Mieszkańcom tej miniaturowej republiki udało się nie tylko utrzymać niepodległość, lecz również nieźle na niej zarobić.
Na piętrze starego budynku zbudowanego z chropowatego miejscowego piaskowca panuje cisza. Grube ściany wygłuszają odgłosy ulicy. Na stoliku przede mną stoi filiżanka kawy, nad którą unosi się obłoczek pary. Za oknem – znacznie gęściejszy obłok mgły, przez który nic nie widać. – U nas często jest taka pogoda – mówi Marina Tamagnini, sekretarz wykonawcza Urzędu ds. Turystyki. Siedzimy w jej przytulnym gabinecie, z zachwytem wciągam w nozdrza boski zapach kawy. – Kiedyś kaprysy pogody uratowały nas przed najeźdźcami.
13.09.2019
Numer 19.2019