Dla wielu jest to podróż w jedną stronę. Polscy imigranci nie tyle szukają szczęścia na Wyspach, co uciekają przed beznadzieją w ojczyźnie.
Margaret Thatcher uwielbiała makietę Canary Wharf. Słuchała zafascynowana, gdy architekci tłumaczyli, jak wąskie tory kolejki Docklands Light Railway (DLR) wić się będą pośród wyburzonych starych nabrzeży. Po atrapie poruszał się nawet zabawkowy pociąg. Kolejka kończyła bieg w nowej dzielnicy mieszkaniowej. Domki z czerwonej cegły ustawione były w kwadraty lub prostopadle do siebie. Deweloperzy wyjaśniali pani premier, że będą tu mieszkać osoby dojeżdżające do pracy w firmach finansowych mieszczących się w wysokościowcach Canary Wharf.
20.12.2013
Numer 33/ 2013