Drewno tekowe jest jednym z największych przekleństw Birmy. Aby zaspokoić zapotrzebowanie na cenny surowiec, drwale wycinają ogromne połacie tropikalnej dżungli.
Podwinąwszy sarongi aż do pasa, kolumna mężczyzn przeprawia się przez mulistą rzeczkę. Każdy z nich dźwiga na ramieniu ciężką piłę motorową, której za nic w świecie nie wolno zamoczyć. Idą gęsiego, szybkim krokiem, bez oglądania się za siebie i bez zbędnych słów. Wygramoliwszy się na grząski, podmokły grunt na drugim brzegu, nie przystają ani na chwilę, żeby odetchnąć. Zanurzają się w dżunglę i natychmiast znikają w zielonej gęstwinie.
Przedzierając się przez tropikalny las, nie zwalniają kroku.
21.07.2017
Numer 15.2017