Artykuły

Twoja przyszłość w twoich klockach

Budujący przykład Lego

Numer 02.2016
Od 10 lat Lego odnotowuje rok w rok wzrost sprzedaży o średnio 18 procent. Od 10 lat Lego odnotowuje rok w rok wzrost sprzedaży o średnio 18 procent. Lego / •
Zarządzania nauczyłem się w przedszkolu. Jestem więc właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – uważa Jørgen Vig Knudstorp, prezes grupy Lego.
Przed siedzibą firmy w Billund. Prezes nie może zapomnieć, czym kieruje.Niels Skovbo/Lego/• Przed siedzibą firmy w Billund. Prezes nie może zapomnieć, czym kieruje.
Jørgen Vig Knudstorp (ur. w 1968 r.), duński menadżer i ekonomista. Prezes Lego.Matt Aleksander/Lego/Dwutygodnik Forum Jørgen Vig Knudstorp (ur. w 1968 r.), duński menadżer i ekonomista. Prezes Lego.
Większość procesu produkcyjnego wykonują maszyny. Ludzie zajmują się głównie projektowaniem klocków i obsługą klientów.Lego/• Większość procesu produkcyjnego wykonują maszyny. Ludzie zajmują się głównie projektowaniem klocków i obsługą klientów.
Hala fabryczna w Billund na początku lat 60. Właśnie wtedy wypuszczono na rynek pierwsze miniaturowe miasta.Lego/• Hala fabryczna w Billund na początku lat 60. Właśnie wtedy wypuszczono na rynek pierwsze miniaturowe miasta.
Sokół Millenium z zestawu STAR WARS.Lego/• Sokół Millenium z zestawu STAR WARS.

Co roku to samo: podobno przed Gwiazdką ledwo nadążacie z dostawami, ale sklepy są pełne waszych produktów. Czy to chwyt PR?
Jørgen Vig Knudstorp: Nie, poinformowaliśmy jedynie, że nie jesteśmy w stanie zrealizować wszystkich zamówień sklepów. Od 10 lat Lego odnotowuje rok w rok wzrost sprzedaży o średnio 18 procent. Także ten rok będzie rekordowy. Kiedy ludzie mówią, że brakuje klocków lego, możemy jedynie odpowiedzieć, że jeszcze nigdy nie wyprodukowaliśmy ich aż tyle.

Ale czasami pojawiają się problemy z zaopatrzeniem.
Nie możemy z góry przewidzieć, jak się sprzeda dany produkt. Nie mogę więc zagwarantować, że będzie stale dostępny, to niemożliwe. Zazwyczaj przewidujemy trafnie. Ale nie orientuję się, czego teraz może brakować na regałach.

W Lego nie zawsze działo się tak dobrze, jak teraz. Gdy przed 10 laty został pan prezesem, firma stała na skraju bankructwa. Co pan zmienił?
Kiedy przyszedłem do firmy, zastałem pełną entuzjazmu załogę, tylko wyniki finansowe nie były najlepsze. Przedsiębiorstwo próbowało wówczas rozszerzyć działalność na wiele obszarów, które mają coś wspólnego z marką Lego. Można podać tu wiele przykładów, nie tylko parki rozrywki Legoland. To odwraca jednak uwagę od tego, w czym naprawdę się jest dobrym. Skupiliśmy się na tym, na czym z powodzeniem możemy zarabiać: na wymyślaniu ekscytujących światów zabaw związanych z klockami.

Ale nadal w ofercie znajdują się takie produkty jak ogrodniczki, lego gry komputerowe, zegarki, parki czy pierwszy film. Jak duże jest ryzyko, że klocki staną się produktem drugorzędnym?
W przypadku Lego wszystko się obraca wokół klocków oraz związanej z nimi kreatywności. Wokół przedsiębiorstwa powstało coś w rodzaju ekosystemu. Inne firmy tworzą produkty powiązane z Lego. Film został w pełni sfinansowany i wyprodukowany przez studio Warner Bros., ale my wnieśliśmy oczywiście swoje pomysły. Podobnie ma się sytuacja z parkami Legoland: są one teraz zarządzane przez Merlin Entertainments. Nasza działalność opiera się w stu procentach na klockach, przynajmniej pod względem sprzedaży. Zyski uwzględniają także licencje, np. za film czy gry komputerowe, ale to tylko niewielka część naszych dochodów.

Zarabiacie także na nowej części „Gwiezdnych wojen”, która właśnie trafiła do kin. W jakim stopniu firma Lego stała się uzależniona od licencji?
Od poprzedniej części minęło już kilka lat. „Gwiezdne wojny” to tylko jeden z naszych pięciu głównych produktów i jedyny produkt licencyjny na tej liście. Ale to nie jest tak, że „Gwiezdne wojny” uratowały grupę Lego od bankructwa. Pomogły, ale i odwrotnie: gdyby nie firma, wiele dzieci nie znałoby tak dobrze filmu.

Kto wpadł na pomysł, żeby przenieść „Gwiezdne wojny” do świata klocków lego?
To się stało, zanim trafiłem do firmy, ale wydaje mi się, że sam George Lucas kiedyś zapytał, czy przed premierą nowej trylogii w 1999 r. nie moglibyśmy zrobić czegoś wspólnie. To był nasz wielki sukces.

Negatywnie na reputację Lego wpłynęła natomiast decyzja o niedostarczeniu chińskiemu artyście i dysydentowi Ai Weiweiowi klocków, które zamierzał wykorzystać w swoim projekcie. Skąd taka decyzja?
Okres przedświąteczny jest dla nas bardzo stresujący, to szczyt popytu. Byliśmy również częściowo wyprzedani i nie mogliśmy się skupić na tak dużym zamówieniu. Jesteśmy gotowi dyskutować o swoich zasadach, przemyśleć je na nowo, ale teraz musimy się skoncentrować na dostawach.

Lego planuje budowę fabryki w Chinach. Czy wsparcie politycznego projektu Ai Weiweia mogłoby wpłynąć na te plany?
Trudno o tym spekulować. Byliśmy już wcześniej zaangażowani w różne przedsięwzięcia. Nie możemy decydować, co ludzie zrobią z naszymi klockami. Pracujemy w Chinach i wielu innych krajach, wszędzie z poszanowaniem miejscowych przepisów i międzynarodowych praw człowieka.

Innym przykładem, gdzie Lego nie wypadło zbyt dobrze, była współpraca z firmą Shell. Greenpeace zrobił film, w którym świat zbudowany z klocków tonie w ropie. Czy to dlatego zakończyliście współpracę?
Myślę, że tę sprawę zamknąłem ja. Nie chcę się już wypowiadać w sprawie historii z Greenpeace, chciałbym jednak jedno sprostować: współpraca z firmą Shell trwa.

Uchodzi pan za wybawcę Lego. W jaki sposób współpracuje pan z właścicielami firmy, rodziną Christiansenów?
Rodzina jest mi bardzo wdzięczna i mamy doskonałe relacje. Co tydzień rozmawiam z Kjeldem Kirkiem Christiansenem, który kierował firmą przez 25 lat. Bądź co bądź jestem pierwszym szefem Lego, który nie pochodzi z tej rodziny. Ważne decyzje omawiam uprzednio zawsze z nimi.

Rodzina decyduje o strategii?
Jest to oparte na zasadzie wzajemności. Czasem oni popchną mnie w jakimś kierunku, czasami mój zespół i ja staramy się przekonać ich do określonej strategii. Często prowadzimy zagorzałe dyskusje, ale to tylko dobre dla firmy. W zdrowych relacjach powinno być na to miejsce, aby osiągnąć wzajemne porozumienie.

Pamięta pan swój pierwszy kontakt z Lego?
Wciąż mam siebie przed oczyma, kiedy jako mały chłopiec oglądałem w sklepie z zabawkami pudełka z upragnionymi klockami. A mój ojciec znalazł niedawno fotografię, która dowodzi, że już w przedszkolu budowałem domki z klocków lego. Moja matka była przedszkolanką, ojciec był inżynierem. Nie kupowali mi żadnych zabawek zasilanych bateriami. W ten sposób stałem się wielkim kolekcjonerem lego.

I koniecznie chciał pan pracować w Lego?
Od dzieciństwa marzyłem, by zostać astronautą. Fascynował mnie kosmos i astronomia. Tak więc miałem pełne ręce roboty, kiedy pod koniec lat 70. firma wprowadziła do oferty zestawy z serii Kosmos.

Które z klocków należą dziś do pana ulubionych?
Nie mam ulubionych. Ale chętnie układam coś z zestawu Creator, buduję przede wszystkim duże domy i krajobrazy. To moje wielkie hobby.

Buduje pan według instrukcji czy jak popadnie?
Jestem raczej kreatywny.

Z sześciu podstawowych klocków 2x4 można zbudować prawie miliard kombinacji. Ile pan potrafi?
To bardzo trudne pytanie. Kiedy mam wykład, często rozdaję ludziom po kilka klocków, by zobaczyli, ile można z nich zbudować. Istnieje wiele rozwiązań tego samego problemu.

Czy tego się można nauczyć w firmie McKinsey, u pańskiego wcześniejszego pracodawcy? Czy raczej w przedszkolu, gdzie też pan kiedyś pracował?
Wszystkiego, co wiem o zarządzaniu przedsiębiorstwem, nauczyłem się w przedszkolu, jak mawia mój ojciec. Nie sądzę, że to dlatego, iż byłem jedynym mężczyzną wśród dziesięciu kobiet. Kiedy się wychowuje dzieci, można im powiedzieć, jak coś robić lub czego nie robić. Można też próbować wpływać na nie pośrednio i motywować je, dając dobry przykład. Nauczyłem się pozytywnie wpływać na dzieci, szanując je jako osoby kompetentne. W jakiś sposób wywarło to prawdopodobnie wpływ na mój styl zarządzania.

Mógłbym napisać książkę o tym, jak wielkich rzeczy dokonali pracownicy Lego, nie czekając, aż ich o to poproszę. Niektórzy uważają, że firma odnosi sukcesy tylko dlatego, ponieważ podjąłem decyzję o zrobieniu filmu lub linii Lego Friends. A naprawdę jest to dziełem innych pracowników. Ja im pokazuję: „To są ramy, w których się poruszamy. A teraz idźcie i twórzcie, wymyślajcie rzeczy, o które nigdy nie pytałem”.

Dorośli miłośnicy Lego są znani jako AFOL: „Adult Fans of Lego”. Ile ma pan wspólnego z tymi maniakami?
Na pewno nie są to maniacy. Niektórych znam dość dobrze i lubię spędzać z nimi czas. Odwiedzam ich spotkania, niektóre corocznie, jemy wspólnie kolację, otrzymuję od nich wiele e-maili. Gdybyśmy byli producentem samochodów, byliby to nasi kierowcy testowi. Oni naprawdę testują produkty do granic wytrzymałości. To nasi bohaterowie.

Czego może się pan od nich nauczyć?
To mogą być bardzo praktyczne rzeczy. Spotkałem niedawno fana, który buduje duże krajobrazy z pociągami. Zwrócił mi uwagę, że nasze pociągi zwalniają na zakrętach. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, teraz pracujemy nad rozwiązaniem. Albo zwracają nam uwagę, które kolory dobrze lub źle ze sobą kontrastują. Najważniejsza jest dla nich ciągłość. Produkty z przeszłości oraz te aktualne powinny być ze sobą kompatybilne.

Czy pańskie dzieci chcą jeszcze klocków lego pod choinką?
W Danii mamy takie powiedzenie: „Dzieci piekarza nie lubią ciasta”. Mam czwórkę dzieci, które bardzo się od siebie różnią, nie każde jest absolutnym fanem Lego, ale co roku chcą znaleźć klocki pod choinką. Mój najstarszy syn chciałby, żebym budował coś razem z nim. Drugi bierze klocki i znika w swoim pokoju, gdzie wznosi z nich mur wokół siebie. Ponadto przychodzi do nas wielu moich dorosłych przyjaciół, aby budować z klocków lego.

A pańska żona?
Woli duże puzzle firmy Ravensburger. Ale czasami budujemy coś wspólnie z klocków, ostatnio volkswagena vana.

Jak często zdarza się panu stanąć bosą stopą na klocek?
Kiedy jestem w domu, każdego ranka.

© Süddeutsche Zeitung

***

Jørgen Vig Knudstorp (ur. w 1968 r.), duński menadżer i ekonomista. Po kilku latach pracy na uniwersytecie w Aarhus i w firmie konsultingowej McKinsey, w 2001 r. przeszedł do Lego, gdzie odpowiadał za strategię, a trzy lata później został prezesem (pierwszym spoza rodziny Christiansenów). Zastąpił na tym stanowisku Kjelda Kirka Christiansena, wnuka Ole Kirka Christiansena, założyciela Lego w 1932 r. Przedsiębiorstwo znajdowało się wówczas w trudnej sytuacji, od lat przynosiło straty. Już od 2005 r. Lego odnotowuje co roku rekordowe zyski. W roku 2014 zatrudniająca 12,5 tys. osób firma wygenerowała obrót na poziomie 3,8 mld euro oraz zysk netto rzędu 940 mln euro.

22.01.2016 Numer 02.2016
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną