Europa

Gra do jednej bramki

Sieć Orbána

Numer 03.2017
Viktor Orbán Viktor Orbán Reuters / Forum
Viktor Orbán buduje na Węgrzech skorumpowaną oligarchię. Korzysta na tym rodzina i coraz większy krąg „przyjaciół”.
Ostatni dzień w redakcji dziennika „Népszabadság”. Opozycyjną gazetę zamknięto w październiku ub.r.Reuters/Forum Ostatni dzień w redakcji dziennika „Népszabadság”. Opozycyjną gazetę zamknięto w październiku ub.r.

Felcsút, miejscowość położona 34 km na zachód od Budapesztu, a w niej przedszkole, dom spokojnej starości, 1812 mieszkańców – oraz nowy stadion piłkarski na 3800 miejsc. Korona Pancho Areny wyrasta wysoko ponad jednopiętrowe szare domki we wsi. Architektura stadionu jest utrzymana w skromnym węgierskim stylu – zaokrąglone kształty, dużo drewna, dach pokryty gontem łupkowym. Żadnej stali i szkła. Zaraz naprzeciwko, niecałe 50 metrów od wejścia, stoi wiejski dom Viktora Orbána, premiera i fana piłki nożnej. Obok drzwi powiewa flaga Węgier.

O kilometr od stadionu znajduje się stacja kolejki wąskotorowej prowadzącej przez dolinę Vál. Odbudowę torów sfinansowano z funduszy unijnych. Aby inwestycja się zwróciła, z zabytkowej kolejki musiałoby korzystać setki ludzi dziennie. Jednak przeważnie stacja świeci pustkami. Pieczę nad tą idyllą sprawuje burmistrz Lörinc Mészarós, jeden z 20 najbogatszych ludzi na Węgrzech. Jeszcze przed sześciu laty pracował jako monter instalacji centralnego ogrzewania, aż jego przyjaciel z czasów szkolnych Viktor Orbán został premierem. Firma Mészarósa zbudowała stadion w Felcsút, kolejkę turystyczną oraz obiekty akademii piłki nożnej dla młodzieży. Dzisiaj Mészarós prowadzi sieć hoteli i jest udziałowcem w wielu firmach. Jak sam potwierdza, swój legendarny sukces zawdzięcza „dobremu Bogu”, a także Orbánowi.

Jak ojciec chrzestny

Wygląda na to, że w Felcsút premier spełnia swoje marzenia z dzieciństwa: własny stadion, z którego loży dla VIP-ów ogląda mecze lokalnej drużyny; dom z widokiem na arenę, na której walczą jego bohaterowie; do tego bardzo duży model kolejki. Po Felcsút widać także, jak w soczewce, w jaki sposób Orbán rządzi krajem: od czasu, gdy przed niespełna siedmiu laty wygrał wybory parlamentarne, rygorystycznie dostosował aparat rządowy do swoich potrzeb. Nakazał uchwalić kontrowersyjną ustawę prasową, pozbawił władzy Trybunał Konstytucyjny i wprowadził nową konstytucję. Pod koniec grudnia ub.r. przedsięwziął kroki, które pozwolą mu obchodzić regulacje Krajowego Urzędu Energii Atomowej.

Swoimi ludźmi obsadza przede wszystkim najważniejsze stanowiska w administracji, aparacie bezpieczeństwa, państwowych mediach, koncernach oraz sądach – i często nakazuje przedłużać ich kadencje w celu zabezpieczenia rządów swojej partii Fidesz. Kontrola i równowaga, te subtelnie zestrojone mechanizmy, mające na celu zapobieganie arbitralnym poczynaniom rządzących, przeszkadzają Orbánowemu ego. Także gospodarka nie jest w stanie bronić się przed jego interwencjami.

Ważne są zależności, więc premier skupia wokół siebie oligarchów, którzy nie tylko się bogacą, lecz są także podporą jego władzy. Dzięki niemu członkowie jego partii otrzymują systematycznie kredyty państwowe i zlecenia. On decyduje, kto na Węgrzech będzie bogaty. Powstała już cała grupa wiernych korporacji, które dzięki swym milionom gwarantują panowanie ojca chrzestnego.

Nie ma prawie tygodnia, żeby na jaw nie wyszedł nowy skandal korupcyjny. To również zasługa Andrása Dezsö, gwiazdy wśród nielicznych dziennikarzy śledczych na Węgrzech. Dwa miesiące temu ujawnił kolejną aferę. W jego ręce trafiły nagrania, na których zarejestrowano spotkanie jednego z kontrowersyjnych prawników z szefem kancelarii premiera, Antalem Rogánem. Tymczasem polityk zaprzeczał, żeby takie spotkanie miało się kiedykolwiek odbyć. Na kolejnym nagraniu widać biznesmenów, którzy rozważają, jak za pośrednictwem państwowego Eximbanku zgarnąć prowizję od transakcji z elektrownią atomową.

Korupcyjne powiązania za rządów Orbána cechuje pewien schemat: nawet najwyżsi rangą urzędnicy państwowi – Rogán uchodzi za numer trzy w kraju – są ściśle powiązani z dużymi spółkami. Publiczne przetargi przy dużych projektach przeprowadza się często tylko na pokaz. Niezależna organizacja Corruption Research Center Budapest informuje, że coraz częściej występuje tylko jeden oferent, a przetarg wygrywają zazwyczaj te firmy, których właściciele utrzymują dobre stosunki z premierem. Zdaniem Dezsö premier już jako młody polityk nauczył się, jak ważne są dobre relacje z biznesem. Wówczas za nieprzejrzystymi strukturami firm stały często komunistyczne kliki, które finansowały przychylne im strony i dominowały w mediach. – Orbán dobrze to zapamiętał. Kiedy robione są interesy, chce mieć ostatnie słowo – mówi dziennikarz.

Zdeklarowanym celem Fideszu jest stworzenie „klasy lokalnej przedsiębiorczości”, która sprawi, że Węgry będą silne w rolnictwie i przemyśle. Na publicznej pomocy zyskuje czasem także rodzina premiera, w tym jego zięć István Tiborcz, od 2015 r. mąż córki Orbána – Rahel. Po ukończeniu studiów prawniczych Tiborcz założył firmę z branży elektrycznej, która w pierwszym roku przyniosła mu tylko 10 tys. euro zysku. Jednak od kiedy teść objął w 2010 r. urząd premiera, spółka zaczęła się rozwijać: w latach 2014–2015 otrzymała zamówienia na uliczne oświetlenie LED na kwotę 65 mln euro. Zleceniodawcami byli należący do Fideszu burmistrzowie z całego kraju. Ponieważ na zamówienia płynęły także fundusze unijne, dochodzenie wszczął Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).

67 proc. Węgrów uważa, że rząd jest skorumpowany, ale poparcie utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie

Tymczasem zięć Orbána sprzedał swoje udziały w spółce i zainwestował w grunty i nieruchomości. Na nagłówki gazet trafił, gdy w lipcu ub.r. udał się z żoną do Bahrajnu. Parę przyjął tamtejszy minister ds. energetyki, a rozmowy dotyczyły handlu ropą. Co dokładnie uzgodniono, jest utrzymywane w tajemnicy. W 2015 r. węgierski „Forbes” oszacował majątek klanu Orbána na ponad 22 mln euro. Rodzina nie musiała się przejmować nieprzyjemnymi dochodzeniami. Partia obsadziła własnymi ludźmi organy nadzorcze takich instytucji jak Izba Obrachunkowa czy większość sądów. Prokuratora generalnego widuje się często z premierem w loży stadionu w Felcsút.

Fidesz już dawno złagodził restrykcyjne przepisy, jak ten o wyłączaniu z przetargów publicznych biznesmenów, którzy są finansowo powiązani z partią rządzącą. To samo dotyczy czwartej władzy. W październiku stronnicy Orbána zamknęli krytyczny wobec rządu dziennik „Népszabadság”, czyli „Wolność Ludu”. Wicenaczelny Márton Gergely nie ma już biura, ale sprawił sobie nowe wizytówki. Skreślił na nich połowę tytułu gazety, teraz widnieje tam już tylko „Lud”.

Prasa pod prasą

– Wolność na Węgrzech jest zagrożona – mówi. „Népszabadság” był najważniejszym politycznym dziennikiem w kraju, ale krytycznym wobec Fideszu. Należał do grupy MediaWorks, która wydaje także dzienniki regionalne. Na początku zarząd wydawnictwa utrzymywał, że redakcję czekają zmiany. Jednak później rozpoczęły się negocjacje już tylko w sprawie rozwiązania umów z pracownikami.

Od tamtej pory Gergely nie pełni już swojej funkcji. Wraz z kolegami stara się wyjaśnić, jak do tego doszło. Grupa MediaWorks należała do austriackiego biznesmena, który przejmuje firmy na Węgrzech i na Bałkanach. Gergely i jego współpracownicy odkryli, że człowiek ten miał kredyt w państwowym banku. – Można go było szantażować i prawdopodobnie dostał polecenie, by nas unieszkodliwić – twierdzi Gergely. MediaWorks utrzymuje, że zamknięcie „Népszabadság” było podyktowane względami ekonomicznymi. Kilka tygodni później Austriak odprzedał grupę koncernowi, którego właścicielem ma być Mészarós. Ten jednak zaprzecza, żeby miał coś wspólnego z tym przejęciem.

Zdeklarowanym celem Fideszu jest stworzenie „klasy lokalnej przedsiębiorczości”

W ten sposób rząd nie tylko pozbył się niewygodnej gazety, ale także przejął kontrolę nad wieloma dziennikami regionalnymi. Wymieniono już kilku redaktorów. Na Boże Narodzenie dzienniki wydawane przez grupę ukazały się z tym samym artykułem na pierwszej stronie – pokornym wywiadem z Orbánem.

Według sondaży 67 proc. Węgrów uważa, że rząd jest skorumpowany, mimo to poparcie utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie. Są jednak także porażki, którym nie może zapobiec nawet Orbán. Klub Felcsút Akademia FC, któremu kibicuje premier, spadł w poprzednim sezonie do drugiej ligi.

© Der Spiegel, distr. by NYT Synd.

***

Viktor Orbán (ur. w 1963 r.), węgierski polityk, z wykształcenia prawnik (obronił pracę magisterską o roli ruchów społecznych w Polsce). Działalność publiczną zaczął jako założyciel w 1988 r. opozycyjnego wobec komunistycznej władzy Związku Młodych Demokratów (Fidesz), przekształconego później w konserwatywną partię Fidesz – Węgierska Unia Obywatelska. Od 1990 r. jest posłem do Zgromadzenia Narodowego. Przewodniczący Fideszu (1993–2000 i od 2002 r.), premier Węgier (1998–2002 i od 2010 r.).

03.02.2017 Numer 03.2017
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną