Artykuły

Potłuczeni przez historię

Wołyń dzieli

Numer 16.2016
Ludobójstwo? To jedno słowo może przesądzić o dalszych wzajemnych stosunkach. Ludobójstwo? To jedno słowo może przesądzić o dalszych wzajemnych stosunkach. W. Łaski / EAST NEWS
Ukraińcy z niedowierzaniem przyjęli uchwałę polskiego Sejmu o tragedii wołyńskiej. Obrazili się.

Gdybyśmy realnie oceniali Ukrainę po głosowaniach w Radzie Najwyższej, to należałoby ją uznać za potwora. Niemniej uchwała polskiego parlamentu jest krokiem wstecz w naszych stosunkach. Z drugiej strony – przecież nikt nie obiecywał, że będziemy chodzić w jednym szeregu i za rączkę. Była taka pieśń z czasów Majdanu „Podaj rękę Ukrainie” – że jesteśmy razem, że jesteśmy jedną rodziną. A tymczasem… W rodzinie na początku jest wspaniale, a potem różnie bywa. „Za co Kain zabił Abla? Za to, że nie ciągnął kabla”. Polska kultura potrafi z ironią traktować nawet najbardziej śliskie tematy. Im więcej rozczarowań przeżyjemy, tym szybciej wydoroślejemy. Można mobilizować Ukraińców, którzy zginęli w Krasnym Sadzie czy Pawłokomie. Ale to będzie powstanie duchów przeszłości przeciw takim samym duchom po drugiej stronie.

Moskal ciągnie za sznurki

Urodziłem się i wychowałem na Wołyniu. Po wojnie zostało tam bardzo mało ludzi z miasta, którzy przeżyli niemiecką okupację – wielu zginęło, wielu wyjechało. Owszem, z Niemcami. A ci, którzy zostali, bali się odwiedzać znajomych, bo KGB ich pilnowało. Miasta szybko zapełnili ludzie ze wsi, przeważnie z Ukrainy Wschodniej. O tragedii wołyńskiej nikt nie wspominał, choć o UPA rozmawiano nieustannie. Dzieci latały po lasach i szukały kryjówek z bronią. Często dochodziło do wybuchów. Wiedzieliśmy, że słowo Zabużanin oznacza jakiegoś innego Ukraińca, ale nie wiedzieliśmy dlaczego.

Polska była nie symbolicznym oknem, tylko całkiem realnie istniejącą bramą do Europy. Polskie radio, satyryczne pismo „Szpilki”, telewizja, którą się odbierało dzięki zamontowanej na dachu antenie. To działało: młode pokolenie mieszkańców Wołynia w dużej części było polonofilami. Polska była wzorcem kultury, a to, co proponował Związek Radziecki, wydawało się nudne, szare i głupie. Było w tym trochę gry – czytaliśmy o Piłsudskim, o Petlurze i myśleliśmy, że można by to powtórzyć. Solidarnie nienawidziliśmy Jaruzelskiego, oklaskiwaliśmy Solidarność, śpiewaliśmy piosenki Marka Grechuty i Czerwono-Czarnych, opowiadaliśmy sobie dowcipy o milicjantach, uwielbialiśmy Pomarańczową Alternatywę wyśmiewającą komunistów.

Potem i u nas się ruszyło. Powstał Ruch (Ludowy Ruch Ukrainy, powstała w 1989 r. antyradziecka partia prawicowa – przyp. FORUM), a ludzie Solidarności podarowali nam sprzęt do drukowania ulotek i gazetek. Czuliśmy się jedną rodziną. „Za wolność waszą i naszą”. Bardzo bym nie chciał stracić tej Polski. Oczywiście, można powiedzieć, że tej Polski już nie ma.

Ukraińcom o tragedii wołyńskiej ze szczegółami opowiadają historycy z Wjatrowyczem na czele (Wołodymyr Wjatrowycz, szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, zwolennik heroizacji UPA, jeden z głównych autorów realizowanej przez władze polityki historycznej – przyp. FORUM). Piłsudski przegrał z Dmowskim, pogrzebano koncepcję Międzymorza na rzecz państwa monoetnicznego. O życiu politycznym dzisiejszej Polski, która otworzyła starą, jeszcze z lat 20. XX w. puszkę problemów polsko-ukraińskich, by nakarmić nią elektorat, napisano znacznie mniej. I zupełnie nic o aspekcie kulturalnym. O emocjach, które rządzą. Dlatego że emocjonalnymi narodami łatwiej się kieruje, łatwiej manipuluje. Ukraińcy i Polacy są pod tym względem podobni jak dwie krople wody. Jesteśmy wrażliwi na swoim własnym punkcie. Przewrażliwieni.

Tak, wiem, za sznurki emocji zawsze i wszędzie pociągają podstępni Moskale. Ale nie możemy sobie odmawiać również własnej narodowej głupoty. Taką mamy kulturę.

„Rzeź” padła w Polsce na podatny grunt, karmiona umiejętnie i przez Moskwę, i przez Berlin. Wezwania, aby całkowicie pominąć ten temat, bo to woda na młyn Kremla, mają sens. Symboliczni Ukraińcy zajęli dziś w Polsce niszę symbolicznych Żydów. Ciągle żywe jest zapotrzebowanie na winowajców. Problem polega na tym, że Żydów w Polsce już prawie nie ma.

Pusta kasa, pusto w głowach

Polski tłumacz Robert Stiller zauważa, że polscy antysemici w latach 60. wygnali z kraju znaczącą część swojej kultury. W 1981 r. pod pseudonimem Tomasz Harasiuk wydał w drugim obiegu książkę o Katyniu „Semantyka zbrodni”. Analizował w niej, jak ZSRR snuł narrację o polskich faszystach, którzy pod rękę z niemieckimi faszystami wypaczają przekaz historyczny. Kłamliwa retoryka zawsze jest patetyczna, ultrapatriotyczna i ma trafiać do szerokich niewykształconych mas. Manipulacja polega na tym, że te masy się gloryfikuje i zachęca do walki o historyczną sprawiedliwość. Ta walka ma być przepustką do bardziej eksponowanego miejsca w społeczeństwie.

Symboliczni Ukraińcy zajęli w Polsce niszę symbolicznych Żydów

Wróćmy na współczesne podwórko. Kiedy powstają trudności finansowe, wszyscy zaczynają się interesować historią. Jak gdyby powrót do historycznych zaszłości mógł napełnić pustą kasę. Tymczasem poza kłopotami nic się nie zyskuje. Polacy to nowoczesny naród o zbyt wysokim wyobrażeniu o sobie, ale też o ogromnej samoironii. Polacy i Ukraińcy są podobni, choć akurat samoironii u Ukraińców jak na lekarstwo. Uchwała sejmowa nie ma dla Ukrainy żadnych materialnych i prawnych skutków. Jak na nią zareagować? Przyjmować podobne akty? To droga donikąd. Owszem, niektórzy Ukraińcy poczuli się mocno dotknięci, przycięci drzwiami historii. Te drzwi już się zamykają, a oni ciągle jeszcze się w nich tłoczą. Z czasem i to minie.

na podst. lb.ua

***

Ołeh Pokalczuk (ur. w 1955 r.), ukraiński pisarz, poeta, tłumacz, psycholog społeczny.

05.08.2016 Numer 16.2016
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną