Bliski Wschód

Skłócone dzieci Mahometa

Sunnici kontra szyici

Numer 02.2016
W 1979 r. upadł reżim szacha Iranu, Rezy Pahlawiego. Powracający z emigracji ajatollah Chomeini stanął na czele szyickiej Republiki Islamskiej. Mierzył wyżej: chciał zostać przywódcą całej wspólnoty muzułmańskiej. W 1979 r. upadł reżim szacha Iranu, Rezy Pahlawiego. Powracający z emigracji ajatollah Chomeini stanął na czele szyickiej Republiki Islamskiej. Mierzył wyżej: chciał zostać przywódcą całej wspólnoty muzułmańskiej. AFP / EAST NEWS
Sunnici i szyici toczą dziś ze sobą krwawe wojny, niczym katolicy i protestanci w XVI w. Co dzieli te odłamy islamu? Jaką rolę w tym konflikcie odgrywają dwie wielkie teokracje – Arabia Saudyjska i Iran?
MCT
W Bitwie pod Karbalą (w 680 r.) Husajn, syn Alego, zięcia Mahometa, zginął z rąk zwolenników swojego brata Jazida. I został męczennikiem szyitów.Getty Images W Bitwie pod Karbalą (w 680 r.) Husajn, syn Alego, zięcia Mahometa, zginął z rąk zwolenników swojego brata Jazida. I został męczennikiem szyitów.

W ostatnich tygodniach konflikt między Arabią Saudyjską i Iranem wszedł w nową fazę. Gdy na rozkaz króla Saudów Salmana ścięto wpływowego szyickiego duchownego Nimra an-Nimra, rozwścieczeni demonstranci zajęli saudyjską ambasadę w Teheranie. W odpowiedzi Rijad zerwał stosunki dyplomatyczne z Teheranem. Dwie wielkie bliskowschodnie teokracje stanęły na krawędzi wojny. W rzeczywistości to tylko kolejne paroksyzmy bratobójczej wojny dzieci Mahometa. Aby się przekonać o skali wrogości, wystarczy przypomnieć głośne wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy.

Marzec 2015 r.: irański generał Ghasem Solejmani, oczywiście szyita, urządza huczną defiladę w Tikricie, w samym sercu sunnickiej części Iraku. Wyparłszy z miasta bojowników Państwa Islamskiego, dowódca Brygady Al-Kuds, jednostki specjalnej Strażników Rewolucji, wykonuje na oczach żołnierzy taniec radości. Przecież właśnie przeszedł do historii, zdobywając ojczyste miasto Saladyna i Saddama Husajna… Pomścił też śmierć 1700 szyickich jeńców wyciętych w pień przez islamistów po zajęciu miasta w czerwcu 2014 r.

Maj 2015 r.: Fajsal al-Kasem, popularny publicysta katarskiej stacji Al-Dżazira, zadaje uczestnikom talk show bulwersujące pytanie. Czy należy wybić do nogi wszystkich syryjskich alawitów, nie oszczędzając kobiet i dzieci? Alawizm to odłam szyizmu – wyznawcami tej religii są członkowie rządzącego w Syrii klanu Asadów. Choć od blisko pięciu lat w tym kraju trwa wojna domowa, to wciąż utrzymują się u władzy, m.in. dzięki wsparciu Iranu i libańskiego Hezbollahu.

Na marginesie warto też wspomnieć o rebelii szyickiego ruchu Hutich w Jemenie, finansowanej i dozbrajanej przez Teheran, a zwalczanej przez sunnicką koalicję pod wodzą Rijadu. A także o krwawym zdławieniu przez sunnickiego monarchę demonstracji i protestów organizowanych przez szyitów w Bahrajnie.

Jeden Bóg, wiele podziałów

Wspólnym mianownikiem w każdym opisanym przypadku jest ostry konflikt między sunnitami i szyitami. Choć na Bliskim Wschodzie występuje wiele innych linii podziału – ideologicznych, politycznych, społecznych, etnicznych i strategicznych – to większość konfliktów rozdzierających region postrzega się przez pryzmat tego religijnego antagonizmu. Jakie są źródła tego bratobójczego konfliktu? Jeśli wierzyć propagandystom po obu stronach, to było tak od zawsze. To jednak mocno zafałszowana wersja historii, bo ta bliskowschodnia wojna religijna, przypominająca zajadłe konflikty między katolikami a protestantami rozdzierające Europę w XVI w., jest zjawiskiem stosunkowo nowym i zupełnie bezprecedensowym w tej części świata.

Bóg jest jeden, ale islam ma różne oblicza. Umma, czyli cała wspólnota islamska licząca dziś na całym świecie ponad 1,5 mld wyznawców, dzieli się na trzy główne nurty: sunnizm (co najmniej 85 proc. muzułmanów), znacznie mniej popularny szyizm (10–15 proc. wyznawców) i niemal zupełnie szczątkowy charydżyzm. Każdy z nich utrzymuje, że jako jedyny zachowuje depozyt prawdziwej wiary. Wszystkie dzielą się też na wiele szkół prawa, bractw i odłamów.

Początki tych podziałów sięgają śmierci Proroka w 632 r. Mahomet nie pozostawił po sobie testamentu ani męskiego dziedzica. Powstało pytanie, kto powinien objąć po nim przywództwo. Któryś z jego wiernych towarzyszy, wskazany przez radę starszych, czy raczej jeden z jego krewnych? A może ten zaszczyt powinien przypaść Alemu, zięciowi i kuzynowi Mahometa, który jako pierwszy nawrócił się na islam? Wybór padł ostatecznie na Abu Bakra, bliskiego przyjaciela i teścia Proroka.

Ali się z tym pogodził. Poczekał na swoją kolej i stanął na czele ummy dopiero w 656 r., po śmierci trzeciego kalifa Usmana, oskarżanego o nepotyzm i zamordowanego przez buntowników. Natychmiast po wyborze na kalifa zięć Mahometa musiał stawić czoła rebelii wywołanej przez innych towarzyszy Proroka i jego trzecią żonę Aiszę. Pokonał buntowników w tzw. bitwie wielbłądziej, ale był to krótkotrwały sukces. W 657 r. na równinie Siffin doszło do kolejnej potyczki, niezwykle zażartej i trwającej aż 110 dni. Ostatecznie Ali zgodził się na arbitraż, czego nie zaakceptowała część jego najbardziej krewkich zwolenników. Opuścili obóz kalifa i byli odtąd zwani charydżytami (secesjonistami). W 661 r. jeden z nich zamordował Alego. Władzę po ostatnim z czterech tzw. prawowiernych kalifów przejął jego stary wróg Muawija, który rządził do 680 r. i zapoczątkował dynastię Umajjadów.

Koran to nie wszystko?

Na swego następcę wyznaczył własnego syna Jazida. Nie wszyscy zaakceptowali to odgórne zarządzenie, tym bardziej że w zgodnej opinii muzułmanów młody następca uchodził za rozpustnika. Husajn, drugi syn Alego, nie podporządkował się bratu i opuścił Mekkę, udając się z grupką krewnych i zwolenników na obszary dzisiejszego Iraku. Armia kalifa Jazida obległa i zdobyła Karbalę. Na gruzach miasta urządzono prawdziwą rzeź: Husajn został ścięty, a jego zwłoki zbezczeszczono, nie urządzając mu pogrzebu. Od tej pory stał się symbolem oporu, wzorem dla tych wszystkich, którzy w ciągu kolejnych stuleci buntowali się przeciwko opresyjnej władzy. Dla szyitów tragiczna śmierć Husajna jest jednym z najważniejszych wydarzeń historycznych. Co roku wspominają je podczas święta Aszura, w trakcie którego urządzają procesje, lamentując i biczując się przy dźwiękach bębnów.

Tak powstał doniosły w skutkach rozdźwięk w świecie islamu. Od tej pory szyici uznają wyłącznie przywództwo imamów – przewodników ummy będących potomkami Alego. Jawią się oni jako pośrednicy między Allahem a ludźmi, wyposażeni w nadprzyrodzone moce. Jako jedyni są zdolni w pełni pojąć i interpretować treść Objawienia. Bez imamów Koran pozostaje „niemy”. Rzeczywistość zawiera w sobie niejako dwa poziomy: to, co widoczne dla oczu, oraz to, co ukryte – warstwę egzoteryczną i ezoteryczną. W związku z tym są też dwa rodzaje wierzących: wtajemniczeni i maluczcy.

To straszliwa herezja w oczach sunnitów – dosłownie „ludzi tradycji i konsensu” – według których wszyscy wierzący są w stanie pojąć boskie przesłanie. Wystarczy tylko zgłębiać świętą księgę i hadisy, czyli opowieści przytaczające wypowiedzi i czyny przypisywane Prorokowi. Sunnici poważają pierwszych czterech kalifów nazywanych prawowiernymi, ale nie uznają ich za nieomylnych. Nie przypisują też żadnego szczególnego znaczenia Alemu ani tym bardziej jego potomkom.

Opozycja sunnizm kontra szyizm może być myląca, zwłaszcza w realiach tamtej zamierzchłej epoki. Oba nurty wykształciły się stopniowo, wraz z upływem czasu, a szermowanie tymi pojęciami może przesłaniać ogromną niejednorodność islamu. Każdy z nurtów obejmował bowiem niezliczone frakcje i miał swoich licznych dysydentów. – Minęło trzysta lat, zanim się wyłoniły. Na początku zazębiały się ze sobą na wiele sposobów. Szyitów nazywano stronnictwem Alego, ale na tej samej zasadzie mówiono o stronnictwie Usmana czy Muawiji. Była to wtedy bardziej kwestia przywiązania do osób niż do doktryny – podkreśla francuski historyk islamu Nabil Mouline.

Pierwsi władcy z dynastii Umajjadów i Abbasydów byli zresztą bliżsi wzorca szyickich imamów niż sunnickich kalifów. Sprawowali władzę absolutną, twierdząc, że mają bezpośredni związek z Bogiem i zależnie od okoliczności nie wahali się fabrykować hadisów, by uzasadnić prowadzoną politykę albo zamknąć usta krytykom. Z czasem jednak, gdy islamskie imperium niebywale się rozrosło, rozciągając od Oceanu Atlantyckiego po granice Indii i Chin, musieli delegować część swojej władzy religijnej. Stopniowo wytworzył się korpus muzułmańskich uczonych, przyszłych ulemów, którzy kwestionowali prawo monarchów do zmieniania sunny.

Jednym z nich był Ahmad ben Hanbal (780–855). Twierdził, że Koran jest odwiecznym słowem Boga. Ludzie winni się podporządkować słowu Allaha i naukom jego Proroka, uwierzytelnionym przez ulemów. Choć krnąbrny teolog został wtrącony od więzienia i ubiczowany, nadal niestrudzenie bronił swojej koncepcji literalnego odczytywania tekstów. Stał się w ten sposób założycielem szkoły prawa zwanej hanbalicką i jednym z ojców sunnizmu, który zatriumfował dopiero po jego śmierci. – Termin ten można odnosić do konkretnej grupy oraz do zespołu określonych przekonań i praktyk dopiero od połowy IX w. – zaznacza Mouline.

Dwunasty imam

Także i tych, którzy pozostali wierni Alemu i jego potomkom, lepiej byłoby nie nazywać mianem szyitów. Przynajmniej nie na początku. Historycy wolą używać określenia „alidzi”. Sęk w tym, że to stronnictwo popadało w ostre spory i dzieliło się przy okazji każdej kolejnej sukcesji. Do pierwszej schizmy doszło już w 711 r., po śmierci czwartego imama, gdy się oddzieliła grupa tzw. zajdytów (zwolenników Zajda ben Alego ben Husajna, którzy nie uznali objęcia imamatu przez jego brata Mohameda al-Bakira). Potem ten scenariusz wielokrotnie się powtarzał.

Dzieląc się w nieskończoność, szyici mogliby się nadmiernie rozproszyć i wreszcie zupełnie zniknąć. Dlatego w 874 r., po śmierci jedenastego imama Hasana al-Askariego, tzw. imamici ogłosili, że miał syna Mohameda, który został ukryty przed światem i kiedyś powróci jako mahdi („prowadzony przez Boga”). Przyjdzie w czasach mesjańskich, by pokonać siły zła i zaprowadzić sprawiedliwość. Przez prawie 70 lat dwunasty ukryty imam komunikował się jeszcze ze swoimi zwolennikami poprzez czterech kolejnych pośredników, a po śmierci ostatniego z nich przestał się objawiać. – Była to zręczna sztuczka, wybieg polityczny mający ratować wspólnotę. Genialny trik polegał na tym, że położono kres kolejnym sukcesjom, przy czym jednocześnie tron nie pozostał nieobsadzony – podkreśla historyk Pierre-Jean Luizard.

Sunniccy prawnicy oskarżali szyitów o wszelkie zło. Zarzucano im, że wprowadzają niezgodę i podziały w łonie wspólnoty oraz naganne innowacje w samym islamie. Niektórzy rzucali na nich klątwy i wzywali, aby ich wyrżnąć, przywłaszczając sobie ich własność i kobiety. Takie hasła głosił w XIII w. w odniesieniu do alawitów ben Tajmijja, który współcześnie jest jednym z głównych autorytetów teologicznych dla dżihadystów z Państwa Islamskiego.

W praktyce jednak, inaczej niż obecnych czasach, dwie główne gałęzie islamu nie ścierały się ze sobą. Najczęściej po prostu wzajemnie się ignorowały, a najostrzejsze konflikty i prześladowania występowały w obrębie obu tych wspólnot. Szyici praktykowali tzw. takijję, czyli „sztukę ukrywania” swoich prawdziwych wierzeń. Żyli potajemnie albo w izolacji na rubieżach imperium. Kalifowie tolerowali ich, dopóki nie wszczynali buntów. Mogli nawet piastować wysokie urzędy.

Punkt zwrotny nastąpił na początku XVI w., kiedy to szejk Ardabilu o imieniu Ismail przejął władzę w Persji.

Zapoczątkował dynastię Sawafidów i ogłosił szyizm religią państwową. Był to wybór podyktowany względami politycznymi: w ten sposób na Bliskim Wschodzie wyłoniło się nowe imperium, pozostające w wyraźnej opozycji do imperium osmańskiego. To pierwsze było imamickie, to drugie – sunnickie.

Dochodziło między nimi do wojen, ale były to bardziej konflikty między władcami sąsiadujących ze sobą mocarstw aniżeli starcia zwaśnionych narodów albo przeciwstawnych wierzeń. A granica między oboma imperiami pozostała w następnych stuleciach jedną z najstabilniejszych w świecie muzułmańskim (pokrywała się z grubsza z dzisiejszą granicą iracko-irańską). Zresztą po jej obu stronach żyły spore mniejszości: arabscy sunnici w prowincji Chuzestan w południowo-zachodnim Iranie; duże społeczności szyitów wokół świętych miast Nadżaf i Karbala, a także w dzisiejszym Libanie i południowej Turcji.

Pokonamy Wielkiego Szutara

Mimo ogólnie panującej tolerancji od czasu do czasu dochodziło do pogromów mniejszości. Burzliwa historia obu wspólnot obejmuje jednak również próby pojednania, zwłaszcza w schyłkowym okresie imperium osmańskiego.

– Muzułmanie się jednoczą, gdy czują się zagrożeni przez Zachód. Pojawia się wówczas hasło: „Jesteśmy słabi, bo jesteśmy podzieleni” – zauważa badaczka dziejów islamu Sabrina Mervin.

Pod koniec XIX w. sułtan Abdülhamid II zachęcał wszystkich wierzących, aby się skupili wokół Wysokiej Porty, i okazywał życzliwość wobec szyitów. Gdy w 1914 r. jego następca Mehmed V sprzymierzył się z Niemcami i ogłosił dżihad przeciw bezbożnym mocarstwom ententy, jako pierwsi na jego wezwanie odpowiedzieli ajatollahowie z Nadżafu.

Podobnie bywało i później: w 1931 r. zorganizowano konferencję panislamską w Jerozolimie. Jej uczestnicy modlili się w meczecie Al-Aksa pod przewodnictwem szyickiego duchownego. Dziś byłoby to nie do pomyślenia.

U podłoża dzisiejszej wielkiej schizmy legły dwa ważne i bardzo zbliżone w czasie wydarzenia. Z jednej strony w styczniu 1979 r. w Iranie upadł proamerykański reżim szacha. Powróciwszy z wygnania, ajatollah Chomeini ustanowił na jego gruzach republikę islamską opartą na zasadzie wilajat-e fakih (rządów uczonego prawnika muzułmańskiego sprawowanych w imieniu ukrytego imama). Jest ona całkowitym zaprzeczeniem kwietyzmu głoszonego od stuleci przez najwyższych rangą szyickich duchownych. Chomeini, wyniesiony wkrótce do rangi imama, nie zamierzał się ograniczać do swoich rodaków i szyickich współwyznawców. Jego ambicją było stanąć na czele całej ummy. Rewolucyjny zapał, a także złorzeczenia pod adresem Ameryki, nazywanej „Wielkim Szatanem”, i jej sojuszników w regionie, zjednały mu sympatię wielu sunnitów, z islamistami na czele.

Było to poważne wyzwanie rzucone Arabii Saudyjskiej, która pretenduje do roli strażniczki świętych miejsc i czystości islamu. Zwłaszcza że w tym samym okresie, w listopadzie 1979 r., monarchia Saudów również się zatrzęsła w posadach. Około dwustu sunnickich fundamentalistów opanowało Wielki Meczet w Mekce, biorąc tysiące pielgrzymów jako zakładników. Ich przywódca, beduiński kaznodzieja Dżuhajman ben Muhammad al-Utajbi, oskarżył władzę o korupcję i ogłosił nadejście mahdiego (w osobie swojego przyrodniego brata). W trakcie oblężenia świątyni zginęły setki osób. Dynastia Saudów, którzy są zwolennikami rygorystycznej doktryny wahabizmu, stanęła w obliczu podwójnego – wewnętrznego i zewnętrznego – zagrożenia. W odpowiedzi na to saudyjscy monarchowie zaczęli uprawiać zajadły prozelityzm, nie szczędząc petrodolarów na promocję swojej ciasnej wizji islamu.

Jak Iran z Irakiem

Jednocześnie niemal wszędzie w świecie arabskim, od Libanu po Zatokę Perską, nastąpiło przebudzenie ludności szyickiej, która coraz głośniej domagała się respektowania swoich praw. Związane z tym zagrożenia świetnie wyczuł iracki dyktator Saddam Husajn. Sprawował rządy silnej ręki w kraju zdominowanym od początku swojego istnienia przez sunnicką elitę, gdy tymczasem większość mieszkańców Iraku stanowią szyici. W 1980 r. lider partii BAAS zgładził wielkiego ajatollaha Mohameda Bakra as-Sadra i deportował dziesiątki tysięcy własnych obywateli pod pretekstem, że mieli perskie korzenie. Potem zaatakował Iran.

W tej wojnie, która trwała osiem lat i przyniosła prawie milion zabitych, Bagdad miał poparcie większości krajów arabskich i Zachodu, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych i Francji. Jedynym wyjątkiem była Syria: jej przywódca Hafiz al-Asad postawił na Iran ze względów geopolitycznych, jak również z czystej wrogości wobec Saddama.

Irańska rewolucja mułłów przestała być wzorem dla sunnickich islamistów. Tym bardziej że Saddam Husajn dla celów propagandowych umiejętnie podsycał antyirańskie i antyszyickie uprzedzenia. Agresywna retoryka jego reżimu do dziś pozostaje źródłem inspiracji dla sunnickich ekstremistów występujących przeciwko szyitom. Niemniej, choć Saddam piętnował Chomeiniego jako „maga w turbanie”, a Irańczycy wzmacniali morale swoich wojsk, wysyłając na front aktorów przebranych za dwunastego imama, nie była to jeszcze wojna stricte religijna. Zarówno dla irackich szyitów, jak i irańskich sunnitów ojczyzna była na pierwszym miejscu i walczyli oni przeciw swoim współwyznawcom w szeregach macierzystych armii.

Jak na ironię Teheran pozbył się najgorszego wroga przy pomocy Wielkiego Szatana. W marcu 2003 r. Amerykanie najechali Irak i położyli kres reżimowi Saddama. Ustanawiając w Iraku demokrację, automatycznie oddali władzę w ręce stanowiących większość szyitów. Odsunięci od władzy i pozbawieni wpływów w wojsku oraz administracji sunnici zbojkotowali pierwsze wybory, a potem utworzyli antyamerykańską partyzantkę. Wśród buntowników był niejaki Abu Musab az–Zarkawi, późniejszy przywódca siatki Al-Kaidy w Iraku, który wezwał do dżihadu przeciwko szyitom i rozpętał w tym kraju prawdziwą wojnę religijną.

W lutym 2006 r. przyznał się do zniszczenia złotego meczetu w Samarrze na północ od Bagdadu, będącego miejscem spoczynku dwóch szyickich imamów. Atak na jedno z najświętszych miejsc szyizmu stał się sygnałem do strasznego konfliktu na tle religijnym. Ta wojna stojąca pod znakiem ataków bombowych, zamachów, morderstw i rzezi przyniosła setki tysięcy zabitych. Pociągnęła też za sobą czystki etniczne na duża skalę, szczególnie w Bagdadzie, który w przeszłości zawsze był miastem mieszanym.

Podczas gdy Iran osiągnął rangę mocarstwa regionalnego, jego sojusznik Hezbollah stał się główną siłą polityczną i wojskową w Libanie. Jego popularność wzrosła zwłaszcza, gdy latem 2006 r. stawił opór zbrojnej interwencji Izraela. Arabscy przywódcy zaczęli się niepokoić. Sen z powiek spędzał im nowo powstały „szyicki półksiężyc” rozciągający się od Morza Śródziemnego po Zatokę i będący obszarem wzmożonych wpływów Iranu. Ostatnie rozdanie kart nastąpiło w trakcie arabskiej wiosny, jak określono falę demokratycznych protestów, które w 2011 r. zachwiały niejednym reżimem na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.

Kocioł syryjski

Gdy wybuchła rewolucja w Syrii, Baszar al-Asad zaczął ostro tłumić pokojowe demonstracje. Jednocześnie usiłował wygrywać na swoją korzyść wyznaniowe podziały. Uwolnił m.in. setki dżihadystów przetrzymywanych w więzieniach w nadziei, że wprowadzi zamęt w szeregach opozycji i skupi wokół siebie różne mniejszości, które mogą się czuć zagrożone przez sunnicki fundamentalizm: przede wszystkim alawitów, ale także chrześcijan, druzów czy Kurdów. Do syryjskiego konfliktu wmieszały się regionalne potęgi. Turcja, Katar i Arabia Saudyjska zaczęły wspierać islamistyczne grupy zbrojne, zaś Iran i Hezbollah pospieszyły z odsieczą reżimowi Asada, który bez ich wsparcia pewnie już dawno by się załamał.

Wraz z wybuchem konfliktu w Syrii, a potem w Jemenie, gdzie koalicja sunnickich państw arabskich zwalcza szyickich rebeliantów Huti dozbrajanych przez Teheran, cicha wojna między dwoma teokratycznymi reżimami, sunnicką Arabią Saudyjską i szyickim Iranem, nabrała szerokiego rozmachu. Kwestie niegdyś czysto polityczne ustąpiły pola walkom religijnym, bo odwoływanie się do wspólnoty wierzeń bywa najlepszym czynnikiem mobilizacji, zwłaszcza w przypadku państw podzielonych albo będących na krawędzi upadku. Wśród tej pożogi polityczne granice wytyczone niegdyś przez mocarstwa kolonialne stają się coraz bardziej dziurawe i trudne do utrzymania. Czy należy wziąć to pod uwagę i na nowo nakreślić mapę regionu, uwzględniając podziały wyznaniowe? Położyłoby to ostateczny kres bliskowschodniej mozaice.

na podst. L’Obs

***

Sunnici (arab. ahl as-sunna wa-al-dżama – „ludzie tradycji i wspólnoty”) stanowią większość muzułmanów (są nimi m.in. polscy Tatarzy). Nawiązują bezpośrednio do życia i nauczania Proroka. W reakcji na różnice społeczne i kulturowe, z jakimi często się stykali w wielu częściach świata, sprzyjali rozwojowi wielu szkół prawa i interpretacji Koranu.

Szyici (arab. szijat Ali – „stronnictwo Alego”), za następców Mahometa uważają jego zięcia Alego i 12 kolejnych imamów, z których ostatni ma przebywać w ukryciu i wrócić jako mahdi. W czasach prześladowań przyjmowali taktykę ukrywania swego prawdziwego wyznania (takija albo kitman).Tradycje mistyczne (sufizm), hierarchia duchownych z ajatollahami na czele.

22.01.2016 Numer 02.2016
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną