Choć wychowuje już pięcioro własnych dzieci, to tak jak wiele kobiet na Majotcie zgodziła się przyjąć jeszcze jednego brzdąca, przyjaciela swojego syna. – Co sobie myślą ich ojcowie? Gdzie oni są? Kobiety nie są w stanie same wychować wszystkich dzieci.

Nuda rodzi przemoc

Wyspa jest pełna „bezpańskich” nieletnich, którzy nie mają nic do stracenia i nierzadko popełniają przestępstwa, żeby zapewnić sobie środki przetrwania. Colombe, była nauczycielka współpracująca dziś z katolicką organizacją charytatywną, nie ma cienia wątpliwości, że to się źle skończy. – Wszystko w końcu trzaśnie, i to niedługo. Liczba włamań i kradzieży wciąż rośnie, a prawie wszystkie popełniają nieletni, rośnie też konsumpcja narkotyków, przemoc szaleje nawet w szkołach – mówi. Dzieci uzbrojone w maczety, metalowe pręty i potężne kije biją się między sobą z wielką zaciekłością. – Nie, my już nie będziemy spokojni! Potrzebujemy pomocy! Przemoc rodzą bezrobocie i nuda. A odpowiedzialność za to spada na państwo, a nie na nas, młodych! – ryczy wściekle 17-letni Bounou.

Na Majotcie tylko 13 proc. młodych ludzi w wieku do 29 lat ma stałe zatrudnienie. – To jest piekło. Nie ma tu nic do roboty. Przez cały czas tylko siedzisz bezczynnie i czekasz, aż coś się wydarzy. W końcu zasypiasz znudzony. W gruncie rzeczy lepiej by było, żebym mógł spać przez cały czas, bo jak nie śpię, to jest mi źle i przychodzą mi do głowy różne głupie myśli – mówi 20-letni Adams. Jego koleżanka, 18-letnia Hadidja, która ambitnie zapisała się do szkoły dla dorosłych prowadzonej przez jedną z organizacji charytatywnych, dodaje: Młodzi ludzie na naszej wyspie biją się między sobą, kradną, rabują i ćpają, bo nie mają nic lepszego do roboty. Ale wszyscy mają to gdzieś, wszyscy zamykają oczy.

Les Inrockuptibles, La Croix

***

Majotta

Wyspa na Oceanie Indyjskim, część archipelagu Komorów. Od 1841 r. należy do Francji, pozostała przy niej po ogłoszeniu niepodległości Komorów w roku 1975. Od 2011 r. ma status departamentu i terytorium zamorskiego. W 2014 r. włączona do Unii Europejskiej.

Powierzchnia całkowita: 374 kmkw.

Ludność: 212 tysięcy

Religia: islam (95 proc.), religie etniczne, protestantyzm, katolicyzm

Język urzędowy: francuski

Języki lokalne: swahili, maore, malgaski

26.06.2015 Numer 13.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną