Siedział za drutami pięć i pół roku, głównie w izolatce. Za nic. Ahmed Errachidi, marokański kucharz, stanął na czele buntu więźniów w amerykańskiej bazie na Kubie.
Przyjechał do Londynu z Maroka w 1985 r., w wieku 19 lat. Został na stałe, znalazł pracę jako pomoc kuchenna, a potem kucharz. Jak wspomina, miał zamiłowanie do jedzenia i tworzenia nowych dań. W 2001 r. postanowił jednak znaleźć lepsze zajęcie, bo jego najmłodszy syn Imran, mieszkający z resztą rodziny w Tangerze, zachorował na serce. Potrzebne były pieniądze na operację. Skuszony opowieściami innych imigrantów, pojechał do Pakistanu, żeby kupić srebrną biżuterię, a potem sprzedać ją z zyskiem w Maroku.
07.06.2013
Numer 19/ 2013