W rok po tym, gdy została wybrana do birmańskiego parlamentu, Aung San Suu Kyi wciąż ma status ikony. Jednak w ostatnich miesiącach wizerunek pokojowej noblistki i legendarnej przywódczyni demokratycznej opozycji został poważnie nadszarpnięty we własnym kraju. Jej zwolennicy przecierają oczy ze zdumienia, widząc ją w dobrej komitywie z ludźmi reżimu. Obecność u boku kliki generałów na dorocznej defiladzie wojskowej w Nay Pyi Daw i słowa „Kocham armię” wypowiedziane pod adresem dziennikarza BBC zaszokowały wielu byłych więźniów politycznych przetrzymywanych do niedawna za kratkami i torturowanych przez wojskowych oprawców.
19.07.2013
Numer 22/ 2013