Od lat Meksykiem rządził mroczny sojusz władzy z mafią. Aż ludzie stawili opór. I zaczęli wyrzucać gangsterów z miast, a skorumpowanych policjantów stawiać przed sądem.
AP/East News
Policja federalna patroluje miasto Paracuaro. W tle barykady przeciwko mafijnym bojówkom.
Wieść niosła się szybko: armia będzie rozbrajać vigilantes, oddziały samoobrony, które na początku roku przejęły kontrolę nad kilkoma miasteczkami w meksykańskim stanie Michoacán. Mieszkańcy mieli dość życia w strachu i kartelu Rycerzy Templariuszy, który terroryzował ich od kilku lat, kradnąc ziemię, wymuszając haracze, a opornym grożąc śmiercią. Uzbrojone po zęby lokalne milicje wydały gangowi bezpardonową wojnę: przemówiły karabiny maszynowe, zapłonęły samochody i sklepy.
31.01.2014
Numer 03/ 2014