Jedno słowo i zorganizujemy ci całe drugie życie. Zrobisz z nim, co zechcesz. Żony, mężowie, kochankowie i kochanki (niepotrzebne skreślić) pozostaną w błogiej nieświadomości. Ty wymagasz, ty płacisz. W euro, ma się rozumieć.
Patrick Ulmer dla swego najlepszego klienta osobiście uczestniczy w mistyfikacji. Wsiada w auto, jedzie do Kolonii i dzwoni do drzwi mieszkania. Drzwi otwiera mu klient, którego rzeczy są porozrzucane po mieszkaniu, w powietrzu unosi się zapach jego wody toaletowej, tu i ówdzie leżą chusteczki do czyszczenia okularów. W lodówce jest budyń czekoladowy i melon. Wszystko zdaje się wskazywać, że człowiek ten spędza pod tym adresem cały czas.
25.10.2013
Numer 29/ 2013