Artykuły

Czy to początek "Tureckiej Wiosny"?

Czy lokalny protest w obronie małego skweru i następujące po nim starcia z policją staną się początkiem rewolucji, która zmieni Turcję?

Takie pytanie stawia dziennikarz "The Guardian" Richard Seymour. Chodzi tu o brutalnie stłumiony przez policję protest w obronie Gezi Park - jednego z małych, zielonych skwerów w Istanbule, który władze planują zamienić w centrum handlowe. Ten drobny incydent przykuł uwagę światowej opinii publicznej, bo zarówno formą, jak i ideologiczną treścią przypomina znane z USA i Europy Zachodniej ruchy Occupy. Dominuje w nim młodzież i studenci, którzy konsolidują się wokół obrony środowiska naturalnego - w tym wypadku miejskiego - i ostro krytykują współczesną formę kapitalizmu globalnego. 

Seymour przypomina, że demonstranci rzucili wyzwanie rządzącej krajem Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) - partii opisywanej zwykle jako umiarkowanie islamistyczna, konserwatywna i populistyczna. To powoduje, że akcja zyskuje wymiar liberalnego protestu przeciwko rządom konserwatystów oraz protestu przeciwko dewastowaniu środowiska miejskiego przez związane z konserwatystami wielkie korporacje.

 

Reklama