Pierwsza kobieta na czele MFW zapowiedziała, że będzie się ubiegać o drugą kadencję
Dama z trupem w szafie
Kariera Christine Lagarde przebiegała dotychczas od sukcesu do sukcesu. Może się jednak okazać, że przeszukanie przez francuską policję jej mieszkania to początek poważnych kłopotów szefowej Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Akcja policji wiąże się z podejrzeniem, że w 2008 r. Lagarde, minister finansów za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego, złamała prawo i przyczyniła się do sprzeniewierzenia setek milionów euro, podejmując decyzję w sprawie sporu francuskiego milionera Bernarda Tapie z bankiem Crédit Lyonnais. Sąd arbitrażowy, do którego skierowała tę sprawę, podjął decyzję korzystną dla biznesmena (ponad 285 mln euro odszkodowania). Potem się okazało, że Tapie wspiera kolejną kampanię prezydencką Sarkozy’ego…
Lagarde od półtora roku stoi na czele MFW, gdzie 80 proc. stanowisk obejmują mężczyźni. Ta była mistrzyni i reprezentantka Francji w pływaniu synchronicznym, wysoka (182 cm) srebrnowłosa kobieta jest dziś jedną z najbardziej wpływowych osób na świecie. Studiowała prawo, przez pięć lat była szefową Baker & McKenzie, jednej z największych kancelarii adwokackich w Ameryce. Już wtedy była gwiazdą. Ale czy zna się na ekonomii? Dwie próby dostania się do elitarnej Krajowej Szkoły Administracji (ENA) nie powiodły się z powodu niezdanego egzaminu wstępnego, a jej wyniki jako ministra finansów były takie sobie.
Czy powinna stać na czele instytucji, która decyduje o kredytach wartych bilion dolarów? Aby być szefem MFW, do którego należy 188 państw, trzeba mieć dużą wiedzę. Chodzi o kwestie dotyczące walut, przepływów pieniędzy na rynkach, warunków kredytowych. Łatwo można się pogubić. Na razie Lagarde nie jest w stanie prowadzić wielkich ekonomicznych debat, jak jej poprzednik Dominique Strauss-Kahn.
Na posiedzeniach słucha uważnie i przyjmuje stanowisko tego, kto przedstawił najlepszą jej zdaniem propozycję. Kobiecy instynkt? Czy po prostu inteligencja? Dzięki swojej strategii zdobyła już w MFW wielu zwolenników. Słucha specjalistów, trzyma się w znacznej mierze wyznaczonego przez nich kierunku, nie zajmuje się szczegółami technicznymi.
Noblesse oblige
Nie weszła na szczyt zgodnie z nadsekwańskim schematem: nie była dzieckiem żadnego „rodzinnego klanu”, który od pokoleń umieszcza potomków na wysokich szczeblach państwowej i społecznej drabiny.
Urodziła się w 1956 r. w Paryżu jako Christine Lallouette, córka Roberta, anglisty z uniwerku i Nicole, nauczycielki łaciny. Dzieciństwo spędziła w idyllicznej Normandii nad brzegiem Renu, gdzie rodzice rozbudzali w niej zainteresowanie językiem i kulturą Stanów Zjednoczonych. Był to czas „mody na Amerykę”.
Nad kindersztubą młodej Christine czuwała surowa, konserwatywna matka. Zawsze zwracała uwagę, „jak przyzwoicie jeść, zachowywać się, być grzecznym, kiedy powinno się coś powiedzieć, a kiedy milczeć, i jak mówić porządnie po francusku”.
Dla Christine prawdziwym autorytetem był ojciec, który zmarł, gdy miała 17 lat. Ten wykładowca uniwersytecki cieszył się w Hawrze poważaniem. Działał w klubie politycznym Obywatele 60, był wicedyrektorem ośrodka kultury. Wieczorami organizował spotkania z politykami i intelektualistami, gdzie Christine zarobiła pierwsze pieniądze. Serwowała jedzenie i wino, zdejmowała nakrycie ze stołów i zmywała naczynia. Ojciec zaszczepił jej zamiłowanie do podróży. Stypendysta Fullbrighta, był zafascynowany Ameryką lat 60, Johnem F. Kennedym, Martinem Lutherem Kingiem, rewoltami studenckimi. Lagarde pamięta, jak cała rodzina stała w porcie w Hawrze, gdy wypływał do Ameryki, i jak znów tam byli, gdy wracał.
Miała 18 lat, gdy wygrała stypendium w prywatnej szkole dla dziewcząt Holton-Arms w Bethesdzie w stanie Maryland. Napisała tam wypracowanie o swojej matce. Zatytułowała je „Noblesse oblige” (Szlachectwo zobowiązuje). Opowiedziała w nim, jak pewnego razu matka zaprosiła ją i jej trzech braci – Lucę, Rémiego i Oliviera – do salonu. Gdy usiedli, oznajmiła: Jesteście już wystarczająco dorośli, by zrozumieć, o czym mówię. Jestem arystokratką, hrabiną, co oznacza, że i wy, gdy ukończycie 18 lat, staniecie się hrabiami.
Dieta Atkinsów
Francuska studentka z wymiany zwracała na siebie uwagę w amerykańskim środowisku. Nie tylko dlatego, że tleniła włosy, dodając rumianek do szamponu. Bez skrępowania paliła papierosy i w ogóle bywała zbyt „odważna”. Szybko stała się powierniczką grupki dziewcząt, które pociągała jej niezależność – nawet do obowiązkowego stroju szkolnego starała się dodać coś, co czyniło zeń modny ciuch.
Trochę tej niezależności wniosła też do domu państwa Atkinsów, u których mieszkała w czasie amerykańskiego stażu. A była to dość konserwatywna rodzina. Bill Atkins zasiadał w zarządzie firmy konsultingowej Touche Ross & Co., a jego żona Marion Guion była księgową. Mieli troje dzieci: syna Michaela i dwie córki: Laurę i Elizabeth. Szczególnie Laurze podobała się – jak to nazywała – „duża dorosłość” Christine i dlatego zabiegała o jej przyjaźń. Twierdzi, że szybko coś między nimi „kliknęło”. Christina załatwiła sobie zgodę na palenie papierosów w swoim pokoju. Nie wywalczyła dostaw jogurtu w ilości, która jej odpowiadała, sprzeciwiała się zasadzie, że można wypić dziennie tylko jedną szklankę wody gazowanej, a resztę ma uzupełniać woda z kranu. Tej szczerze nienawidziła. No i buntowała się przeciw obowiązkowi powrotu do domu przed północą… – Byłam przyzwyczajona do francuskiego modelu, znacznie bardziej liberalnego, więc gdy u Atkinsów co chwilę mnie pytano: „Z kim się spotykasz? Co będziecie robić?” itd., to oczywiście się buntowałam – wspominała po latach. – Była nieco starsza niż nasze dzieci i trochę bardziej doświadczona, ale nigdy nie stwarzała kłopotów – opowiada 75-letni dziś Bill. Lubił, gdy przywoziła z Waszyngtonu ciekawostki zasłyszane na Kapitolu.
W maju 1974 r. republikański kongresmen William Cohen, świeżo upieczony członek Komisji Prawa Krajowego, zbierał dowody, które miały pomóc mu podnieść rękę za wnioskiem o impeachment dla prezydenta Richarda Nixona. Szukał kogoś z dobrym francuskim, by odpowiadać na wojowniczą korespondencję od „jego” kanadyjskich Francuzów ze stanu Maine. Miał szczęście – na praktyki zgłosiła się do jego biura studentka z wymiany, niejaka Christine Lallouette.
To się mogło zdarzyć tylko w Ameryce: przyszły sekretarz obrony USA (za prezydentury Billa Clintona) przypadkiem zatrudnia w ramach studenckich praktyk przyszłą szefową MFW. Po latach Lagarde wspominała: Pisali do kongresmena i prosili: „Usuńcie Nixona” albo „Nie usuwajcie Nixona”. Tak poznałam sztukę dochodzenia do kompromisu między członkami komisji Kongresu. W ogóle ten rok w Holton-Arms, w domu goszczącej mnie rodziny i w biurze Cohena wiele mnie nauczył i uczynił bardziej dojrzałą niż jakikolwiek inny rok w moim życiu.
Mimo że zaczęła potem wspinać się po szczeblach kariery, najpierw jako prawnik, a potem polityk, nigdy nie straciła kontaktu ze swoją „rodziną” na czas wymiany. – Gdy muszę podjąć jakąś trudną decyzję, zawsze dzwonię do Atkinsa i pytam: „A ty co sądzisz?”. Był przecież wysoko w Touche Ross i wie, jak się pracuje w zespole i podejmuje decyzje. W pewnym sensie był moim „zastępczym ojcem”.
Znak firmowy: biżuteria
Po powrocie z Ameryki studiowała prawo na uniwersytecie w Paryżu, zdobyła też dyplom politologa w Instytucie Nauk Politycznych w Aix-en-Provence. W 1981 r. zaczęła pracę w Paryżu we francuskiej filii znanej korporacji prawniczej Baker & McKenzie. Eduardo Leite, który pracował z nią w tej kancelarii, pamięta, jak mówiła do kobiet w firmie: Nie próbujcie naśladować facetów. Bądźcie sobą i się wspierajcie. Przypominała im powiedzenie Eleonory Roosevelt: Kobiety są jak torebki herbaty. Wrzuć je do gorącej wody, a zobaczysz, jakie są mocne. W 2005 r. na dobre weszła do krajowej polityki. Najpierw została sekretarz stanu ds. handlu zagranicznego, w maju 2007 r. – ministrem rolnictwa, aż w końcu pierwszą w historii kobietą na czele resortu finansów. Wyrobiła sobie markę wielkiej francuskiej damy. Biżuteria, elegancja, wyprostowana postawa, białe włosy. Christine Wielka. Gdy została ministrem finansów, rodacy uważali to za błąd. Zdarzyło jej się wówczas kilka niezręczności. W trakcie kryzysu energetycznego radziła Francuzom, by jeździli częściej na rowerze, podczas gdy sama poruszała się służbowym samochodem. To brzmiało wyniośle, w stylu królowej Marii Antoniny, która na krótko przed francuską rewolucją miała powiedzieć: Nie mają chleba? Niech jedzą ciastka.
Koledzy poradzili jej, by zrezygnowała z pierścionków, łańcuszków i broszek, które tak lubi. Uważali, że jako polityk powinna przypominać wyglądem przeciętnego człowieka i mniej rzucać się w oczy. Zgodziła się, ale wkrótce tego nie wytrzymała. Po paru tygodniach znów nosiła biżuterię. Dziś należy do najbardziej lubianych osobistości we Francji. Sonia Criseo, która przez 18 lat była jej najbliższą doradczynią, stwierdza: Christine jest znana ze słabości do szali, torebek i biżuterii. Gdyby jutro weszła do studia telewizyjnego w dżinsach i skórzanej kurtce, ludzie byliby zdziwieni. Nie pasowałoby to do ich wyobrażeń na jej temat.
Zaciśnij zęby i… uśmiech
W 2011 r. zastanawiano się, kto zastąpi Strauss-Kahna na czele MFW. Nie było wcale takie pewne, że jego następcą będzie ktoś z Europy. Trzej ostatni szefowie podali się do dymisji przed upływem pięcioletniego okresu urzędowania: Horst Köhler, wybrany prezydentem Niemiec, Rodrigo Rato z powodów osobistych, DSK po seksaferze. Wszyscy mieli już dosyć Europejczyków.
Gdy Lagarde stanęła do walki o fotel dyrektora generalnego, okazało się, że brakuje jej poparcia Chin i wielu innych państw z tzw. wschodzących gospodarek. Od tygodni ich przywódcy narzekali na europejski monopol na tym stanowisku. Pojechała wówczas do Pekinu. Wystarczył jeden lunch z szefem banku centralnego i spotkanie z wicepremierem, by zyskać kluczowy w tamtej chwili głos Chińczyków.
To skutek tego, co niektórzy nazywają „aurą respektu”, a nawet czci, jaką roztacza. Wynika ona z kombinacji intelektu, niezwykłej wytrzymałości, kapitalnej znajomości angielskiego ze wszystkimi niuansami językowymi, urody, elegancji i… kobiecości. Sama przyznaje, że z czasów wyczynowego uprawiania pływania synchronicznego został jej nawyk wpojony przez trenera: Zaciśnij zęby i… uśmiech!
Wypracowała optymalny model. Powtarzając często, że „jest dobrze, gdy w pokoju nie ma za dużo testosteronu”, nauczyła swoich męskich partnerów admiracji połączonej z szacunkiem dla jej autorytetu. Najczęściej słyszana opinia o niej brzmi: une grande femme, kobieta dostojna, z klasą. A Dominique Moisi, współzałożyciel Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, zauważa: Dziś jest bardziej atrakcyjna niż wczoraj. Pięknieje z wiekiem. Jest oszałamiająca, ale nie tak jak Angelina Jolie, szlachetniej. Niewielu polityków może poszczycić się takim tempem kariery. To pewnie dlatego, gdy zaczęła pojawiać się na najważniejszych spotkaniach, podczas których „ratowano świat, Europę i euro”, mówiono, że może ona nie jest w stanie zrobić tego w pojedynkę, ale z pewnością jako jedyna mogłaby wszystkich zaskoczyć.
© Der Spiegel, distr. by NYT Synd., 4.03.2013
Do rutyny w czasie swoich licznych podróży po świecie dołączyła co najmniej jedną rozmowę w grupie samych kobiet. Wstęp mężczyznom jest zabroniony, nawet jej życiowemu partnerowi – Xavierowi Giocantiemu, z którym chętnie podróżuje. Christine Lagarde nazywa te wieczory „Girl’s Night Out”. Tego nauczyła się od Hillary Clinton, która w trakcie swoich podróży zagranicznych zwykła organizować podobne spotkania. Kobiety mówią o wiele bardziej otwarcie, gdy nie ma w pobliżu ich facetów.
Kariera nie przeszkodziła jej w założeniu rodziny, i to dwukrotnie: z pierwszego małżeństwa z Wilfriedem Lagarde’em ma dwóch dorosłych już synów: Pierre’a-Henriego i Thomasa. W Chicago zakochała się i wyszła ponownie za mąż za Brytyjczyka Eachrana Gilmour’a. A gdy w 2006 r. jako minister pojechała do Marsylii na spotkania z przedsiębiorcami, spotkała dawnego kolegę ze studiów prawniczych, biznesmena z Korsyki Xaviera Giocantiego, który prowadzi obecnie agencję nieruchomości w Marsylii. Od tamtej pory to on jest jej partnerem. Widują się raz w miesiącu. Giocanti jest wszystkim, czym ona nie jest. Podatny na emocje, łatwo dający się wyprowadzić z równowagi, potężnie zbudowany, nieraz hałaśliwy facet, mówiący, co myśli, bez owijania w bawełnę.
Na podstawie Der Spiegel
Christine Lagarde (ur. w 1956 r.), francuska prawniczka, polityk. Karierę adwokacką związała z kancelarią Baker & McKenzie, gdzie w latach 1999–2004 była pierwszą kobietą na stanowisku prezesa. W latach 1995–2002 pracowała w amerykańskim Ośrodku Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), gdzie wraz ze Zbigniewem Brzezińskim przewodniczyła komisji Akcja USA–UE–Polska. Jako członkini grupy roboczej Przemysł Obronny USA–Polska zajmowała się kwestią liberalizacji wymiany handlowej z Polską. Politycznie związana z francuską centroprawicą, w latach 2005–2011 zajmowała kilka stanowisk ministerialnych. Od 2011 r. jest dyrektorem generalnym Międzynarodowego Funduszu Walutowego.