Artykuły

Ruch w interesie, interes w ruchu

Petersburg pod czerwoną latarnią

Numer 19.2015
Wieczorami Tania dorabia w petersburskim lupanarze. Wiele dziewczyn skutecznie ukrywa swoją pracę przed partnerami i krewnymi. Wieczorami Tania dorabia w petersburskim lupanarze. Wiele dziewczyn skutecznie ukrywa swoją pracę przed partnerami i krewnymi. CZARNY KOT
Jaki klient, taki burdel. W Petersburgu znajdzie się nawet coś dla biednego imigranta.
Smutny dom uciech jest jednym z kilkunastu należących do tego samego właściciela. Mówią, że to „tania sieciówka”.CZARNY KOT Smutny dom uciech jest jednym z kilkunastu należących do tego samego właściciela. Mówią, że to „tania sieciówka”.
Dwutygodnik Forum

Zatrudniłem się jako wykidajło w burdelu w Petersburgu. Na jedną noc. Przychodzą tu głównie imigranci z Azji Środkowej. Do ich możliwości finansowych dostosowano „menu”: za dwa numerki, laskę i masaż płacą równowartość 25 dolarów. Połowę zabiera burdel, połowę dostają dziewczyny. Klienci z Azji Środkowej chętnie wybierają krajanki – można z nimi pogadać w ojczystym języku.

Agencja mieści się w zwykłym mieszkaniu. Ma własne wejście od podwórka. Pokoiki oddzielone są przepierzeniami. Przy drzwiach stoi „stelaż socjalny” – herbata ekspresowa, słoik z rozpuszczalną kawą, w lodówce – pojemniczki z jedzeniem, które dziewczyny przynoszą z domu. W przerwie mogą sobie je odgrzać. Jest też prysznic, obok kabiny stoi pralka, która na okrągło pierze ręczniki. Czyste suszą się na drążkach pod sufitem i na kaloryferach.

Dziewczynki, pokaz!

Wieczorem co chwilę wpadają ludzie, którzy pobierają paczki z kolorowymi ulotkami burdelu. Rozklejają je na słupach, w bramach, witrynach sklepowych, wkładają za wycieraczki samochodów. Pracują tak po 12 godzin. Władze miasta próbują walczyć z reklamowaniem domów uciech – np. powlekają rynny specjalną mazią, by uniemożliwić przyklejenie ulotek – ale rezultaty tych akcji są mierne.

– Dziewczynki, pokaz! – krzyczy burdelmama. Prostytutki jedna za drugą wychodzą do klientów. Ci siedzą na brudnej kanapie w wąskim korytarzu. Dziewczyny prezentują swoje wdzięki w samej bieliźnie, podają imię i chowają się w pokoikach. Klient wybiera, która mu się najbardziej spodobała. Dziewczyny nie są szczególnie seksowne ani ładne, wybór więc nie jest łatwy.

Dziewczyny prezentują się w bieliźnie, a klient wybiera. Ich uroda nie ścina z nóg, więc wybór nie jest łatwy

Milcząca, smutna Lena ma małe piersi i nieproporcjonalnie szerokie biodra, Dasza jest pulchna i krótkonoga, Farida – chyba najstarsza z załogi – ma pomarszczone dłonie, Katia i Kristina są bardzo wysokie i przy kości. Ich ciała składają się z fałdów tłuszczu, a wielkie biusty wylewają się ze staników. Goście biorą prysznic i odchodzą z wybranymi dziewczynami do ich kajutek. Po chwili słychać szepty i pojękiwania. Nie wiadomo, kto jest właścicielem tego przybytku. Burdelmama jest wstrzemięźliwa w dzieleniu się wiedzą, ale z jej skąpych wypowiedzi wyciągam wniosek, że w mieście jest jeszcze kilka podobnych lupanarów należących do tego samego właściciela, który ma dobre układy z policją. Można by rzec, tania sieciówka.

Jako ochroniarz zostałem wyposażony w nóż. Dozwolone są także kastety i kije bejsbolowe, broni palnej koledzy po fachu nie używają. Jest nas tu dwóch, mój partner też ma tylko nóż. W zeszłym roku trochę przesadził z uspokajaniem pewnego narwanego klienta – z pistoletu na gumowe pociski postrzelił delikwenta w nogi, policja zarekwirowała broń i do tej pory nie oddała. Zresztą, prawdę mówiąc, nóż też nie jest mu chyba potrzebny: jest o głowę wyższy ode mnie i dwa razy szerszy w barach. Chodzi na siłownię, jest na wysokobiałkowej diecie i nie stroni od sterydów.

Człowieczy los

Podobno niedawno pijany motocyklista urządził awanturę, bo prostytutka nie chciała go obsłużyć. Wyszedł na korytarz bez gaci i zaczął wrzeszczeć. Mój partner walnął go w szczękę i wystarczyło. Kiedy mówi, lekko się jąka, nie ma połowy zębów. Nigdy nie używa słów dotyczących seksu. Jedynym sposobem komunikowania się na ten temat z klientami jest charakterystyczny gest: uderza pięścią w otwartą dłoń. – Chłopaki, po to przyszliście? – pyta przestraszonych Uzbeków, którzy stają w drzwiach wejściowych. Kiwają głowami. Ochroniarz ich rewiduje, sprawdza, czy nie wnoszą zakazanych przedmiotów. Instruuje mnie, jak to się robi.

Musimy ściśle współpracować z burdelmamą, to ona wszystkim zawiaduje. Na jej stoliku leżą trzy telefony komórkowe, które dzwonią bez przerwy. Kobieta fachowo objaśnia rozmówcom, na co mogą liczyć. Za każdym razem pyta, ilu przyjdzie. Grupa nie może być zbyt liczna, trzeba uważać, by nie zaprosić bandytów, którzy chcą ograbić kasę. Takie naloty to częsta praktyka. Partner opowiada, jak niedawno Czeczeni wyczyścili sąsiedni bajzel: wyrwali kraty z okien, wdarli się do środka, ochroniarza pobili do nieprzytomności. – Wszystkie zęby mu wybili – mówi ze współczuciem też prawie bezzębny młodzian, a ja próbuję sobie wyobrazić, co bym zrobił, gdyby i mnie przyszło stawać w obronie tego smutnego domu uciech.

Z łazienki wychodzi Uzbek w samym ręczniku, rozgląda się niepewnie, chyba nie pamięta, jak wyglądała dziewczyna, którą wskazał dziesięć minut temu. Na pomoc przychodzi mu burdelmama. – Farida, chodź tu, zabieraj swojego mężczyznę! – woła. Uzbeczka wybiega ze swojej przegródki, łapie klienta za ręce. – Chodź, mój mężczyzno! – dyszy, udając namiętność. Farida naprawdę ma swojego mężczyznę. Mąż się nie domyśla, czym się zajmuje. Ona mu mówi, że jest kelnerką i pracuje na nocną zmianę. – Gdyby się dowiedział, to nie wiem, co by było – kończy naszą krótką rozmowę, którą i tak przerywa przyjście kolejnego klienta.

Gry i zabawy

Burdelmama twierdzi, że wiele dziewczyn utrzymuje męża lub kochanka, niektóre przesyłają pieniądze rodzinom w ojczyźnie. 18-letnia Kristina jest w Petersburgu od niedawna, przyjechała z Uzbekistanu. Cztery lata temu do tamtejszego burdelu zaprowadziła ją matka. Córka miała zarabiać na utrzymanie rodziny, dopóki ojciec nie wyjdzie z więzienia. Dostał wyrok za przemyt narkotyków. Potem wsadzili matkę – za prostytucję i stręczycielstwo. Kristina przyjechała więc do Rosji. Matka dzwoni z kolonii karnej niemal codziennie, dopytuje, ile zarobiła. Kristina, choć ma za sobą trudne przeżycia, nie wygląda na załamaną. Śmieje się, dowcipkuje z ochroniarzami, w obcisłej halce wygląda jak ludzik Michelina. Podchodzi do mnie i bez żenady proponuje: Chodź, zrobię ci loda. Darmo. Podobasz mi się.

Cały cierpnę, w tym momencie marzę, żeby wtargnęła tu grupa uzbrojonych Czeczenów i wybawiła mnie z głupiej sytuacji. – Zostaw go! – z opresji ratuje mnie burdelmama. W oczekiwaniu na klientów prostytutki palą, opowiadają sobie seriale i prowadzą rozmowy na tematy zawodowe. Rzeczowo omawiają rozmiary klejnotów ostatnio obsłużonych klientów i swoje doznania. Słownictwo mają przebogate.

– Farida, a jak się nazywa po uzbecku ta rzecz? – pyta mój partner.

– Kutak! – wypala Farida. Wszyscy chichoczą.

Jest już po północy. Burdel obsłużył na razie ponad dziesięć osób. Przyszło też kilku młodych chłopaków, wyglądali na uczniów starszych klas. Nie byłem pewien, czy są pełnoletni. Pokazali dowody. Obejrzeli dziwki, pośmiali się, pokrzywili i poszli, nie wybrawszy żadnej. – Specjalne życzenia? – pyta burdelmama kolejnego klienta przez telefon. – OK. Katia! – woła. Katia ma około czterdziestki. Patrzę, jak podchodzi do telefonu i zastanawiam się, kogo może zainteresować taka nieforemna, otyła kobieta, pomarszczona, z zepsutymi zębami. Okazuje się, że ma spore wzięcie, bo proponuje bardzo rozszerzony zakres usług. Dogaduje się właśnie z klientem, który ma niestandardowe życzenia. Za trzy tysiące.

Nad ranem pojawia się mężczyzna z wielkim workiem prezerwatyw. Dziewczyny pomagają mu rozpakować dobra. Kristina nadmuchuje jedną z prezerwatyw i bawi się nią jak balonem. Reszta przyłącza się ochoczo, odbijając kondom jak piłkę siatkową. Pod koniec zmiany burdelmama podlicza urobek: około 60 tys. rubli. To przychód lupanaru, drugie tyle zarobiły prostytutki. Niedługo będą mogły iść do domu. Rankiem przychodzi mało klientów.

Dobry gość, bo śpi

– Idź się zdrzemnąć – zachęca mnie burdelmama. Ale mam opory, bo łóżko dla ochroniarzy jest zajęte przez śpiącego klienta Faridy. Farida przeliczyła pieniądze, które ten jej klient – pijany Rosjanin – miał w portfelu i orzekła, że może jeszcze pospać pół godziny, później zostanie wystawiony za próg ze sturublówką w kieszeni; na metro wystarczy. Resztę Farida zatrzyma sobie jako opłatę za spędzony z nią czas. – Dobry klient, szybko skończył i usnął – uśmiecha się Uzbeczka.

Pozbycie się śpiocha należy do ochrony. Obudzony delikwent kaprysi jak małe dziecko, ale wreszcie daje się namówić do wyjścia. Obeszło się bez awantury. Zasypiam na 40 minut, ze snu wyrywa mnie ochrypły głos burdelmamy. – Dziewczyny, pokaz! – woła. Mimo nietypowej pory znalazło się dwóch chętnych. Dziewczyny są zaspane i rozczochrane. – Masz tu tysiąc – zwraca się do mnie burdelmama. – Jak będziesz dalej dla mnie pracował, to zarobisz więcej – kusi. – Podobasz mi się! – z boku podchodzi Kristina. Dziesiąta rano. Zaraz przyjdą chłopaki z ochrony na dzienną zmianę. Obiecuję burdelmamie, że zastanowię się nad propozycją. Na ulicy patrzę na mijających mnie mężczyzn. Staram się zgadnąć, który z nich trafi do „mojego” burdeliku.

na podst. takiedela.ru

***

Sami swoi

W Petersburgu działa około 20 „etnicznych” domów publicznych, w których pracują uzbeckie prostytutki, obsługujące przeważnie rodaków. Przybysze z poradzieckiej Azji Środkowej przyjeżdżają do Rosji – legalnie lub nie – na zarobek. Imają się najcięższych prac za niewielką zapłatą. Większość to mężczyźni, którzy rodziny zostawili w ojczyźnie. Co miesiąc wysyłają pieniądze do domu. Gnieżdżą się w podłych warunkach w wynajmowanych klitkach, po kilka, kilkanaście osób, by maksymalnie ograniczyć wydatki na utrzymanie. Na wydanie tysiąca rubli na intymne usługi rodaczek mogą sobie pozwolić tylko ci najlepiej zarabiający. Oprócz miejskich lupanarów funkcjonują też objazdowe przybytki płatnej miłości – ekipa prostytutek jeździ po budowach, na których pracują głównie imigranci. W takich przybytkach wizyta kosztuje znacznie mniej niż w burdelach w mieście.

fergana.ru

*

Więcej artykułów z gazet światowych w najnowszym wydaniu Dwutygodnika FORUM.

18.09.2015 Numer 19.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną