Europa

Więźniowie Pana Boga

Klasztor w gnieździe mafii

Numer 26.2016
Franciszkanie pojawili się w mateczniku mafii w 1974 roku. Założyli klasztor w dawnym więzieniu górującym nad miasteczkiem. Franciszkanie pojawili się w mateczniku mafii w 1974 roku. Założyli klasztor w dawnym więzieniu górującym nad miasteczkiem. Laif / Photon Media
Włosi powiadają, że Sycylia to raj zasiedlony przez diabły. Mnisi z klasztoru w Corleone próbują przepędzić z wyspy nie tylko mafijne demony.
MCT
Ojciec Francesco Pio, mistrz bezstresowej spowiedzi, czyta grzechy w myślach wiernych.Le Figaro/EAST NEWS Ojciec Francesco Pio, mistrz bezstresowej spowiedzi, czyta grzechy w myślach wiernych.

Ojciec Francesco Pio może budzić przerażenie średniowieczną tonsurą, zmierzwioną brodą, zgrzebnym habitem i brudnymi bosymi stopami. A jednak, gdy tak pielgrzymuje od drzwi do drzwi, proponując spowiedź i wspólną modlitwę, mieszkańcy witają go jak anioła zesłanego z niebios. Rozentuzjazmowana kobieta biegnie za nim stromymi wąskimi uliczkami. – To prawdziwy mąż Boży! Tylko raz na mnie spojrzał i zaczął ze mną rozmawiać tak, jakby mnie znał od zawsze!… – krzyczy. – Podczas spowiedzi wymienił moje grzechy. Takie rzeczy, o jakich sama już nie pamiętałam – dodaje jakaś dziewczyna. Ta malownicza scena, opisana przez autora reportażu w „Le Figaro Magazine”, nie dzieje się na planie filmowym. Tak wygląda codzienna posługa ojca Francesco Pio, jednego z siedmiu franciszkanów z klasztoru w Corleone.

Łowcy dusz

Francuski dziennikarz Emmanuel Pellat nie wybrał się do tego miasteczka, uważanego za matecznik sycylijskiej mafii (stąd pochodzili szefowie wszystkich szefów Toto Riina i Bernardo Provenzano), by tropić gangsterów. Postanowił opisać życie grupki mnichów, którzy zamieszkali w dawnym więzieniu zbudowanym na wzniesieniu górującym nad miastem. Pojawili się tam w grudniu 1974 r. i zagospodarowali zaniedbane cele, w których dawniej trzymano przestępców. Nie spędzają w nich jednak czasu na kontemplacji i klepaniu zdrowasiek. Tego dnia dziennikarz towarzyszył jednemu z braciszków, który wybrał się do górskiej wioski Sclafani Bagni.

Pozostali zakonnicy z klasztoru San Bernardo nie umieją „czytać w sercach” równie dobrze, jak ojciec Francesco Pio. Jednak oni również niosą Ewangelię mieszkańcom okolicznych miejscowości. – Nie wiem, czy nam się to udaje, ale staramy się podążać śladami św. Franciszka z Asyżu! – mówi w rozmowie z „Le Figaro Magazine” inny zakonnik, ojciec Pio. – Nasza misja polega na modlitwie i obecności u boku najuboższych – wtóruje mu brat furtian.

73-letni ojciec Benigno jest jednym z sześciu założycieli wspólnoty Braci Mniejszych Odnowionych, odrośli zakonu kapucynów powstałej na początku lat 70. XX w. z inicjatywy kilku duchownych pochodzących z południa Włoch. Ci mnisi podjęli dzieło odnowy religijnej – w tym celu postanowili ściśle przestrzegać reguły ustalonej przez św. Franciszka z Asyżu, z zachowaniem absolutnego ubóstwa. Władze zakonu krzywym okiem patrzyły na ich inicjatywę, ale braciszkowie odwołali się do Watykanu i dostali zgodę na powrót do pierwotnej surowej reguły zakonnej. Na początku osiedli w Neapolu, w starych wagonach z lat 30. podarowanych im przez włoskie koleje. Potem zaczęli urządzać kolejne domy. Dziś wspólnota liczy ponad 50 braci rozlokowanych w siedmiu klasztorach na południu Włoch, w Kolumbii i Tanzanii.

Biedak z Asyżu (ur. ok. 1181 r., zmarły w 1226 r.) jest jednym z najbardziej znanych katolickich świętych. W pamięci potomnych zapisał się przede wszystkim jako zwolennik powszechnego braterstwa, opiekun ubogich i chorych, wielki orędownik przyrody, miłośnik wszystkich stworzeń i prekursor dialogu międzyreligijnego, który w epoce wypraw krzyżowych udał się do sułtana, aby rozmawiać z nim o Bogu. Pellat przypomina jednak także o rygorystycznej ascezie świętego Franciszka, skłonności do umartwień wszelkiego rodzaju i o trawiącym go „pragnieniu dusz” – chęci głoszenia Boga wszystkim ludziom.

To właśnie w ślady tego świętego pragnął pójść obecny papież, Jorge Maria Bergoglio, po swoim wyborze na Stolicę Piotrową 13 marca 2013 roku. Wcześniej żaden biskup Rzymu nie zdecydował się przyjąć imienia Franciszka – świętego zafascynowanego ewangelicznym ideałem ubóstwa. Już podczas pierwszego spotkania z dziennikarzami papież Franciszek nie pozostawił wątpliwości, jakie były jego intencje, mówiąc: Jakże pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich…

Spotkanie z Jezusem

Jak pisze autor reportażu w „Le Figaro Magazine”, niemal wszystkie te cechy można też znaleźć u mnichów z Corleone. Na pierwszy rzut oka to prości, uprzejmi i gościnni braciszkowie. Z drugiej strony są jednak niezwykle wymagający wobec siebie i przejęci religijną żarliwością. Jak ojciec Benigno, który mimo postury dobrotliwego dziadka spędza większość dnia, odpowiadając na telefoniczne prośby o przeprowadzenie egzorcyzmów.

Sycylia dzierży unikalny rekord: jest tam najwięcej księży oficjalnie oddelegowanych przez swoich biskupów do walki z diabłem. Spośród około stu egzorcystów posługujących we Włoszech aż dwudziestu działa na tej wyspie. Ich mentorem jest właśnie brat Benigno. Zakonnik odżegnuje się jednak od sugestii, że cosa nostra to dzieło demona. – Mafia nie jest przejawem diabła, ale wynikiem złych wyborów – tłumaczy.

Czy cosa nostra to dzieło demona? Nie, mafia nie jest przejawem diabła, ale wynikiem złych wyborów

Od samego ranka otwiera drzwi klasztoru dla licznych odwiedzających. Kieruje pielgrzymów do parlatorium, gdzie mogą poprosić o spowiedź albo o modlitwę. Chętni muszą czasem uzbroić się w cierpliwość, bo mnisi mają sporo zajęć. Jeden z nich w godzinach porannych wyszedł na miasto, aby głosić słowo Boże w pobliskiej szkole. Inny udziela nauk dwóm braciom nowicjuszom. Ktoś musi także wypielić grządki i podlać rośliny w przyklasztornym ogrodzie. Jeszcze inny braciszek spakował plecak i udał się na pobliską górę, by tam spędzić dzień na samotnej kontemplacji.

– To prawda, że święty Franciszek był „pazzo di Dio” (szaleńcem Bożym), jak to się mówi po włosku. Jego życie wydaje się czymś niepojętym dla laika, dopóki nie zrozumiemy, że ten potomek bogatych mieszczan z Asyżu odbył w swoim życiu jedno decydujące spotkanie: ze zmartwychwstałym Chrystusem – mówi ojciec Pio, siedząc na wielkim kamieniu rozgrzanym przez południowe słońce.

Koleje losu jednego z braci przyjętych do nowicjatu w klasztorze San Bernardo są zaskakująco podobne. Federico pochodzi z bogatej neapolitańskiej rodziny. Na studiach ostro imprezował. Usiłował zagłuszyć głęboki kryzys egzystencjalny. „Po co żyjemy? Jaki jest sens życia? Po co przychodzimy na ten świat?” – takie myśli ciągle kłębiły się w jego głowie. – Pewnego dnia postanowiłem z tym skończyć: wóz albo przewóz. Wystawiłem Boga na próbę. Zamiast iść na uczelnię, poszedłem na plażę. Powiedziałem sobie, że jestem gotów tu umrzeć, jeżeli wreszcie nie dostanę odpowiedzi – wspomina.

Przez trzy dni i noce siedział nad morzem, bez jedzenia i picia, bijąc się z myślami. – Trzeciego dnia o świcie ogarnęła mnie ogromna radość, pewność istnienia Boga i jego miłości do mnie – opowiada na łamach „Le Figaro Magazine”. Nawrócony młodzieniec zadzwonił zaraz do matki, która już odchodziła od zmysłów, nie wiedząc, co się z nim stało. – Mamo, nie martw się, wszystko jest w porządku. Bóg istnieje i mnie kocha! – oświadczył jej przez telefon. Wkrótce potem rzucił studia i poszedł do zakonu.

Nic, tylko wiara

Podobnie jak w przypadku świętego Franciszka trudno zrozumieć, co innego może kierować tymi ludźmi, jeśli nie głęboka wiara. Jak racjonalnie wytłumaczyć gotowość zamknięcia się za grubymi murami, aby żyć w skrajnym ubóstwie, sypiając w nędznej więziennej celi i spędzając czas na ciągłej modlitwie?

– W czasach świętego Franciszka kraje włoskie przeżywały rozwój gospodarczy i fascynację pieniądzem. Kościół pogrążył się w brutalnych walkach o władzę, aferach obyczajowych, a tymczasem wierni pragnęli odkryć Boga, który byłby im bliższy i bardziej miłosierny – mówi francuskiemu dziennikarzowi brat Benigno. Biedaczyna z Asyżu odpowiedział na te wyzwania, uwalniając Kościół od słabości, wnosząc w jego struktury wolność ducha, miłość, pobożność i radosny spokój. Czy takie ma być również przesłanie papieża Franciszka dla współczesnego świata? – zastanawia się Emmanuel Pellat.

na podst. Le Figaro Magazine, Palermo Today

21.12.2016 Numer 26.2016
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną