Europa

Czy bojowa poetka Birgitta Jónsdóttir zmieni Islandię?

Numer 23.2016
Przed wyborami powtarzała, że nie chce być premierem. I sprawdziło się. W nowym 63-osobowym parlamencie Piraci mają tylko troje przedstawicieli. Przed wyborami powtarzała, że nie chce być premierem. I sprawdziło się. W nowym 63-osobowym parlamencie Piraci mają tylko troje przedstawicieli. DPA / Forum
Piratom od dawna nie chodzi już tylko o wolność informacji, prawa autorskie czy ochronę danych osobowych.

Lawrence Lessig, profesor prawa z Uniwersytetu Harvarda, przeprowadził się na Islandię, bo wiele sobie obiecuje po tej wyspie. – Mam nadzieję, że ten kraj pokaże całemu światu, czym jest demokracja – mówi. Kobieta, która ma pomóc w spełnieniu tych oczekiwań, stoi obok niego. Ubrana jak zwykle na czarno 49-letnia Birgitta Jónsdóttir to poetka, aktywistka internetowa, współzałożycielka islandzkiej Partii Piratów. Przed wyborami mówiło się o niej jako o kandydatce na nową premier Islandii. A ta kojarzona jest ostatnio nie tylko z wulkanem, gejzerami i fantastycznymi piłkarzami, lecz także z pozbawionymi skrupułów wikingami finansjery.

W 2008 r. na Islandii doszło do ogromnego kryzysu, splajtowały wielkie banki. A w kwietniu br. po ujawnieniu Panama Papers okazało się, że trzej członkowie rządu, w tym premier, zataili majątki trzymane w rajach podatkowych. Doszło do największych protestów w historii – zgromadziły się tysiące demonstrantów, którzy rzucali bananami w mur parlamentu. Premier ustąpił w niesławie. Ludzie żądali ponownych wyborów, natychmiast. I dostali je, ale po siedmiu miesiącach. Partie rządzące miały sporo czasu, by się podźwignąć z upadku. Na ulicach nie ma już nastrojów rewolucyjnych, nie czuć też atmosfery kampanii wyborczej.

Piraci mają siedzibę w budynku na rogu placu, o czym informuje tylko mała naklejka. Jónsdóttir omawia ze współpracownikami kolejną debatę telewizyjną, potem krótka przerwa na balkonie, kobieta gorączkowo pali papierosa, nie kończąc go – gasi. W kwietniu ludzie przed parlamentem żądali dokładnie tego, o co ona zabiega od lat: nowej konstytucji, bardziej bezpośredniej demokracji. Wyglądało na to, że wszystko jest w zasięgu ręki.

Napisz sobie konstytucję

A teraz się okazało, że trzej ministrowie, którzy ustąpili w związku z Panama Papers, ponownie startują w wyborach i chcą pozostać w parlamencie. Bjarni Benediktsson, były szef resortu finansów, ma szanse zostać premierem. Ogromnym sukcesem okazał się jego klip wyborczy, w którym piecze dla syna tort z żółtym pisklakiem na wierzchu. Ach, jaki z niego rodzinny gość! Plakaty, które w kwietniu ukazywały go jako mafiosa, znikły z widoku.

Partia Niepodległości, którą Benediktsson reprezentuje (i która wygrała wybory), jest najstarszą partią Islandii. Islandczycy od dawna wiedzą, że to partia bogatych. Tyle tylko, iż po kwietniu ludzie stracili pewność, że chcą całkiem nowej Islandii. Może ta stara nie była taka zła? Przecież gospodarka ma doskonałe wyniki. Także Jónsdóttir się zmieniła. Tuż przed wyborami przestała powtarzać, że nie chce zostać premierem. Ale i tak Partia Piratów uzyskała wynik poniżej oczekiwań.

Piratom od dawna nie chodziło już tylko o wolność informacji, prawa autorskie czy ochronę danych osobowych. Chcieli pokazać ludziom, że nie muszą się godzić na rząd, który im się nie podoba. – Widzimy, że teraz w Europie źle się dzieje – mówi Birgitta o prawicowych populistach. Chce być na przeciwnym biegunie do Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych czy AfD w Niemczech.

Islandczycy to ludzie zaangażowani. Lewicowy rząd wybrał losowo tysiąc osób, by określiły podstawowe wartości w islandzkiej polityce. Następnie wszyscy obywatele wybrali 25-osobowy „parlament”, który miał wpisać te wartości do nowej konstytucji. Swoje projekty wrzucali do internetu, następnie zamieszczali poprawki w komentarzach. Tak powstała pierwsza crowdsourcingowa konstytucja na świecie. Potem dwie trzecie wyborców uznało ją w referendum za fundament nowej ustawy zasadniczej. Na razie prawdziwy parlament nie zajął się tą inicjatywą.

– Kiedy opowiadam o tym w Ameryce, ludziom rozbrzmiewa muzyka w uszach. Czują się podnieceni na samą myśl, że demokracja znowu jest możliwa! – mówi Lessig, konstytucjonalista, który zdobył rozgłos, gdy przez krótki czas kandydował na prezydenta USA z ramienia demokratów. Teraz zamiast amerykańskiej kampanii wyborczej śledził tę na Islandii i miał nadzieję, że pomysł „społecznej” konstytucji wypali. Piraci pragną ją przeforsować, to dla nich priorytet. Tylko czy Islandczycy nadal tego chcą?

Kobiety piratki spotykają się wieczorem w barze w Rejkiawiku. Temat spotkania: „Kobiety w polityce”. Przy stolikach zajmuje miejsca około trzydziestu pań. Prawie każda podchodzi potem do stojącego pośrodku mikrofonu, by opowiedzieć anegdotę o kolegach, którzy je wysyłali do parzenia kawy. Obecne są też dwie dziewczyny ze Szwecji, gdzie się narodził ruch Piratów. Chciałyby wreszcie wziąć udział w zwycięskiej kampanii, bo w Szwecji partia ta zdobywała ostatnio tylko niecały procent. Podróż do Islandii przygotowywały od roku, jutro chcą iść na miasto, rozdawać ulotki.

Misja: zmienić świat

Teraz do mikrofonu podchodzi Jónsdóttir. Trzyma tomik z wierszami, ale nie będzie ich czytać. Mówi, że zbyt mało kobiet zasiada w komisjach ds. gospodarki i obrony. Wspomina, jak niegdyś poparła WikiLeaks, po kryzysie finansowym zaś założyła dwie partie. Wyszła też z inicjatywą nowej ustawy medialnej, by uczynić Islandię bezpiecznym azylem dla wszelkich sygnalistów. Wiele przeszła, straciła ojca i męża, ostatnie lata były „okresem niepewności i poszukiwań”. Chciałaby, żeby prawo było bardziej elastyczne, w trudnych sytuacjach wychodziło ludziom naprzeciw. „Piracki” projekt konstytucji przewiduje, że wystarczyłaby wola 10 proc. obywateli, aby zorganizować referendum.

Przed wyborami Piraci zdobywali w sondażach około 20 procent, na pewno potrzebowaliby koalicjantów, aby wejść do rządu. Jest też problem z konstytucją. Po jej uchwaleniu parlament powinien się rozwiązać. Piraci są do tego gotowi, ale czy inni posłowie byliby skłonni pójść na bezrobocie już w połowie kadencji?

A jeśli wygra eksminister finansów? – To odejdę. Ostatnie siedem lat było bardzo wyczerpujące. Myślę, że mogę być bardziej przydatna w innych dziedzinach: pisać książki, pracować dla ONZ, wyjechać… Moja misja polega na zmienianiu świata – mówi Jónsdóttir. Więc świat jest ważniejszy od Islandii? – To wszystko jest powiązane. A jeśli na skutek zmiany klimatu Golfstrom zmieni bieg i Islandia stanie się niemożliwa do zamieszkania? Kto przyjmie do siebie tych 330 tysięcy ludzi? – pyta szefowa Piratów, całkiem na serio.

© Süddeutsche Zeitung

***

Birgitta Jónsdóttir (ur. w 1967 r.), islandzka działaczka społeczna i poetka. Zaczynała od popularyzacji sztuki (założyła pierwszą w kraju internetową galerię, wydawała zaangażowaną literaturę). Występowała w obronie swobody informacji (była wolontariuszką WikiLeaks ale opuściła to środowisko, zarzucając mu brak transparentności). Politycznie działała w Ruchu Obywatelskim, przekształconym w Ruch, obecnie stoi na czele Partii Piratów. Deputowana do Althingu (parlamentu).

09.11.2016 Numer 23.2016
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną