Uderzenie żywiołu to był koszmar, ale prawdziwa gehenna dopiero się zaczęła. Filipińczycy umierają z głodu, chorób i pragnienia.
Wzdłuż drogi stoją dzieci. Trzymają kawałki szmat lub desek, na nich niewprawną ręką nasmarowane napisy: „Błagamy o pomoc!”, „Jesteśmy głodni!”, „Potrzebujemy jedzenia i wody”. Na wzgórzu widać zrujnowane pozostałości tego, co jeszcze kilka dni temu było miastem Tacloban, według szacunków w 95 procentach zmiecionym z powierzchni ziemi przez szalejący żywioł. Nie ma wody, zdesperowani mieszkańcy czekają na dostawy, a część wychodzi poza miasto, by wcześniej zatrzymać nadjeżdżające z pomocą pojazdy i wyprosić choć trochę czystej wody.
22.11.2013
Numer 31/ 2013