Artykuły

Aby Polska była wielka

Polska awangardą trumpizmu

Numer 24.2016
Ani sojusznicy, ani wrogowie Jarosława Kaczyńskiego nie mają wątpliwości, że to on rządzi Polską. Ani sojusznicy, ani wrogowie Jarosława Kaczyńskiego nie mają wątpliwości, że to on rządzi Polską. caglecartoons.com
Pierwszy był Kaczyński, a dopiero po nim Brexit i Trump – Amerykanie szukają w Polsce odpowiedzi, skąd się bierze renesans polityki zamykania się na świat.

Nie zdarza się często, by czołowy amerykański periodyk „The New York Times Magazine”, który zazwyczaj koncentruje się na opisywaniu życia i obyczajów Nowego Jorku (ze szczególnym akcentem położonym na nowe restauracje i trendy społeczne), poświęcił 13 stron sprawom polskim. A jednak artykuł Jamesa Trauba, na co dzień publicysty magazynu „Foreign Policy”, to niezwykle wnikliwa, jak na warunki amerykańskie, analiza fenomenu PiS.

Obraz, jaki wyłania się z opowieści autora, nie jest pozytywny. Czasami warto jednak spojrzeć na Polskę z zewnątrz, by w spojrzeniu tym odkryć okruchy niewygodnej prawdy o nas samych. Traub, który rozmawiał w Warszawie zarówno z przedstawicielami obecnej, jak i poprzedniej władzy, nie ma złudzeń, co do celu polityki PiS. Jak pisze:

„Od czasu wyborczego zwycięstwa w październiku 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło demontaż mechanizmów kontrolnych mających zapobiec powrotowi do autorytaryzmu z epoki dominacji Związku Radzieckiego. Jarosław Kaczyński, najbardziej szara z eminencji, nie zajmuje żadnego stanowiska w rządzie. Jednak ani jego sojusznicy, ani wrogowie nie mają wątpliwości, że to on rządzi Polską.

Autorytarne zapędy lidera PiS i jego popleczników antagonizują sąsiadów, zwłaszcza tych na zachód od Odry. Próby budowania alternatywnego sojuszu z państwami Grupy Wyszehradzkiej na razie nie przyniosły spektakularnych rezultatów. Czechy i Słowacja z dużym sceptycyzmem patrzą na poczynania Warszawy. Nie zamierzają też składać dobrych relacji z Niemcami na ołtarzu wspólnej przeszłości i bliskości geograficznej. Z rządem pisowskim łączy je jedynie niechęć do polityki imigracyjnej Brukseli. To za mało, by móc stanowić przeciwwagę w Unii. PiS prze jednak do konfrontacji z Brukselą, ignorując jej zalecenia”.

Wielkie nic?

Ryszard Terlecki, jedyny członek partii rządzącej, który zgodził się porozmawiać z „NYT Magazine”, twierdzi, że zasadnicza różnica między pisowcami a opozycją polega na tym, że partia rządząca „nie chce, by Polska stała się kolonią Zachodu”. Terlecki podkreśla, że Polska nie może „ślepo podążać za Niemcami”, lecz przestrzegać „własnych wartości”, takich jak konserwatyzm, religia i wiara w świętość rodziny. Z kolei Bronisław Wildstein, konserwatywny publicysta i czołowy ideolog „dobrej zmiany”, mówi, że dla wielu zwolenników PiS „Zachód oznacza moralny nihilizm”. – W Europie Zachodniej najmodniejszym ostatnio słowem była emancypacja; emancypacja od tożsamości rodzinnej, a także seksualnej. Ale kiedy się już tak wyemancypujemy od wszystkiego, co zostanie? Nic – przekonuje Wildstein w rozmowie z dziennikarzem amerykańskiego magazynu.

„Jarosław Kaczyński i jego zwolennicy swoimi błyskawicznymi działaniami starają się strącić Polskę z zachodnioeuropejskiej orbity i zepchnąć ją ponownie w przeszłość postrzeganą przez pryzmat rodziny, Kościoła i Ojczyzny. W pierwszych miesiącach sprawowania władzy nowy rząd szybko przejął kontrolę nad publicznymi mediami, służbą cywilną, sądownictwem i zdołał w znacznym stopniu sparaliżować prace Trybunału Konstytucyjnego. W bezprecedensowej reprymendzie Unia Europejska oskarżyła PiS o naruszenie praworządności. Kaczyński odpowiedział jednak Unii, by ta zajęła się własnymi sprawami” – relacjonuje „NYT Magazine”.

Magazyn dostrzega w popularności PiS, które cieszy się poparciem około 36 proc. wyborców, szersze zjawisko dotykające nie tylko Europę, lecz cały świat. Rosnące w siłę partie populistyczne, społeczny gniew, pogłębiające się rozwarstwienie i narastające społeczne wrzenie, to nie tylko polska specjalność. Jak czytamy w „NYT Magazine”:

„Resentymenty PiS, a zwłaszcza jego zajadły antykomunizm w kraju, gdzie tak naprawdę nie ma komunistów, wydaje się rzeczą specyficznie polską. Jednak buntując się przeciwko europejskiemu liberalizmowi, partia znalazła się w awangardzie wzbierającego ruchu.

Wspólną cechą zachodnich demokracji jest dziś bowiem rozrost partii nacjonalistycznych, które wykorzystują narastający pesymizm związany z polityczną i gospodarczą przyszłością Zachodu.

W pewnej mierze popularność tych partii jest efektem wstrząsów wtórnych po kryzysie z lat 2007–2008. Zachwiał on wiarą wielu przedstawicieli klasy średniej i robotniczej w mądrość liberalnych elit. Późniejszy kryzys imigracyjny nastawił ich zaś w wielu krajach kontynentu przeciwko obcym. Niepokój zglobalizowango świata wykreował niezwykły popyt na nostalgię. Lęki te zapewniły zwycięstwo zwolennikom Brexitu i prezydenturę Donaldowi Trumpowi. Polska, jako największy kraj Zachodu, który oddał władzę w ręce partii o autorytarnych skłonnościach, może zatem wyznaczać ogólniejszy trend” – analizuje magazyn.

W tym kontekście łatwiej też zrozumieć upadek PO, która po ośmiu latach rządów, została zmuszona oddać władzę. 25-proc. wzrost gospodarczy zanotowany w tym okresie i „ciepła woda w kranie” nie wystarczyły, by uśmierzyć społeczne lęki. Jak pisze Traub: „Donald Tusk myślał, podobnie zresztą jak wielu intelektualistów, że po stuleciach obfitujących w tragedie i zniewolenie, Polska w końcu wypłynęła na spokojne wody rzekomego końca historii opisywanego przez Francisa Fukuyamę. Ale się mylił. Ludzie potrzebowali historii, chwały, sensu”.

Ów sens zapewniła Polakom partia rządząca, rzucając w 2015 r. hasło: „Znów uczyńmy Polskę wielką” – tłumaczy na łamach „NYT Magazine” publicysta „Gazety Wyborczej” Konstanty Gebert. PiS sprytnie załapał się na falę patriotyzmu i płynie na niej do dziś, skutecznie wykorzystując ją do własnych celów. Przeciwnicy z opozycji nazywani są zdrajcami, a uczestnicy marszów KOD – „Polakami gorszego sortu”. Ta retoryka skutecznie dzieli społeczeństwo na dwa wrogie obozy. Mit oblężonej twierdzy, podsycany przez prorządowe media, wykorzystuje poczucie marginalizacji zwolenników PiS, które „czasami przybiera postać psychicznego uzależnienia”, ostrzega „NYT Magazine”, opisując przypadek drobnego przedsiębiorcy z lubelskiego, u którego w biurze wiszą portrety braci Kaczyńskich rozdzielone białym orłem w koronie. Ten podziela spiskowe teorie na temat katastrofy smoleńskiej, potępia w czambuł rządy Platformy i w pełni popiera ksenofobiczne poglądy niektórych liderów pisowskich.

James Traub ostrzega przed pogłębiającą się przepaścią między Polską PiS a Polską ich politycznych rywali. „Żaden z liberalnych intelektualistów ani dziennikarzy, których spotkałem w Warszawie, nie miał kontaktów w PiS, pochodzili z całkowicie różnych światów” – pisze amerykański dziennikarz. Swój artykuł kończy zaś ponurym proroctwem Adama Michnika, który wieszczy, że nadrzędnym celem PiS jest wprowadzenie w Polsce systemu putinowskiego. Partia zamierza, zdaniem naczelnego „Gazety Wyborczej”, pozostawić pewne atrapy demokracji, ale rdzeniem wszystkiego uczynić polską wersję putinizmu. Michnik liczy na zryw społeczeństwa, które prędzej czy później przejrzy na oczy i dostrzeże zagrożenie ze strony pisowców, bo „za plecami jest już tylko ściana i widmo dyktatury”.

na podst. NYT Magazine

25.11.2016 Numer 24.2016
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną