Artykuły

Z Księżyca do raju

Wyspa Książęca: miliarder buduje raj

Numer 25.2015
Kurort Bom Bom Island jest tu na razie główną atrakcją turystyczną. Wkrótce pojawią się inne. Kurort Bom Bom Island jest tu na razie główną atrakcją turystyczną. Wkrótce pojawią się inne. Eric Martin / EAST NEWS
Wyspa Książęca to rajski skrawek lądu w Zatoce Gwinejskiej. Miliarder Marc Shuttleworth postanowił zainwestować pokaźną część swego majątku, by zachować jej nieskażone dzikie piękno.
Dwutygodnik Forum
Roca Sundi - dawna rezydencja portugalskiej rodziny królewskiej.Eric Martin/EAST NEWS Roca Sundi - dawna rezydencja portugalskiej rodziny królewskiej.
Francesca Orlandi, specjalistka od rolnictwa tropikalnego, pracuje nad zagospodarowaniem dawnej plantacji.Eric Martin/EAST NEWS Francesca Orlandi, specjalistka od rolnictwa tropikalnego, pracuje nad zagospodarowaniem dawnej plantacji.
Klub Rosa Pao pełni funkcję lokalnego domu kultury.Eric Martin/EAST NEWS Klub Rosa Pao pełni funkcję lokalnego domu kultury.

Turkusowo-szmaragdowe morze, czerwona afrykańska gleba, gęstwina zielonej tropikalnej roślinności i kreolskie drewniane domki całe w żółciach, różach i fioletach… Príncipe jest wyspą tysiąca barw, której malownicze piękno natychmiast chwyta przybysza za serce. Mimo to wciąż pozostaje mało znanym miejscem na uboczu tradycyjnych turystycznych szlaków. Chyba tylko Portugalczycy potrafią bez trudu odnaleźć na mapie tę wulkaniczną wysepkę o powierzchni 142 kmkw. Wyspy Świętego Tomasza i Książęca, leżące w Zatoce Gwinejskiej w odległości około 250 km od wybrzeży Gabonu, to ich byłe kolonie, które odzyskały niepodległość dopiero w połowie lat 70. XX w.

Wcześniej bardzo długo nosiły miano „wysp czekoladowych” ze względu na bardzo rozwinięte uprawy kakao. Sto lat temu te dwie mikroskopijne wysepki były największym producentem tego surowca na świecie. Dziś jednak niemal nic nie pozostało z dawnych kolonialnych plantacji, na których wypruwali sobie żyły niewolnicy i nędznie opłacani robotnicy ściągani z innych portugalskich kolonii w Afryce. Wśród leżących odłogiem pól straszą tylko zrujnowane rezydencje dawnych panów.

Spadł im z nieba

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że na Wyspie Książęcej nie ma w ogóle niczego. W San António, jedynym miasteczku godnym tej nazwy, nie znajdziemy żadnych obiektów turystycznych, plaży, lodziarni i ani jednego sklepu z prawdziwego zdarzenia. Jednak miejsce to może zaoferować przybyszom coś nieporównanie cenniejszego: gościnność mieszkańców, roześmiane dziecięce buzie na każdej ulicy i nieskazitelną przyrodę. Ze wspaniałą naturą można zresztą obcować nie tylko na lądzie, ale też wypływając w morze, by obserwować wielkie żółwie i sunące w oddali majestatyczne wieloryby.

Wyspa mogłaby tak trwać wieki, z dala od cywilizacji i zgiełku współczesnego świata, z którym nie ma zresztą żadnego dobrego połączenia (tylko pięć razy w tygodniu ląduje tutaj stary turbośmigłowiec z Wyspy Świętego Tomasza). Tyle że zjawił się tam… „Człowiek z Księżyca”, za sprawą którego wszystko się zmieniło. „O Homem da Lua” to przydomek, jaki wyspiarze nadali Markowi Shuttleworthowi. Ten 42-letni południowoafrykański miliarder, który dorobił się ogromnego majątku w branży informatycznej i na spekulacjach finansowych, był bowiem jednym z pierwszych kosmicznych turystów (w 2002 r. poleciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną, płacąc za bilet 20 mln dolarów). Potem poświęcił się ochronie naszej planety, którą przez tydzień mógł oglądać z Kosmosu.

Ujęła go zwłaszcza Wyspa Książęca, leżąca w połowie drogi pomiędzy Kapsztadem a wyspą Man, gdzie Shuttlworth obecnie mieszka. Zachwyciły go jej dziewicze zakątki, tradycje i gorąca życzliwość pięciu tysięcy mieszkańców. To z myślą o nich sięgnął głęboko do portfela. Ostatnio np. kosztem ośmiu milionów euro sfinansował modernizację pasa startowego na wyspie, dzięki czemu będą mogły tam lądować większe samoloty. Jak przystało na informatycznego geniusza, zadbał też o to, aby zapewnić mieszkańcom szybki bezprzewodowy dostęp do internetu.

– To drobna kwestia, która ma jednak ogromne znaczenie dla miejscowej ludności, zwłaszcza dla młodych. My jesteśmy tu po to, by się podzielić z nimi swoim doświadczeniem. Pewnego dnia będą musieli sami rozreklamować swoją wyspę wśród turystów z całego świata. Lepiej więc, żeby już teraz nauczyli się internetu – mówi Paulo Andrade, portugalski menadżer odpowiedzialny za komercyjną i marketingową stronę tego przedsięwzięcia.

W ciągu najbliższych 15 lat Shuttleworth planuje zainwestować na wyspie w sumie 100 mln euro. Nie chodzi przy tym o to, aby otworzyć to miejsce na masową turystykę. W jego zamierzaniu Wyspa Książęca ma być ekskluzywną destynacją dla doborowego grona ludzi szanujących nieskazitelną przyrodę, ale także miejscowe tradycje i kulturę. Ma tu powstać zaledwie około setki apartamentów dla turystów, rozproszonych w kilku lokalizacjach. – To projekt turystyczny, ale także proekologiczny i humanitarny. Chcemy pokazać, że w Afryce jest możliwy zrównoważony rozwój opierający się na poszanowaniu biosfery – wyjaśnia Philippe Moreau, jeden z dyrektorów w HBD, funduszu inwestycyjnym założonym przez Shuttlewortha.

Przykładem była niedawna akcja zbierania plastikowych butelek na wyspie, zorganizowana z inicjatywy HBD. Każdy mieszkaniec, który zdał 50 pustych butelek, dostawał w zamian metalowy pojemnik wielokrotnego użytku (zwany „butelką biosfery”), który można napełniać przy jednym z wielu niedawno zainstalowanych ujęć wody pitnej. W kilka tygodni zebrano 300 tys. butelek. Projekt został sfinansowany po połowie przez Shuttlewortha i UNESCO.

Sam środek świata

Na razie główną atrakcją na wyspie pozostaje kurort Bom Bom Island, obejmujący 19 luksusowych bungalowów rozsianych w rajskiej scenerii na dwóch dzikich plażach, między dziewiczym lasem tropikalnym a lazurowym morzem. Idealne miejsce na relaks, gdzie można pływać i nurkować w ciepłych wodach. Hotel, zbudowany przed 30 laty przez Niemca, który dorobił się majątku podczas wojny domowej w Angoli, jest dziś własnością Shuttlewortha.

Jednak Bom Bom Island to tylko część projektu miliardera. Latem 2016 r. w Sundy zostanie otwarty nowy luksusowy ośrodek dla turystów. Niegdyś w tym miejscu istniała jedna z największych plantacji na wyspie, na której sześciuset ludzi uprawiało kawę i kakao. Człowiek z Księżyca wykupił te ziemie, by udaremnić plany rozpoczęcia upraw palmy olejowej, co miałoby niszczycielski wpływ na środowisko. I postanowił zbudować luksusowy hotel według projektu znanego francuskiego architekta Didiera Leforta. W Sundy niemal wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Niedawno skompletowano personel hotelu – tworzy go setka mieszkańców wyspy, których wysłano na szkolenie na Azorach. – Trzeba ich wszystkiego nauczyć, ale są pełni entuzjazmu i chętni do współpracy, bo wiedzą, że dostali wyjątkową szansę – opowiada Moreau.

Nie wszystko sprowadza się jednak do budowania hoteli. HDB ściągnął na wyspę 35 specjalistów z zagranicy, którzy mają pracować nad jej przyszłym rozwojem. Wśród nich jest 31-letnia Francesca Orlandi, ekspertka w dziedzinie rolnictwa tropikalnego, która od dwóch lat rozwija nowe projekty na dawnej plantacji Paciencia. A także nauczyciel angielskiego, który uczy gimnazjalistów języka Szekspira. Ważną rolę do odegrania mają też np. brytyjska specjalistka od ochrony żółwi morskich (ich jaja są łakomym kąskiem dla złodziei) i portugalska antropolożka badająca lokalną kulturę. – Bardzo się przywiązałam do Wyspy Książęcej i jej mieszkańców. Ta wyspa pozostaje na skrzyżowaniu wpływów z Afryki, Republiki Zielonego Przylądka, ale też z Brazylii i Karaibów – mówi 34-letnia Rita Alves, dla której największym odkryciem był teatr tchiloli. Patrząc na mapę naszego globu, można powiedzieć, że znajduje się w samym środku świata, pomiędzy niebem a morzem.

Le Figaro Magazine

11.12.2015 Numer 25.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną