Artykuły

Koniec Europy królów

Co z tą monarchią?

Numer 20/ 2013
Królowa w londynskim sklepie jest jak Myszka Miki w Disneylandzie. Królowa w londynskim sklepie jest jak Myszka Miki w Disneylandzie. EPA / PAP
Ostatnia poważna monarchia – brytyjska – pada pod naporem kultury pop. Czy to kres ery pomazańców bożych?
Polityka
materiały prasowe

Monarchia jest zbyt silna, aby mogli ją zdyskredytować poszczególni nosiciele korony – pisał uczony z Princeton, Ernst H. Kantorowicz, w wydanej w 1957 r. książce „Dwa ciała króla. Studium ze średniowiecznej teologii politycznej”, przypominając prastarą ideę o boskim charakterze władzy królewskiej. Ciekawe, czy dziś by to powtórzył, patrząc na wyczyny członków kolejnych europejskich rodów monarszych. Trudno już mówić o „dyskredytacji”, to raczej blamaż na całego.

30 kwietnia abdykowała ze stanowiska królowej Niderlandów Beatrycze – skromna, kompetentna i darzona przez naród wielką sympatią. Zastąpił ją syn Wilhelm Aleksander. Podczas mowy koronacyjnej w Amsterdamie stwierdził, że nie jest „fetyszystą protokołu”, i nie przykłada znaczenia do tytułu „Jego Królewska Mość”. Koronacyjny płaszcz królewski wypożyczył na ceremonię z fundacji należącej do właścicieli sieci C&A. A i sama ceremonia nie była żadną koronacją, tylko banalnym wprowadzeniem na urząd. Holenderski dom Oranje-Nassau od dwustu lat cementuje swoją pozycję, demonstrując, że niczym nie różni się od mieszczańskiego społeczeństwa Holandii.

Jeden z nas

A jeśli już się różni, to na pewno nie na plus. Juliana, matka Beatrycze, miała przyboczną znachorkę Greet Hofmans. Niepiśmienna kobiecina zdobyła taki wpływ na królową, że zaczęła się mieszać do spraw państwowych i w 1956 r. doprowadziła do dymisji rządu. Małżonek Juliany – niemiecki książę Bernhard Lippe-Biesterfeld – swoimi romansami, nieślubnymi dziećmi, aferami korupcyjnymi i – a jakże! – nazistowską przeszłością zapewnił Holendrom tyle skandali, ile nie wypracowali członkowie rodów panujących Szwecji i Hiszpanii razem wzięci.

Tendencja do „bratania się z ludem” jest dziś wszechobecna. Hiszpański następca tronu wraz z małżonką (ojciec technik telewizyjny, matka pielęgniarka) co drugie zdanie kończą mantrą como todo el mundo – tak jak wszyscy. Duńskiej księżniczce Mary PR-owcy organizują sesje, podczas których sama wyrzuca domowe śmieci z pałacu. A brytyjski książę Harry, ze swoim upodobaniem do piwa i manierami proletariusza, zdobył sobie w społeczeństwie pozycję ulubionego królewskiego pacholęcia. Ten trend nie ominął nawet Watykanu: papież Franciszek usunął tron z sali audiencyjnej Pałacu Apostolskiego.

Za brak tej mieszczańskiej skromności płaci Juan Carlos. Do niedawna prawdziwa opoka systemu politycznego Hiszpanii, dziś ulubiona ofiara brukowców, które otwarcie pytają, czy król nie powinien abdykować na rzecz następcy tronu, Filipa. Wszystko przez słonia. Juan Carlos upolował go w Botswanie i nawet zrobił sobie z nim zdjęcie. A przecież Hiszpanię pustoszy kryzys, ludzie na ulicach domagają się pracy, chleba, walki z bezrobociem. Zamiast tego głowa państwa jedzie na polowanie, które kosztuje dwa razy więcej, niż wynoszą dwuletnie zarobki statystycznego poddanego. Skandal był tak potężny, że pierwszy raz w historii król w telewizji przeprosił za swoje zbytki i zapewnił, że więcej takiego błędu nie powtórzy. Ale i tak lawina poszła: od miesięcy sypią się doniesienia o innych drogich ekspedycjach, luksusowych samochodach, motocyklach. Dziennik „ABC” przytacza badania opinii, z których wynika, że 2013 rok jest najgorszym dla hiszpańskiej monarchii.

Sytuację próbują ratować następca tronu Filip Burbon i jego żona Letizia Ortiz Rocasolano. Cóż to jednak za kandydaci do królewskiego majestatu? Letizia, nim została Jej Królewską Wysokością Doną Letizią, księżną Asturii – była dziennikarką. Przyszły król jest jej drugim mężem, jakkolwiek – podkreśla dwór – z pierwszym miała tylko ślub cywilny. No ale i tak: przyszła królowa jest rozwódką!

Noos do interesów

Dużo więcej kłopotów przysporzyła w ostatnich latach najstarsza córka pary królewskiej, Helena. W 1995 r. w Sewilli poślubiła Jaime de Marichalar y Saenz de Tejadę. Król był z małżeństwa zadowolony, przyznał córce tytuł księżnej Lugo. Trzy lata po ślubie urodził się syn Filip, a w 2000 r. przyszła na świat córka Wiktoria. I na tym koniec dobrych wiadomości, potem było coraz gorzej. W 2007 r. gruchnęła wieść o separacji, a 9 lutego 2010 r. książęca para wzięła rozwód. Jaime stracił tytuł książęcy i przestał być członkiem rodziny królewskiej. Mimo to ten bon vivant nadal przyciągał uwagę opinii publicznej. W kwietniu ub.r. było o nim znowu głośno: jego syn Filip strzelił sobie w nogę z broni myśliwskiej ojca. Sąd uznał, że błękitna krew się polała, ponieważ były książę nie przestrzegał zasad posługiwania się bronią palną. Na szczęście 13-letni wówczas Filip szybko opuścił szpital, a noga się zagoiła. Prasa jednak przypomina: w rodzinie królewskiej wypadki z bronią zdarzają się od pokoleń. Młodszy brat Juana Carlosa zginął w dzieciństwie podczas zabawy rewolwerem.

Monarcha, któty chce być „taki jak wszyscy”, jest po prostu nikim

Infantka Krystyna jest młodsza o dwa lata od Heleny. Jest żeglarką, gazety donoszą o jej występach na igrzyskach olimpijskich w Seulu, gdzie w 1988 r. zajęła 20 miejsce. W świecie sportu znalazła męża – w 1997 r. poślubiła piłkarza ręcznego, medalistę olimpijskiego Ina- kiego Urdagarina Liebaerta z baskijskiego miasteczka Zumarraga. Powszechnie traktowano to jako zwycięstwo miłości nad podziałami klasowymi – ulubiony temat telewizyjnych oper mydlanych.

Idylla skończyła się w 2012 r., kiedy prokuratura w Palma de Mallorca wszczęła śledztwo w sprawie Inakiego. Poszło o to, że od 2004 do 2006 r. Inaki, jeszcze jako książę, kierował fundacją – Instytutem Noos. Miała to być organizacja non profit, promująca wydarzenia sportowe. Jak się okazało, fundacja wystawiała faktury za fikcyjne wydarzenia, np. na 2,3 mln euro za „zorganizowanie” konferencji na Balearach. Już w 2012 r. zarzuty wobec Inakiego były bardzo poważne, dotyczyły założenia sieci firm, które wystawiały lewe faktury. Proces trwa. Nie brak takich – jak sędzia José Castro – którzy twierdzą, że księżniczka „handlowała wpływami”, że miała pełną świadomość tego, co w fundacji wyprawia jej mąż. Z maniery udawania zwykłych ludzi wyłamywała się najdłużej brytyjska Elżbieta II – złoty wzorzec dla rojalistów z całego świata. Od ponad pół wieku jest dla Brytanii gwarantką ciągłości i stabilności. Pośród otaczającego ją egalitarnego konsensu sprawia wrażenie cudownie anachronicznej. „Świat się zmienia, królowa nie” – pisał jej biograf. Swoich poddanych dotyka wyłącznie w rękawiczkach – bez nich dotyka tylko koni.

Umiaru nie będzie

A przecież w 1997 r. i ona straciła sympatię poddanych po śmierci księżnej Diany – za rzekomą nieczułość i obojętność na tragedię. Dziś widać, że to królowa wtedy miała rację, bo jej ówczesna wstrzemięźliwość była sprzeciwem wobec publicznej histerii i sentymentalizmu epoki. Ten swój styl sama opisała wcześniej w jednym z publicznych wystąpień – w listopadzie 1992 r., wyraźnie przeziębiona wygłosiła mowę, w której apelowała o umiar. Dodała też, że monarchia, jak każda inna instytucja podlega krytyce i ocenie publicznej, ale – zapytała – czy nie mogłoby się to dziać „z odrobiną taktu i poczucia humoru”?

W czasach, kiedy wolność i samostanowienie uchodzą za dobro najwyższe, Elżbieta jest najbardziej zniewolonym człowiekiem w Europie. Owszem, jej los osłodzony jest szeregiem miłych przywilejów: o 8.00 podana herbata, odsłonięte zasłony i przygotowana kąpiel. O 9.00, niezależnie od miejsca pobytu, jej osobisty dudziarz dmie w dudy (co za koszmar). O 10.00 przyjmuje prywatnego sekretarza z pocztą i papierami do podpisania itd. I tak przez 365 dni w roku. Tylko 25 grudnia odpada punkt z sekretarzem...

Jaka jest przyszłość monarchii brytyjskiej? Padnie? Czy też przetrwa, ale tylko jako ważny element biznesu medialnego, ze swoimi księżniczkami i paradami? W obu wypadkach wychodzi na to samo.

Süddeutsche Zeitung, El País

21.06.2013 Numer 20/ 2013
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną