Udział w wyścigach konnych jest dla wielu młodych Senegalczyków szansą na lepsze życie. Byle tylko nie dać wysadzić się z siodła.
Niaga, mała wioska nad brzegiem jeziora Retba w zachodnim Senegalu. Przez lata można było tu oglądać ryczące maszyny prowadzone przez uczestników rajdu Paryż–Dakar. Obecnie jego trasa omija afrykańskie bezdroża. A na obrzeżach Dakaru konie mechaniczne ustąpiły pola zwierzętom z krwi i kości, które w pełnym galopie wzbijają kłęby kurzu na sawannie. Mało kto wie, że w Senegalu miłość do koni przyćmiewa niemal wszystko. Takie są przynajmniej wrażenia Manon Quérouil-Bruneel, autorki reportażu w „Le Figaro Magazine”.
05.11.2020
Numer 23.2020