Artykuły

500 powodów, aby umrzeć

Powrót Amy

Numer 15.2015
Amy Winehose zdobyła w swojej karierze aż pięć statuetek Grammy. Amy Winehose zdobyła w swojej karierze aż pięć statuetek Grammy. Gutek Film
Była gwiazdą, ale zabiła ją sława. Miała 27 lat, jak Jimi Hendrix, Janis Joplin, Kurt Cobain i Jim Morrison. Klub 27 zyskał kolejnego członka. Opowiada o tym film „Amy”.
30 lipca wchodzi na ekrany dokumentalny film Alfa Kapadii
„Amy”.Gutek Film 30 lipca wchodzi na ekrany dokumentalny film Alfa Kapadii „Amy”.
Ojciec, Mitchell, porzucił rodzinę, ale zawsze się uważała za „córeczkę taty”.Getty Images Ojciec, Mitchell, porzucił rodzinę, ale zawsze się uważała za „córeczkę taty”.
Pierwszy menedżer Amy, Nick Shymansky (z lewej), wniósł cenny wkład do filmu. Obok reżyser Asif Kapadia.Getty Images Pierwszy menedżer Amy, Nick Shymansky (z lewej), wniósł cenny wkład do filmu. Obok reżyser Asif Kapadia.

Szczytowy punkt w jej karierze – 10 lutego 2008 r. w Los Angeles ogłoszono, kto zdobył nagrody Grammy. Amy Winehouse sięgnęła aż po pięć statuetek. Najlepsze nagranie roku prezentował piosenkarz Tony Bennett, wówczas 81-letni. Anthony Dominick Benedetto – bo tak brzmi jego prawdziwe nazwisko – wiele przeżył: ubogie dzieciństwo, II wojnę światową, mafię, rock and roll, problemy z fiskusem, kokainę.

Amy stała na małej londyńskiej scenie, wpatrzona w ekran. Ponieważ już wcześniej miała problemy z narkotykami, nie dostała wizy do Stanów Zjednoczonych. Gdy ujrzała Bennetta, na chwilę zapomniała o tych kłopotach. – Tato, to Tony Bennett! – zawołała do ojca. Mitch, muzyk, który zarabiał na życie jako taksówkarz w Londynie, dawał małej Amy słuchać nagrań Tony’ego Bennetta, Franka Sinatry, Elli Fitzgerald. Płyty niosły przekaz: „Hej, twoje życie jest coś warte. Czekają cię niepowodzenia, przeciwności losu, ale masz prawo do szczęścia”.

Jak w konfesjonale

Bennett ogłosił, że nagrodę zdobyła Amy Winehouse. Piosenka ma tytuł „Rehab” (Odwyk) i opowiada o odmowie pójścia na terapię. Już w pierwszej zwrotce wokalistka się chwali: „I ain’t got the time/ And if my daddy thinks I’m fine/ But I won’t go, go, go” (Nie mam na to czasu/ I mój tata uważa, że jestem OK/ Nie pójdę, nie, nie, nie). Ale już dawno nic nie było OK. Co prawda wówczas, w wieczór swojego triumfu, Amy uściskała członków zespołu, ojca i matkę. Gdy jednak pod koniec ceremonii najlepsza przyjaciółka powiedziała jej: Amy, jestem z ciebie taka dumna!, odpowiedź brzmiała: Tak nudno jest bez dragów…

To rozdanie nagród i jej późniejsza reakcja stanowią jedną z kluczowych scen w dokumentalnym filmie „Amy”, który właśnie wchodzi do kin. Reżyser, 43-letni Asif Kapadia, to syn indyjskich imigrantów, który dorastał w północno-wschodniej dzielnicy Londynu. – Nie było jednej przyczyny, dla której umarła. Takich przyczyn było pięćset – mówi filmowiec. Gdy 23 lipca 2011 r. znaleziono ją martwą w domu w londyńskiej dzielnicy Camden, zdumienia nie było, ale zapanował wielki smutek. Pisano o talencie stulecia, o najlepszej pieśniarce swego pokolenia.

Kapadia łączy artystyczną wrażliwość z cierpliwością i uporem. Cztery i pół roku temu pokazywano w kinach jego film o Ayrtonie Sennie, zawodniku Formuły 1, który zginął na torze w 1994 r. Reżyser prawie nie kręci nowego materiału, nie pokazuje naocznych świadków ani „gadających głów”. Komentarze i relacje przeplata materiałem znalezionym na twardych dyskach, w telefonach, aparatach fotograficznych. To metoda świeża, przekonująca, wciągająca.

Wraz ze swą ekipą zebrał 1500 godzin materiału zdjęciowego, ponadto przeprowadził ponad sto wywiadów z ludźmi, którzy wcześniej nie mówili o Winehouse: z lekarką, terapeutą, przyjaciółmi z dzieciństwa, producentami, ćpunami. Na spotkania nie zabierał kamery, tylko dyktafon. Czasem podczas rozmowy gasił światło. W ciemności pytanemu łatwiej było mówić. Prawie jak w konfesjonale. – Nie chcieliśmy scen z nieudanych występów pod koniec jej kariery, rejestrowanych przez dziewięć kamer w HD. To gówno – mówi Kapadia.

Kłębek sprzeczności

W filmie znalazło się za to czarno-białe wideo, na którym widać Spiky’ego Phila, pracownika nowojorskiego hotelu, który wystąpił jako świadek na ślubie Blake’a Fielder-Civila z Amy Winehouse w Miami. Widać, jak w barze ktoś nalewa piwo do szklanki. – Jestem spłukany. Kto zapłaci za to wszystko? – słychać podpity głos nowożeńca. – Amy! – odpowiada Spiky Phil. – W takim razie zamówmy butelkę Dom Perignon! – powiada świeżo upieczony małżonek. Cięcie. Biały jacht na błękitnych falach. Popołudnie po ślubie. Rozmarzona Amy w szortach i czerwonym biustonoszu tuli się do męża, który spogląda przed siebie triumfująco, jakby właśnie wygrał w Las Vegas. Rachunki zawsze płaciła ona.

„Amy” to coś więcej niż film o gwieździe pop. Dokument Kapadii po mistrzowsku opowiada o mężczyznach i kobietach, o władzy i bezsilności, o rodzinie i dzieciach, a także o świecie XXI wieku, o tęsknocie za pieniądzem, sławą, hajem i ekscesem. I o miliardach obrazów, w jakich ten świat znajduje odbicie, serwowanych przez całą dobę publice, która wciąż łaknie czegoś nowego.

Kapadia nie chciał wykorzystywać tej tragedii na nowo, dosypywać nowego materiału do tej góry na wpół pornograficznego chłamu, jaki zapełniał tabloidy. – Bez Nicka Shymansky’ego nie byłoby tego filmu – mówi. Shymansky odkrył Amy, gdy miała 16 lat. Był jej menedżerem, ale zwolniła go, gdy nalegał, by ją zawieźć do kliniki na odwyk. Mimo to zostali przyjaciółmi. Nie zabierał głosu po jej śmierci. Aż zobaczył „Sennę” i pomyślał: OK, ten facet może byłby odpowiedni…

Shymansky opowiada, że Amy była kłębkiem sprzeczności. Ich pierwsza rozmowa telefoniczna trwała dwie godziny. Proponował studio, pieniądze. Odmówiła. Ale dwa tygodnie później dostał przesyłkę pomalowaną w kwiatki i serduszka. Wewnątrz kaseta, dwie piosenki. Wsiadł do samochodu, wsunął kasetę, by posłuchać po drodze. Bomba. W tym uroczym, pierwszym okresie współpracy jeszcze nie wiedział, że Amy ma problemy. Na ramieniu nosiła tatuaż „Daddy’s Girl”, ale tata opuścił mamę dla innej kobiety, gdy dziewczynka miała dziewięć lat. Przestała chodzić do szkoły, jadła bez przerwy, wymiotowała. – Znalazłam najlepszą dietę na świecie. Jem wszystko, a potem wszystko zwracam – powiedziała matce.

Z tarczą lub na taczce

Gdy miała 13 lat, lekarz zapisał jej środek antydepresyjny Seroxat. Ale jedynym lekarstwem, które jej pomagało, była muzyka. – Godzina gry na gitarze i od razu czuję się lepiej – mówiła. Pisała wiersze, teksty piosenek. To był jej sposób na znalezienie swego miejsca w świecie, jakiejś stabilizacji. Zdawała sobie sprawę, jaka to krucha konstrukcja. W jednym z pierwszych wywiadów mówiła, że nie pragnie sławy. – Im więcej ludzie mnie widzą, tym bardziej staje się oczywiste, że jedyne, czego można ode mnie oczekiwać, to piosenki. Więc zostawcie mnie w spokoju!

Za pieniądze z debiutanckiego albumu „Frank” kupiła dom w Camden. Do tej dzielnicy londyńczycy wybierali się, gdy chcieli być na haju. Winehouse, nieśmiała i niepewna, próbowała się włączyć, pijąc sporo dla kurażu. – Nieraz byłam tak pijana, że trzeba mnie było na taczce zawieźć do domu – wspomina w filmie Kapadii. Zmieniła się. Więcej włosów, więcej tatuaży, podmalowane na czarno oczy. I poznała faceta, który się chwalił, że jest superpodrywaczem. Nazywał się Blake Fielder-Civil. W normalnym świecie byłby zerem. Leniwy, bez wykształcenia, rozdawał ulotki reklamowe przed klubem Trash. Jednak w Camden uchodził za charyzmatycznego bohatera. Szczycił się tym, że nie stroni od twardych narkotyków: heroiny, cracku.

Amy wdała się z nim w romans, który przerodził się w obsesję. Im częściej ją zdradzał, tym bardziej była pewna, że go kocha. Kiedy ją zostawił na parę miesięcy, zagubiła się. Próbowała się ratować alkoholem, ale i tak ciągle widziała go przed sobą. Nawet gdy otwierała lodówkę... Gdy budziła się rano, ściany były spryskane krwią, bo po pijanemu tłukła samą siebie. – Musisz z tym skończyć, natychmiast! – powiedział Shymansky. Chciał ją zmusić do kuracji odwykowej. Pokłócili się ostro, w końcu powiedziała: Pójdę na odwyk, jeśli tata się zgodzi.

Jednak Mitch myślał o karierze, sam też chciał być kiedyś słynnym piosenkarzem. – Amy nie potrzebuje żadnej terapii! – powiedział. Potrzebowała za to już wkrótce nowego menedżera. Nazywał się Raye Cosbert, wcześniej organizował koncerty. Od Amy oczekiwał tylko występów. Jak najczęstszych. W filmie Cosbert mówi, że zmiana menedżera to nic wielkiego. To jak założyć nowe konto w banku. I tym właśnie stała się Amy dla coraz liczniejszego grona osób. Kontem, z którego można czerpać pieniądze.

Uciekła znowu w muzykę. Stworzyła album, który miał się stać jednym z pierwszych bestselerów XXI wieku. „Back to Black” to mroczne, desperackie, a zarazem harde i dumne wyznanie fatalnej miłości do Blake’a. Ten typ ją rzucił, mimo to ona chodzi z podniesioną głową, chociaż otacza ją mrok. Wkrótce do niej wrócił, gdy tylko znów się pojawiła wielka forsa. Pobrali się. Ostrym kawałkiem szkła wydrapała sobie na brzuchu napis „I love Blake”. A Fielder-Civil grał rolę muzy. Utrzymywał, że to dzięki niemu powstał ten album, że Amy to jego dzieło.

3,9 promila

– Brałem twarde narkotyki i to mi się podobało. Amy próbowała ich wraz ze mną – mówi w filmie. Wkrótce w środku nocy u Shymansky’ego zadzwonił telefon. Był to spanikowany Blake: Amy mnie nie poznaje! – krzyczał. Shymansky wysłał oboje do najbliższego szpitala. We krwi Amy lekarze znaleźli crack i heroinę. Ostrzegali, że to krucha, młoda osoba. Jej organizm nie wytrzyma tego długo. W końcu zdecydowała się na terapię. Wkrótce jednak zwyciężył nałóg. Nie pomogło rozstanie z Blakiem, który trafił na 27 miesięcy do więzienia. – Na dobrą sprawę każdy mógł ją odwiedzić i ćpać razem z nią. Ludzie wynosili rzeczy z jej domu, bo jej to było obojętne – mówi Kapadia.

Po rozwodzie przestała ćpać, ale teraz zwalczała swe lęki i depresje alkoholem. W złe dni nieraz od rana wypijała butelkę – i nie ruszała się z łóżka. Shymansky spotkał ją kiedyś, na pół roku przed jej śmiercią, w restauracji. – Była okropnie smutna i samotna. Pragnęła, żeby było miło i normalnie, jak dawniej – wspomina. Pięć miesięcy później, podczas koncertu w Belgradzie, który miał rozpocząć jej comeback, usiadła na scenie. Zachowywała się jak pijana, nie pamiętała tekstów ani imion członków zespołu. Publiczność gwizdała i szalała, jak w rzymskim cyrku. Gdy miesiąc później ochroniarz znalazł ją w łóżku, myślał, że śpi. W pokoju leżały puste butelki po wódce. Sekcja wykazała we krwi 3,9 promila.

© Der Spiegel, distr. by NYT Synd.

***

Amy Winehouse

(1983–2011), angielska piosenkarka, autorka tekstów. Pochodziła z rozbitej rodziny żydowskiej, dorastała na przedmieściach Londynu. Śpiewała soul, pop, jazz, rhythm and bluesa. Nagrała trzy albumy, laureatka wielu wyróżnień, m.in. pięciu nagród Grammy. Nieprzeciętna uroda, skandalizujący tryb życia i liczne nałogi uczyniły z niej jedną z głównych bohaterek mediów plotkarskich i tabloidów początku XXI stulecia. Zmarła wskutek przedawkowania alkoholu po dłuższej abstynencji. Reżyser Alf Kapadia poświęcił jej dokument „Amy”, który 30 lipca wchodzi na ekrany w Polsce.

23.07.2015 Numer 15.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną