Tylko 15 proc. szachistów to kobiety. I tylko jedna z nich jest obecnie w pierwszej setce światowego rankingu. Dlaczego to wciąż coś szczególnego, gdy wygrywają z mężczyznami?
Imago/Forum
Elisabeth Pahtz, niemiecka arcymistrzyni, wciąż czuje się jak zawodniczka „gorszego sortu”.
Wyświechtane określenie „wojna płci” ma dość niewinną genezę. Nie płynie tam ani krew, ani łzy, ani pot, ani lakier do paznokci. To raczej pewien model myślowy. Pochodzi z teorii gier, która jest z kolei specjalną gałęzią nauki najbardziej ze wszystkich rozkochanej w grach – matematyki. „Battle of sexes” – takie prowokacyjne frazesy wymyślają tylko ci, którym w wieku dojrzewania erotyczne wydawały się wzory dwumianowe w algebrze. Teraz pojawił się znowu, a jeśli w ogóle do czegoś pasuje, to do szachów.
28.12.2020
Numer 1.2021