Artykuły

Gérard Kouhry: Arabska wiosna to nie wojna domowa

Arabska wiosna to nie rewolucja, tylko zamęt wywołany grą wielkich mocarstw – uważa libański historyk Gérard Kouhry.

Historyk i filozof, jeden z czołowych intelektualistów diaspory libańskiej we Francji, w wywiadzie dla dziennika „Libération” komentuje przebieg wydarzeń na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Zaczyna od ojczyzny: Liban? Proszę nie mówić o wojnie domowej! W 1982 r. zaczęła się tam ostatnia militarna kampania zimnej wojny między Wschodem i Zachodem, wygrana przez USA. Współczesne rewolucje arabskie? Wymagają zerwania ze wzorcami klanowymi i plemiennymi na rzecz samostanowienia się jednostek. Sytuacja w „zrewoltowanych” krajach arabskich jest obecnie zróżnicowana. Tunezja to pionier przemian, Egipt musi przestrzegać swoich układów z Izraelem, Libię wiążą polityczne relacje ze wspólnotą państw afrykańskich, no i troska o los jej zasobów naftowych, Jemen ma bardzo delikatne stosunki z Arabią Saudyjską...

Sytuację w Syrii należy rozpatrywać na trzech poziomach. Pierwszy to – podobnie jak w Libanie – bunt przeciw reżimowi wzniecony przez bardzo podzieloną opozycję, siłą rzeczy osłabioną i podatną na wpływy ekstremistów. Drugi – to kontekst religijny i międzynarodowy jednocześnie: kraj ten jest polem rozgrywki między szyitami z Iraku i sunnitami z Arabii Saudyjskiej i Kataru. Trzeci poziom – to powrót do zimnej wojny: USA z jednej, Rosja z drugiej strony. Wygląda na to, że nie wszystkie państwa arabskie zdają sobie sprawę, o co naprawdę toczy się gra.

Na ołtarzu tych rozgrywek złożono sprawę palestyńską. Korzysta na tym Izrael, któremu zachodnie poczucie winy za los Żydów podczas II wojny światowej zapewnia pełną bezkarność, i korzysta muzułmański ekstremizm: Izrael blokuje utworzenie w Autonomii Palestyńskiej konstytucyjnego państwa, a USA milcząco ten sprzeciw akceptują. Ogniska umiarkowanego islamu, jakie tliły się w laickiej niegdyś Palestynie, wygasną w morzu fanatyzmu. A Liban w tym wszystkim? Ten kraj 18 wspólnot etnicznych i religijnych na razie znajduje się pod zachodnim parasolem chroniącym przed „syryjską chorobą”, ale ryzyko „zarażenia” jest bardzo poważne.

Reklama