Artykuły

Walka o jajeczka

Dura lex in vitro

Numer 04.2017
Pani J. ma 42 lata i chce bez względu na okoliczności jeszcze zostać matką. Pani J. ma 42 lata i chce bez względu na okoliczności jeszcze zostać matką. Alamy / BEW
Para chce mieć dziecko, próbuje metodą sztucznego zapłodnienia. Potem związek się rozpada. Kobieta chce jednak zmusić byłego partnera do ojcostwa. Oto kulisy procesu, który podzielił Niemcy.
Głęboko zamrożone komórki jajowe znajdują się w stadium pośrednim.Alamy/BEW Głęboko zamrożone komórki jajowe znajdują się w stadium pośrednim.
Okładka najnowszego dwutygodnika FORUM.Dwutygodnik Forum Okładka najnowszego dwutygodnika FORUM.

Nie patrzą na siebie. Żadnego kontaktu wzrokowego. I ani słowa. Bez pozdrowień, nawet kiwnięcia głową. Nic. Naprzeciwko siebie siedzą pani J. i pan K. Jesteśmy w sali posiedzeń pierwszej izby cywilnej sądu krajowego w Bonn. Przed rokiem byli jeszcze parą, planowali dziecko z in vitro. Teraz są stronami w procesie – rozczarowani, zgorzkniali, wrodzy. Pani J. ma 42 lata i chce bez względu na okoliczności jeszcze zostać matką. Za to pan K. nie chce już zostać ojcem. Przed sądem spierają się, kto ma prawo rozporządzać dwiema zamrożonymi komórkami jajowymi: ona czy on?

Nasienie konfliktu

Obecnie sądy muszą rozstrzygać o skomplikowanych kwestiach z pogranicza medycyny i etyki, nierzadko napotykając na trudne do pokonania granice. Chodzi tu zwłaszcza o skomplikowane procesy z zakresu nowoczesnych technik medycznych, o niezrozumiałe dla laika pojęcia, takie jak wstrzyknięcie nasienia wewnątrz cytoplazmy komórki albo kriogeniczne zamrażanie komórek w stadium pośrednim procesu zapłodnienia, czyli przed fuzją dwóch przedjądrzy (2-PN). Za tymi fachowymi terminami często skrywają się ludzkie dramaty.

Wyższy sąd krajowy w Karlsruhe odmówił wdowcowi wydania komórek jajowych, które on i jego żona wspólnie pozwolili zamrozić. Chciał je zaszczepić nowej partnerce, która nie może mieć dzieci. Uzasadnienie sędziego: wdowiec nie ma prawa do małżeńskiej sumy cech genetycznych, bo tak zostało postanowione w umowie.

Przed sądem apelacyjnym w Rostocku młoda wdowa, której mąż zginął w wypadku motocyklowym, wywalczyła sobie możność rozporządzania dziewięcioma zamrożonymi komórkami jajowymi. Próba zajścia w ten sposób w ciążę z nieżyjącym mężem nie powiodła się.

Na rozprawie w Bonn także chodzi o niespełnione pragnienie posiadania dziecka. Wcześniej pani J. nie przywiązywała większej wagi do kwestii potomstwa, gdy planowała przyszłość. Przez wiele lat żyła z partnerem, potem wchodziła w inne stałe związki, ale nigdy nie zaszła w ciążę. Sądziła, że ma jeszcze wiele czasu. Amerykanka ze Stanów Zjednoczonych, szykowna, zgrabna, z długimi, ciemnymi włosami, skupiała się na swojej prawniczej karierze. Pracowała w renomowanych kancelariach, wyrobiła sobie świetną opinię. Potem przeprowadziła się do Niemiec, ponieważ duża międzynarodowa firma zaproponowała jej tam lukratywne zajęcie.

Bezdzietność odczuła jako palący, pierwszoplanowy problem zaraz po 38 urodzinach. – Wpadałam w panikę, nic poza tym nie było naprawdę ważne – wspomina. Ginekolożka wyjaśniła jej, że ma niewielkie szanse zajść w ciążę w sposób naturalny, zaczęła więc szukać dawcy nasienia. Surfuje w internecie, rozeznaje się w gronie przyjaciół, ale nie znajduje nikogo, kto by odpowiadał jej wyobrażeniom. W desperacji pyta nawet byłych partnerów w USA, czy z racji na dawną zażyłość pomogą jej w sprawie potomstwa. Ale oni odmawiają.

Gdy w Niemczech poznaje odnoszącego sukcesy menadżera K., eleganckiego biznesmena o luzackim sposobie bycia, zakochuje się w nim i sądzi, że znalazła właściwego partnera. Rozpoczyna związek, jak się później okaże, fatalny. Szybko bowiem wychodzi na jaw, że ten mężczyzna raczej nie jest dobrym wyborem zarówno jako partner, jak i potencjalny ojciec. Jest żonaty i ma kilkoro dzieci w wieku szkolnym. Już przed laty, jak opowiada, przeszedł zabieg sterylizacji.

Podstępna formułka

Pani J. mu tłumaczy, że chce mieć z nim dziecko. Menadżer K. ma wątpliwości, targają nim emocje. Z jednej strony jest przywiązany do swojej rodziny, chce uniknąć jej rozpadu, a z drugiej szkoda mu rezygnować z ekscytującego związku z atrakcyjną Amerykanką. Po długim wahaniu oznajmia, że może zostać ojcem jeszcze raz. Zwłaszcza że uprzednio pani J. uspokaja go w e-mailu: „Po oddaniu nasienia jesteś wolny”. Nie wie tylko, że zapłodnienie in vitro jest w Niemczech ściśle reglamentowane. Kobiety samotne mają tu znacznie trudniej niż   innych państwach. To samo dotyczy par lesbijskich.

Ponieważ pan K. i pani J. nie są małżeństwem, klinika wymaga specjalnej umowy. Oboje muszą w obecności notariusza uzgodnić sztuczne przeniesienie nasienia. Wówczas też zostaje ustalone, że zgoda obu stron „do czasu zakończonego sukcesem zapłodnienia może zostać odwołana drogą pisemnego oświadczenia”. Ta formułka odegra ważną rolę.

Na początku pan K. musi się poddać nieprzyjemnej procedurze: wysterylizowanemu mężczyźnie zostają operacyjnie pobrane komórki nasienne z jąder, potem jest przez kilka dni niezdolny do pracy. W probówce siedem komórek jajowych pani J. zostaje połączonych z jego plemnikami, dwie z nich trafiają natychmiast do zamrażarki jako rezerwa. Z pozostałych jajeczek optymalnie rozwijają się tylko dwa i oba w sierpniu 2015 r. zostają wszczepione pani J. Kobieta ma nadzieję, że jej najgorętsze pragnienie w końcu się spełni. Sądzi, że ta próba jest jej ostatnią szansą.

Jednak pani J. nie zachodzi w ciążę. Co więcej, gdy klinika informuje o negatywnym wyniku, pan K. nie wydaje się zmartwiony. – Nie był smutny, tylko się cieszył. Wprawdzie udawał, że jest mu przykro, ale wyczułam jego radość – opowiada J. i płacze. Rzeczywiście mężczyzna czuje ulgę. Żona znalazła w jego ubraniu dokumenty z kliniki, grozi rozwodem. On nie jest w stanie wytrzymać presji. Kiedy mówi, że najpewniej nie zgodzi się na kolejną próbę, pani J. traci panowanie nad sobą i rzuca się na niego, rozbija się szklanka, on ucieka z mieszkania – i niedługo potem wraca.

Upragnione 3693 i 4280

Następnego dnia podczas wspólnej wizyty w klinice omawiana jest druga próba z użyciem dwóch zamrożonych zapasowych komórek. Pani J. chciałaby zacząć od razu, ale lekarze zalecają przerwę, aby jej organizm mógł odpocząć. Menadżer przekonuje przyjaciółkę, żeby przed następną próbą odwiedziła krewnych w USA. Nieświadoma niczego prawniczka siedzi w samolocie, gdy pan K. informuje klinikę e-mailem o wycofaniu swojej zgody na ojcostwo. Ona dowiaduje się o tym wiele dni później przez telefon. – Bardzo wredny numer – złości się do dziś.

Czuje się haniebnie oszukana, pozbawiona szansy na macierzyństwo. Wyjaśnień byłego partnera nie chce zaakceptować. On tłumaczy swoją zmianę decyzji coraz większą świadomością roli ojca w rodzinie. Coraz lepiej zdaje sobie sprawę z tego, ile uwagi potrzebują jego nieletnie dzieci. Dlatego decyzja o posiadaniu kolejnego potomka jest wykluczona, bo nigdy nie mógłby poświęcić mu czasu.

Jednak pani J. się nie poddaje. Chce zmusić byłego partnera do ojcostwa wbrew jego woli. Żąda zgody na dalszą próbę zajścia w ciążę. Albo przynajmniej przekazania jej zamrożonych komórek jajowych. K. wciąż odmawia. Od tej pory o złożone pod numerami 3693 oraz 4280 komórki jajowe toczy się zacięta walka. Pewne jest jedno: głęboko zamrożone w skroplonym azocie komórki znajdują się w stadium pośrednim. Już wstrzyknięto plemniki, ale połączenie genomu matczynego i ojcowskiego jeszcze nie nastąpiło, czyli faktycznie nie doszło do zapłodnienia. Dopiero w łonie matki albo w roztworze odżywczym w laboratorium komórki mogą się rozwinąć do postaci zarodka. O zarodkach, czyli zapłodnionych, zdolnych do rozwoju komórkach jajowych, zgodnie z prawem decyduje kobieta. W tym procesie chodzi jednak o to, kto ma prawo do decydowania o jajeczkach w stadium pośrednim.

– Moja klientka, oczywiście. Po wstrzyknięciu plemników do komórki jajowej pan K. stracił wszelkie prawo głosu, proces ten równa się „dopełnieniu zapłodnienia”. O dalszych krokach medycznych może decydować tylko pani J. Przecież nawet po zwykłym stosunku mężczyzna nie może cofnąć zgody – argumentuje Johannes Daunderer, adwokat pani J., monachijski prawnik specjalizujący się w problemach medycznych.

W trakcie procedury in vitro dawca nasienia przysłał e-mail z rezygnacją. Co będzie z dzieckiem?

Niewiele jednak przemawia za tym, że sąd podzieli jego stanowisko. Przewodniczący izby Stefan Bellin w trakcie rozprawy nadmienia, że wprawdzie może z ludzkiego punktu widzenia zrozumieć trudną sytuację pani J., ale od strony prawnej sytuacja wygląda inaczej. W zamrożonych komórkach proces zapłodnienia nie jest zakończony. Dlatego pan K. ma prawo zakazać dalszego ich używania. Rozstrzygnięcia sądowego do tej pory jeszcze nie ma.

Adwokat Peter Wallraff, który reprezentuje pana K., powołuje się na klauzulę o możliwości odwołania zgody, zawartą w umowie notarialnej. Bez tego zastrzeżenia ojciec czworga dzieci nigdy by nie poszedł na takie ryzyko. Pani J., która słabo zna niemiecki, twierdzi, że nie zrozumiała ani słowa, gdy notariusz odczytywał szczegóły umowy. A jej partner nie przetłumaczył właśnie tego fragmentu.

Pytana, czemu nadal chce mieć dziecko z mężczyzną, który tak ją rozczarował, odpowiada, że jej pragnienie posiadania potomstwa jest tak samo silne jak dawniej. Dlatego nie ma dla niej żadnego znaczenia, że ich związek definitywnie uległ zerwaniu, wręcz przeciwnie. – Jestem szczęśliwa, że żyjemy oddzielnie – mówi. Jest wściekła nie tylko na niego, lecz i na niemieckie ustawodawstwo. – Dlaczego do realizacji mojego prawa do dziecka, które jest prawem człowieka, musi być potrzebny mężczyzna? Dlaczego jako samotna matka nie mogę po prostu iść do banku spermy, wybrać odpowiedniego dawcę i z jego nasieniem udać się do kliniki? – pyta. Jeśli przegra przed sądem, komórki jajowe nr 3693 oraz 4280 będą musiały zostać zniszczone.

© Der Spiegel, distr. by NYT Synd.

Czytaj więcej na stronie dwutygodnika FORUM.

17.02.2017 Numer 04.2017
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną