Uzależnieni od adrenaliny pielgrzymują po świecie, szukając najwyższych fal. Ekstremalni surferzy pod San Francisco mają swój raj.
Fala pojawia się jakby znikąd. Ogromna ściana wody się burzy, otwiera usta ze spienionych pasm. Właśnie ma się rozbić o brzeg, kiedy rzuca się na nią Peter Mel. Przez ułamek sekundy jego deska unosi się pionowo w powietrzu, potem rozlega się trzask na powierzchni fali. Mel nie daje rady. Zbiera się w sobie, przyciska kant deski do wody i próbuje surfować na bok.
Dzikie, zimne, groźne
Za późno. Żywioł przetacza się po nim. Ponad pół minuty trzyma go pod wodą, uwięzionego niczym w lodowatym grobie.
05.07.2013
Numer 21/ 2013