Artykuły

Zaginiona prawda

Każdy ma swoja Madzię

Numer 28/ 2013
„Oddajcie mojego aniołka” - krzyczała do kamer i mikrofonów. Gdy kłamstwo wyszło na jaw, o mało nie padła ofiarą linczu. „Oddajcie mojego aniołka” - krzyczała do kamer i mikrofonów. Gdy kłamstwo wyszło na jaw, o mało nie padła ofiarą linczu. AFP / EAST NEWS
Pięcioletnia Fiona, której od maja poszukiwała cała Francja, nie żyje. Winni jej śmierci są matka i ojczym, którzy do niedawna budzili powszechne współczucie, by w końcu stać się wrogami publicznymi numer jeden.
Podczas zabójstwa córki była w ciąży. Brzuch zrozpaczonej matki elektryzował opinię publiczną.AFP/EAST NEWS Podczas zabójstwa córki była w ciąży. Brzuch zrozpaczonej matki elektryzował opinię publiczną.
Ciała Fiony do dziś nie udało sie znaleźć.AFP/EAST NEWS Ciała Fiony do dziś nie udało sie znaleźć.
Berkane Makhlouf, partner Cecile, wykreowany przez media na samo zło. Brutal, islamista, narkoman. Czy to nie nazbyt odpychające, żeby było prawdziwe?AFP/EAST NEWS Berkane Makhlouf, partner Cecile, wykreowany przez media na samo zło. Brutal, islamista, narkoman. Czy to nie nazbyt odpychające, żeby było prawdziwe?

Zwykła drewniana ławka obok placu zabaw. To tutaj, w parku Montjuzet w Clermont-Ferrand, zaczął się dramat, który wstrząsnął Francją. 12 maja br. młoda kobieta zgłosiła się na policję, aby złożyć doniesienie o zaginięciu dziecka. Tego dnia 25-letnia Cécile Bourgeon wyszła z dwiema córkami na spacer. W pewnym momencie poczuła się bardzo zmęczona. To pewnie przez ten brzuch – Cécile była przecież w zaawansowanej ciąży. Usiadła na ławce, żeby odsapnąć, i wtedy zmorzył ją sen. Zdrzemnęła się tylko na chwilę, ale po przebudzeniu ujrzała obok siebie jedynie dwuletnią Evę. Starsza córeczka, pięcioletnia Fiona, zniknęła bez śladu. Matka szukała jej przez trzy kwadranse w całym parku. Ale na próżno. Tego niedzielnego popołudnia wokół kręciło się mnóstwo ludzi, ale nikt nie potrafił jej pomóc.

Policyjne poszukiwania też nie przyniosły skutku. Cztery dni później roztrzęsiona matka, cała zapłakana i z potarganymi włosami, stanęła przed kamerami i mikrofonami dziennikarzy. Zduszonym głosem błagała, aby oddano jej dziecko, jej małego aniołka. A przy okazji wytknęła śledczym, że działają zbyt opieszale. Jej partner i ojciec mającego się narodzić trzeciego dziecka, 31-letni Berkane Makhlouf, także apelował o pomoc. – Chcemy odzyskać naszą małą – mówił do tłumu rozgorączkowanych dziennikarzy, dla których sprawa zaginięcia Fiony stała się tematem numer jeden. Czasami trudno było znieść tę natarczywość mediów. Któregoś razu Berkane wściekle nakrzyczał na dziennikarzy nękających go pytaniami: My sami już zaczynamy dostawać świra! Chcemy odnaleźć naszą małą, nie wiemy, gdzie jest nasza dziewczynka!

Nakłamali, oszukali

Te dramatyczne apele wywołały falę współczucia w całej Francji. Powstały grupy wsparcia na Facebooku, poruszeni internauci zamieszczali tysiące popierających komentarzy, organizowano marsze solidarności. Na ulicach pojawiło się mnóstwo plakatów z wizerunkiem poszukiwanej uśmiechniętej niebieskookiej blondyneczki. Śledczy sprawdzali pieczołowicie kolejne doniesienia od osób twierdzących, że widziały Fionę w różnych miejscach Francji. Ale dziecko przepadło jak kamień w wodę.

Minęły cztery miesiące i oto atmosfera zupełnie się zmieniła. Gdy po raz ostatni Cécile Bourgeon była widziana publicznie, powitały ją wrzaski, gwizdy i wyzwiska. W czwartek 26 września około setki osób czekało na nią i jej partnera przed gmachem sądu w Clermont–Ferrand, aby wykrzyczeć swoje oburzenie, dać upust wściekłości, napiętnować „ich ohydne kłamstwo”. – Mordercy, mordercy! – wrzeszczał tłum. – Hańba! Przyszłam specjalnie, żeby napluć na jej samochód. Bo to ohyda, co ona zrobiła swojemu dziecku. Mnie jako matce i babci to się po prostu w głowie nie mieści! – pokrzykiwała zadbana starsza pani. – Jestem przygnębiony. Ona wszystkich oszukiwała, gdy tymczasem my wszędzie szukaliśmy tej małej – mówił Stéphane Pozo z samorzutnie powstałego komitetu wsparcia.

Bo ponura rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej, niż przedstawiali to opiekunowie pięciolatki. Po wielu tygodniach kłamstw i zwodzenia opinii publicznej oboje w końcu załamali się na przesłuchaniu. Przyznali wreszcie, że zaginięcie zostało upozorowane, aby ukryć śmierć dziewczynki. 12 maja Fiony nie było w parku. Tak samo jak jej matki. Kilka godzin przed zgłoszeniem zaginięcia policji pochowali dziecko niedaleko od jeziora Aydat, będącego jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych tego regionu.

Pochowana w lesie

Tego dnia późnym rankiem Cécile Bourgeon i jej konkubent wsiedli do samochodu, zabierając ze sobą martwe ciało Fiony. W tej makabrycznej przejażdżce towarzyszyła im maleńka Eva. Matka dziewczynek siedziała za kółkiem. – Nie za bardzo wiedzieli, dokąd mają jechać. Wreszcie ona stanęła w jakimś miejscu, które wydało jej się odpowiednie – relacjonuje Mohamed Khanifar, adwokat partnera Cécile. Berkane Makhlouf zaktywizował się dopiero w lesie. – Wykopał dziurę, położył jej nagie ciało na ziemi, a następnie je zakopał – relacjonuje prokurator Pierre Sennès. W drodze powrotnej matka pozbyła się plastikowego worka, w którym przywieźli zwłoki dziewczynki.

W prowadzonym śledztwie prokuratura od początku brała pod uwagę dwa ewentualne tropy. Nie wykluczano, że matka mówi prawdę i dziewczynka rzeczywiście została porwana, być może przez seksualnego zboczeńca. Ale brano też pod uwagę dużo mniej nagłośniony w mediach scenariusz przemocy w rodzinie. Z biegiem czasu, zbierając zeznania świadków, gromadząc informacje o opiekunach, sprawdzając zapisy rozmów i dane geolokalizacyjne z telefonów komórkowych, śledczy odkrywali w oficjalnej wersji coraz więcej luk i sprzeczności. Prokurator Sennès zapewnia, że para zostałaby przesłuchana dużo wcześniej, gdyby nie to, że ciężarna Cécile „potrzebowała wypoczynku”.

Gdy śledczy w końcu ich przycisnęli podczas przesłuchania, bajeczka o porwaniu rozpadła się jak domek z kart. Jako pierwsza swoje zeznania zmieniła Cécile Bourgeon, a kilka godzin później uczynił to jej partner. Oboje zgodnie potwierdzili, że dziecko nie żyje, i zostało przez nich pochowane w lesie. W ich relacjach są jednak także poważne rozbieżności. Matka Fiony twierdzi, że to Berkane zadał dziecku mordercze ciosy podczas mocno zakrapianej imprezy z udziałem pięciu osób. Według niej pobite dziecko miało wielkiego krwiaka wokół oka i z boku głowy. W nocy z 11 na 12 maja Fiona kilka razy wymiotowała, a rano matka znalazła ją nieżywą. – Nie ma żadnych dowodów pozwalających sądzić, że miała ona bezpośredni lub pośredni udział w śmierci Fiony – przekonuje jeden z jej adwokatów. – Ona nikogo nie zabiła! Wreszcie kończy się dla niej ten koszmar. Przerwała milczenie i teraz musi wziąć się w garść – wtóruje mu jego współpracownik. Cécile twierdzi nawet, że tej feralnej nocy chciała zadzwonić po pogotowie, ale Berkane jej w tym przeszkodził.

– Absolutnie nie. Obawiając się kłopotów z prawem i tego, że dzieci zostaną im odebrane, podjęli wspólną decyzję, że nie powiadomią władz – odpowiada obrońca tego ostatniego. Makhlouf stanowczo zaprzecza też, jakoby zadał śmiertelny cios, choć przyznaje, że zdarzyło mu się wcześniej dać małej klapsa. Według jego relacji Fiona zadławiła się wymiocinami.

Aby rozstrzygnąć te wątpliwości i ustalić przyczynę zgonu, potrzebne są wyniki sekcji zwłok. Tyle że na razie nie udało się odnaleźć ciała Fiony. Park nad jeziorem Aydat rozciąga się na 26 hektarach. Trudno jest prowadzić dokładne poszukiwania na tak rozległym obszarze. Tym bardziej że jest to skalisty teren porośnięty drzewami, co utrudnia jego przekopanie. Matka dziewczynki próbowała wskazać śledczym miejsce ukrycia zwłok, ale nie była w stanie go odnaleźć. – Ona jest zupełnie zagubiona – przyznał na konferencji prasowej prokurator. Wskazówki udzielone dzień później przez ojczyma również nie były precyzyjne. W tej sytuacji tymczasowo wstrzymano poszukiwania zwłok. Sędzia prowadzący sprawę chce dać parze czas na uspokojenie i odświeżenie sobie pamięci.

Para z piekła rodem poznała się przed rokiem. Ich pożycie nie było idyllą. Oboje bezrobotni i uzależnieni od narkotyków

Głównym podejrzanym jest Berkane Makhlouf, któremu za pobicie i nieumyślne spowodowanie śmierci nieletniej podopiecznej może grozić nawet 30 lat więzienia. Zwłaszcza że jest on recydywistą, mającym już na swoim koncie wyroki za użycie przemocy i posiadanie narkotyków. Cécile Bourgeon postawiono łagodniejsze zarzuty: nieudzielenia pomocy, złożenia fałszywego zawiadomienia o przestępstwie, ukrycia zwłok i zacierania śladów przestępstwa.

Nim uda się ustalić całą prawdę, Francuzi w osłupieniu odkrywają coraz to nowe fakty na temat tej „pary z piekła rodem”. Cécile i Berkane poznali się przed rokiem. Natychmiast postanowili zamieszkać razem i wprowadzili się do lokalu w centrum Clermont-Ferrand, wraz z dwiema jej córkami z poprzedniego związku. Ona szybko zaszła w ciążę. Chłopczyk przyszedł na świat w sierpniu w Perpignan, gdzie para przeniosła się w połowie lipca, zaledwie kilka tygodni po zniknięciu Fiony. Oficjalnie po to, żeby być bliżej matki Cécile i otrząsnąć się po tym, co ich spotkało.

Ich pożycie nie było idyllą. Oboje byli bezrobotni i uzależnieni od narkotyków. – Jak tylko Berkane tutaj przyjechał, to od razu zaczął szukać heroiny i wypytywać, gdzie można ją skombinować – opowiada jeden z mieszkańców ich dzielnicy w Perpignan. Jeden z jego znajomych opisuje go jako chłopaka z ulicy, który wypróbował już wszystkie możliwe narkotyki i nie robił nic, żeby się z tego wyrwać. Znajomi nazywają go wręcz „kubłem na narkotyki”. Z ustaleń policji wynika, że para bywała z Fioną i Evą w miejscach, gdzie można było kupić i zażywać narkotyki.

Biologiczny ojciec obu dziewczynek Nicolas Chafoulais twierdzi, że córka skarżyła mu się na złe traktowanie przez ojczyma. Nie mógł jednak uzyskać wyjaśnień od byłej partnerki, bo chorobliwie zazdrosny i zaborczy Makhlouf uniemożliwiał mu z nią kontakt. Nie dopuszczał go także do dziewczynek. Jedna z przyjaciółek Cécile Bourgeon potwierdza, że para dość mocno odcięła się od świata. Łączy to z nastawieniem Berkane’a, który według niej wykazywał paranoiczne skłonności. – Bał się, że ktoś przyjdzie go zabić, nie spał po nocach, a w dzień czatował przy oknie.

Według relacji świadków Fiona nie była jedyną ofiarą przemocy ze strony ojczyma. Matka Cécile, która obecnie opiekuje się dwuletnią Evą, zauważyła za uchem dziewczynki podejrzanego siniaka, który może być śladem po pobiciu. – On groził też Cécile. Było widać, że ona się go boi – opowiada Manon, jej przyjaciółka z dzieciństwa. Berkane Maklouf nie przyznaje się do stosowania przemocy domowej. Niewątpliwie jednak miał on wielki wpływ na swoją partnerkę opisywaną przez ludzi z jej otoczenia jako osoba słaba, osamotniona i zupełnie zdominowana przez partnera. Mający algierskie korzenie i będący muzułmaninem Berkane w ostatnich miesiącach zaczął wykazywać większą gorliwość religijną. W swojej dzielnicy w Perpignan regularnie chodził na miejsce modłów wraz z innymi wyznawcami Proroka. Próbował też nawrócić na islam Cécile. Na filmowych nagraniach z lata można już ją zobaczyć w chuście na głowie.

Podczas procesu sąd będzie musiał wziąć pod uwagę te fakty i rozstrzygnąć, czy można to uznać za okoliczności łagodzące, gdy chodzi o winę Cécile. Ale też ustalić, jak matka Fiony mogła tak długo odgrywać tę komedię. Kłamać jak z nut i szlochać przed kamerami, wiedząc, że jej córka leży martwa i zakopana w lesie. Psychiatra i biegły sądowy Pierre Lamothe widzi w tym nowoczesną formę niedojrzałości, którą uważa za coraz bardziej rozpowszechnione zjawisko. – Wielu ludzi jest skłonnych myśleć: „Nie chciałem tego, co się stało, a więc w żaden sposób nie jestem za to odpowiedzialny”. Jego zdaniem matka Fiony też była przekonana o własnej niewinności. A dodatkowo wykorzystała medialny zgiełk towarzyszący tej sprawie, aby umocnić w sobie to przekonanie. W końcu sama uwierzyła, że jest rzeczywiście tą pokrzywdzoną, brutalnie dotkniętą przez los osobą, którą ukazywały media.

Stan zawieszenia

Inny psychiatra, Roland Coutanceau, podkreśla, że w takich sytuacjach nakręca się spirala kłamstwa. Gdy skłamie się raz, to potem trzeba wymyślać kolejne oszustwa i brnąć w nie coraz dalej, aby je zamaskować. – Co nie oznacza, że w głębi ducha nie mamy w pewnych momentach ochoty odpuścić, zadenuncjować siebie – dodaje specjalista.

– W pewnym sensie ona rzeczywiście zrzuciła z siebie wielki ciężar – mówi Gilles-Jean Portejoie, adwokat reprezentujący Cécile. Opowiada, że jego klientka jest bardzo wzburzona, niespokojna i zagubiona, ale też poczuła ulgę. – Ona była bardzo przywiązana do swego partnera i chyba bardzo liczyła na to, że będąc z nim, może dać swemu życiu nowy początek. – On jest w stanie zawieszenia – mówi o swoim kliencie Mohamed Khanifar, obrońca Berkane’a Makhloufa. – Nie przejmował się swoim losem, tylko tym, co czeka jego przyjaciółkę. Miał nadzieję, że Cécile nie trafi za kratki, bo jego zdaniem ona na to nie zasługuje. Pomimo że ona go oskarża i twierdzi, że zadał dziecku śmiertelny cios. Według mecenasa związek, który Berkane tworzy z Cécile, „był najlepszą rzeczą, jaka mu się przytrafiła”.

Le Nouvel Observateur, L’Express

11.10.2013 Numer 28/ 2013
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną