Artykuły

Zbrodnia popłaca

Literatura: wena komercyjna

Numer 14/ 2013
James Patterson James Patterson Reuters
Szczęście polega na znalezieniu zajęcia, które się lubi, i kogoś, kto zechce nam za nie płacić. Mnie się udało – mówi James Patterson, jeden z najpoczytniejszych autorów kryminałów.
materiały prasowe
materiały prasowe

Jak wymyśliłeś Aleksa Crossa – bohatera twoich książek?
James Patterson: O dziwo, na początku Alex był kobietą. Przez pierwsze 60, 70 stron miał na imię Alexis. Stworzenie postaci Afroamerykanki, kobiety detektywa, okazało się jednak za trudne. Zmieniłem więc imię na Alex.

Skąd ten pomysł afroamerykańskiej kobiety – detektywa policji?
W tym czasie, szczególnie w filmach Afroamerykanie przedstawiani byli stereotypowo – w kapturach, z boomboksami na ramieniu. Miałem ochotę stworzyć bohatera, który będzie przeciwieństwem tych klisz. A zatem: wykształcony, odpowiedzialny, troszczący się o rodzinę, dobry ojciec, sumienny człowiek, używający raczej głowy niż pięści. Oczywiście później, w miarę rozwoju akcji, te cechy podlegały ewolucji: Aleks stał się dość sprawny w stosowaniu przemocy, ale pozostał mózgowcem. Z pewnością zasadniczo różnił się od stereotypów obowiązujących w czasie, gdy rozpoczęło się publikowanie serii z Crossem.

Czy dorastając, czytałeś kryminały? Czy to była forma, którą zawsze lubiłeś?
Początkowo nie czytałem kryminałów. Moja pierwsza książka, którą napisałem na studiach, była „serio”. W tym czasie wpadły mi w ręce „Dzień szakala” i „Egzorcysta”. Nabrałem przekonania, że sam też mógłbym pisać literaturę komercyjną. Pomyślałem sobie: „Czemu nie spróbować”. I napisałem kryminał. „Numer Thomasa Berrymana” (1976) zdobył nagrodę Edgara dla najlepszego pierwszego kryminału po tym, jak odrzuciło go 30 wydawnictw (śmiech). Myślę jednak, że była to dobra książka m.in. dlatego, że nic nie wiedziałem o kryminałach.

Podobno piszesz 365 dni w roku. To prawda?
Mniej więcej. Ktoś kiedyś powiedział, że szczęście polega na znalezieniu zajęcia, które się lubi, a gdy ktoś chce nam za nie płacić, to cud. Uwielbiam opowiadać historie. Dla mnie to czysta przyjemność. Jestem też człowiekiem bardzo rodzinnym, moja żona i syn dają mi wiele szczęścia. Wcześnie rano przez półtorej godziny, uganiam się po polu golfowym i dzięki temu trochę się ruszam. Cała reszta mojego czasu to opowiadanie historii, które uwielbiam. Nie jestem specjalnie towarzyski.

Jak się czujesz, gdy kończysz dzień pracy?
Zależy kiedy. Jeśli ma się dobry dzień, człowiek unosi się nad ziemią. A jeśli nie był to dobry dzień... Jedyna różnica jest taka, że w przeciwieństwie do wielu początkujących autorów mam pewność, że prędzej czy później rozwiążę każdy problem.

Czy zawsze pracujesz nad kilkoma powieściami naraz?
Jeśli chodzi o zarysy powieści, tworzę je „skokowo”. Właśnie miałem wenę i w ciągu pięciu tygodni stworzyłem zręby czterech książek. Tak spontanicznie tworzę zarys książki, bo chcę, by powieści powstawały pod wpływem natchnienia; pozwalam, by pomysły przepływały przeze mnie. Potem wracam do nich i coś dodaję lub odejmuję, i zostawiam je jeszcze na jakiś czas na małym gazie. Zwykle mam pięć, sześć lub siedem potencjalnych fabuł.

Zauważyłem, że wszystkie twoje książki łączy przedstawienie życia zawodowego bohaterów; to, jak praca pomaga im określić własną tożsamość, zrozumieć, kim są i co jest w życiu ważne. Również to, jak praca określa każdy ich dzień, czasami bywa bardzo trudna i jak się splata z życiem rodzinnym.
To mnie interesuje w życiu moich postaci. Czytam wiele książek z bohaterami typu wilk samotnik, który przychodzi do domu i usypia się alkoholem i papierosem. Tak bywa częściej w kryminałach niż w życiu. Tak przynajmniej wynika z moich towarzyskich kontaktów z policjantami i pracownikami FBI. Myślę, że ich życie rodzinne jest nieco bardziej rozbudowane.

Napisałeś kilka niezwykle wzruszających historii o miłości. Czy byłeś zaskoczony, gdy po szeregu thrillerów i kryminałów przyszła wena na powieść o miłości?
Nie, nie byłem. Charakterystyczne dla mnie są nagłe zwroty akcji i sporo emocji – więcej niż zwykle znajdujemy w kryminałach. Czułem więc, że mogę pisać bardziej ludzkie historie. Te o miłości są dla mnie trudniejsze. „Niedziele u Tiffany’ego” pisałem wspólnie z inną autorką.

Jestem twoim redaktorem już ponad 10 lat i wciąż pracujemy razem.
I wciąż mam blizny po razach, które od ciebie otrzymałem.

Czy po napisaniu tylu książek trudno jest przyjąć sugestie, by zmienić fabułę, wątek lub cechy jednego z bohaterów? Czy też w ogóle przyjąć do wiadomości, że coś jest nie tak?
Wolę otrzymywać komunikaty typu: „Oto najpoważniejsze problemy”. Czasami wygląda to jednak niestety tak: „No i wada numer trzysta”. To bardzo przytłacza i deprymuje. Lepsze jest podejście „najpierw sprawy poważne, a potem te różne drobiazgi”. Ale generalnie lubię te wszystkie sugestie od redaktora. Ufam twojemu instynktowi. Myślę, że dobrze znasz moje mocne i słabe strony. Nie żądasz ode mnie rzeczy, których nie mógłbym zrobić. Od czasu do czasu nie zgadzamy się. Przeklinam cię wówczas, a ty przeklinasz mnie. Nie – ty nigdy nie klniesz i to jest nieco denerwujące (śmiech).

Dużo czytasz dla przyjemności. Zawsze opowiadasz mi o książkach, które akurat skończyłeś. Sięgasz też po beletrystykę i literaturę faktu?
Czytam około 30, 40 książek rocznie. Zazwyczaj literaturę faktu i powieści. Na moim biurku, przy łóżku i na odtwarzaczu samochodowym są codziennie łącznie trzy lub cztery książki.

Bardzo popierasz czytanie przez dzieci. Masz jakieś pomysły, jak rodzice mogą je do tego zachęcić?
Rodzice i dziadkowie muszą zrozumieć, że to do nich, a nie do szkoły, należy zadanie znalezienia dla dzieci odpowiedniej lektury. Często nie zdają sobie z tego sprawy. To bardzo proste, im więcej czytamy jako dzieci, tym lepiej idzie nam czytanie.

Na przykład nasz syn, Jack, był dobrym uczniem, ale nie czytał za dużo. Więc pewnego lata powiedzieliśmy mu, że w czasie wakacji nie musi strzyc trawnika, ale musi czytać. – Naprawdę muszę? – zapytał. Poszliśmy razem do księgarni i kupiliśmy mu książki o Percym Jacksonie, „Fałdkę czasu” – książkę z serii fantasy i jedną z moich własnych z serii „Maximum Ride”. Przeczytał wszystkie, czytał codziennie.

Pod koniec lata jego umiejętność czytania poprawiła się czterokrotnie. Przeczytał kilka książek, które bardzo mu się podobały, to niezwykle ważne. Miliony dzieci nigdy nie przeczytało książki, która by im się podobała. To katastrofa. A wcale nie jest tak trudno znaleźć książki dla dzieci. Dlatego stworzyłem stronę internetową www.readkiddoread.com.

Czy to prawda, że oprócz gry w golfa codziennie chodzisz do kina?
Nie, to przesada, ale jestem w kinie dwa razy w tygodniu.

Masz swoją ulubioną adaptację filmową dobrej książki?
Jasne. „Milczenie owiec”. I jeszcze nowy film z Crossem. Alex Cross po raz pierwszy trafił do Hollywood. Tyler Perry, Matthew Fox, Ed Burns i reszta obsady wykonali wspaniałą robotę.

Czy masz jakiś cel, który chcesz zrealizować?
Chcę pisać serie książek, które mnie interesują. Gdy jakaś seria mnie znudzi, porzucę ją. Interesują mnie też książki dla dzieci. Jest w nich wiele miejsca na wyobraźnię. Bardzo śmieszna, ilustrowana „Middle School, the Worst Years of My Life” (Szkoła średnia. Najgorsze lata w moim życiu) była dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Wyzwaniem są także ekranizacje, w które się angażuję. Razem z Davidem Ellisem zaczęliśmy pisać książkę, która według mnie bardzo fajnie się zapowiada. Gdy zarys fabuły jest świetny lub gdy książka rozwija się świetnie, co nie zdarza się zawsze, to naprawdę cudowne uczucie.

rozm. Michael Pietsch © USA Today, 15.03.2013

Michael Pietsch jest wieloletnim redaktorem i wydawcą Pattersona.

James Patterson (ur. w 1947 r.), amerykański pisarz, autor serii thrillerów o czarnoskórym policjancie i psychologu Aleksie Crossie (w tę postać wcielił się dwukrotnie Morgan Freeman). Łączny nakład wszystkich jego powieści na świecie sięga 220 mln egzemplarzy. Często współpracuje z innymi autorami. Z Maxine Paetro na przykład stworzyli cykl powieści „Kobiecy Klub Zbrodni”, na podstawie którego powstał popularny serial telewizyjny. Jest laureatem wielu nagród, między innymi im. Edgara Allana Poe przyznawanej przez Mystery Writers of America, zwanej popularnie Edgarem.

08.04.2013 Numer 14/ 2013
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną