Artykuły

Jak werbować szpiegów

Najważniejsze to uświadomić sobie jedno – kto daje się zwerbować przedstawicielowi obcego wywiadu musi mieć nierówno pod sufitem.

Tak przynajmniej twierdzi na łamach Wall Street Journal  Jason Matthews, oficer CIA z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem. Potencjalny szpieg musi bowiem zapomnieć o instynkcie samozachowawczym i być gotowym łamać prawo własnego kraju. Mało tego, musi jeszcze zaufać prowadzącemu oficerowi, że żaden „kret” czy kretyn we własnych szeregach nie ujawni jego tożsamości. 

Na coś takiego decydują się prawdziwi desperaci. Dlaczego? Tutaj Matthews nie odkrywa Ameryki. CIA od dawna posługuje się akronimem MICE, pod którym kryją się najczęstsze powody zdrady. „M” jak money (pieniądze), „I” jak ideology (ideologia), „C” jak conscience (sumienie) i wreszcie „E” jak ego.  Niektórzy dorzucają jeszcze „S” jak seks. Bez względu jednak na to, jakie pobudki kierują zdrajcą, warunkiem sine qua non przyszłej współpracy jest nawiązanie nici porozumienia i nabranie zaufania do oficera prowadzącego. W idealnym świecie obie strony powinna łączyć przyjaźń.

Więź bardziej intymna, po którą chętnie sięga rosyjski wywiad, prędzej czy później okazuje się przeszkodą. Rozbuchane emocje nie sprzyjają szpiegowskiemu rzemiosłu, przekonuje Matthews. Najlepszą z możliwych relacji między szpiegiem a jego mocodawcą jest związek oparty na zasadach czysto komercyjnych: „my ci płacimy, a ty dla nas szpiegujesz”. Choć i to czasami przynosi skutek odwrotny do zamierzonego.

Matthews przypomina przypadek pewnego mechanika z północnoafrykańskiego kraju, który w 1974 r. zgłosił się do CIA, gdy na lotnisko, gdzie pracował, dostarczono sześć nowiutkich radzieckich myśliwców MiG 23. Mechanik był gotów je obfotografować z każdej możliwej strony. Po ustaleniu stawki za zdjęcie, dziarsko zabrał się do roboty. Pewnej księżycowej nocy, wdrapał się na MIGa i zaczął robić mu zdjęcia. Na koniec chciał jeszcze sfotografować kokpit maszyny, przesunął się więc na jej nos. Nagle osunął się w dół, uratowała go antena, która jednak skrzywiła się pod jego ciężarem.

Aby ratować skórę, mechanik zgiął w identyczny sposób anteny w pozostałych myśliwcach. CIA zapłaciła mu za zdjęcie, ale straciła współpracownika, który został wylany z pracy.  „Szpiegowska gra stwarza idealne warunki do analizy ludzkiej kondycji. Ci, którzy w niej uczestniczą, handlują zaufaniem i zdradą, nadzieją i strachem, miłością i nienawiścią”, pisze Matthews. 

Reklama