Europa

Od wikinga do leminga

Mroczna prawda o Skandynawii

Numer 05/ 2014
Dania to w istocie dwa państwa: kraina ekskluzywnych kawiarni, czyli Kopenhaga, i cała reszta, czyli wysypisko imigrantów i wyrzutków społecznych. Dania to w istocie dwa państwa: kraina ekskluzywnych kawiarni, czyli Kopenhaga, i cała reszta, czyli wysypisko imigrantów i wyrzutków społecznych. Anzenberger Agency / Forum
Telewizja w Danii jest do kitu, fińscy mężczyźni chętnie sięgają po kieliszek, a Szwecja to wcale nie wzór demokracji. Dlaczego wszyscy uważają Skandynawię za raj na Ziemi?
Michael Booth, brytyjski dziennikarz i autor książek kulinarnych i podróżniczych, ostatnio wydał „The Almost Nearly Perfect People - The Truth About The Nordic Miracle” (Prawie całkiem doskonali ludzie - cała prawda o nordyckim cudzie).materiały prasowe Michael Booth, brytyjski dziennikarz i autor książek kulinarnych i podróżniczych, ostatnio wydał „The Almost Nearly Perfect People - The Truth About The Nordic Miracle” (Prawie całkiem doskonali ludzie - cała prawda o nordyckim cudzie).

Przez kilka ostatnich lat cały świat był pełen podziwu dla wszystkiego, co skandynawskie. „Duńska dolce vita. Kopenhaga: nowoczesna, kreatywna, beztroska” – zachwycał się „National Geographic”. „Kraje nordyckie: nowy supermodel” – piał „The Economist”; „Kopenhaga jest fantastyczna z wielu powodów” – zachłystywał się „The Guardian”. Wciąż mamy apetyt na optymistyczne wieści z Północy. Czy to za sprawą zadowolenia z życia Duńczyków, ich ekskluzywnych restauracji i seriali telewizyjnych? Czy może dzięki szwedzkiej równości płci, powieściom kryminalnym i koncernom handlowym? Fińskiemu szkolnictwu, naftowemu bogactwu Norwegii i tamtejszym dziwacznym piosenkom o lisach? A może dzięki islandzkiej umiejętności odbicia się od dna finansowej przepaści?

Ja sam przez te wszystkie lata przyczyniłem się do nieustającej lawiny pochwał na temat cudów Skandynawii, ale teraz mówię: Dość! Dość drogich restauracji. Dość minimalistycznych, niepraktycznych wnętrz. Dość nieużywania zaimków wskazujących na płeć. Dość bezkrytycznego uwielbienia dla ręcznie dzierganych swetrów, brodatych facetów, żytniego chleba i żelków o smaku lukrecji. Czas przywrócić równowagę i rzucić trochę światła na to, co kryje się na biegunie zimna.

Weźmy Duńczyków. Twierdzą wprawdzie, że są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, ale dlaczego pomijają przy tym fakt, że zajmują drugie po Islandczykach miejsce pod względem ilości zażywanych środków przeciwdepresyjnych? A Szwecja? Jeśli rzeczywiście, jak napisał kiedyś „The Guardian” na pierwszej stronie, „tamtejsze społeczeństwo odniosło największy sukces, jaki kiedykolwiek widział świat”, to czemu większość z nas nie marzy o zamieszkaniu w małym domku w Umei na północy kraju?

Ja sam mieszkałem w Danii – a właściwie pomieszkiwałem – przez prawie dziesięć lat, ponieważ pracuje tam moja żona (która jest Dunką). Życie w tym kraju jest dość komfortowe, co prawda bardziej dla tubylców niż dla imigrantów czy ludzi z ambicjami, zdecydowanych odnieść sukces, ale podobnie jak we wszystkich pozostałych krajach nordyckich nie ma tu zbrojnych konfliktów, skrajnego ubóstwa ani klęsk żywiołowych. Zdejmijmy jednak różowe okulary i przyjrzyjmy się bliżej tym obiektom naszej fascynacji...

Dania: 22 mln świń

Dlaczego Duńczycy osiągają tak dobre wyniki w międzynarodowych ankietach dotyczących zadowolenia? No cóż, mają nie tylko wysoki poziom spójności społecznej, a także duże ilości przemysłowo przetwarzanej wieprzowiny, ale również, jak wynika z danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, pracują mniej godzin w roku niż reszta świata. W rezultacie ich wydajność jest niepokojąco niska. Jak to więc możliwe, że stać ich na jadanie w drogich restauracjach i kupno ręcznie dzierganych swetrów? To proste, Duńczycy mają też najwyższy poziom zadłużenia osób prywatnych na świecie (czterokrotnie wyższy niż Włosi; wystarczająco duży, by Międzynarodowy Fundusz Walutowy wystosował pod adresem Danii specjalnie ostrzeżenie). Jednocześnie ponad połowa z nich przyznaje, że w niektóre towary i usługi zaopatruje się na czarnym rynku.

Najbardziej kompromitującą chyba tajemnicą Duńczyków jest to, że jak wynika z raportu WWF z 2012 r., zajmują oni czwarte miejsce na świecie, jeśli chodzi o „ślad ekologiczny” na osobę. Wyprzedzają pod tym względem nawet Stany Zjednoczone. Stojące w morzu wiatraki, które obserwujemy, lądując na lotnisku Kastrup, robią duże wrażenie, ale jednocześnie Dania spala olbrzymie ilości węgla. Warto o tym pamiętać, gdy następnym razem jakiś Duńczyk zacznie wymachiwać palcem, krytykując was za to, że ustawiliście grzejnik w ogródku.

Muszę też pozbawić was wszelkich złudzeń, jeśli chodzi o duńską telewizję. Mimo świetnych seriali (np. „Most nad Sundem”, którego druga seria właśnie się rozpoczęła – przyp. FORUM), codzienność duńskiej telewizji w czasie największej oglądalności jest szara i sprowadza się do powtarzania na okrągło odcinków „Morderstw w Midsomer” sprzed 15 lat i filmów dokumentalnych poświęconych hodowli świń.

Duńczycy płacą najwyższe podatki na świecie – do czwartku, do przerwy obiadowej, pracują na rzecz skarbu państwa, a jedynie pozostałe półtora dnia dla siebie.

Czy to przekłada się na wysoką jakość usług publicznych w Danii? Jak wynika z rankingu PISA (Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów), duńskie szkoły plasują się w tyle nawet za brytyjskimi. Służba zdrowia również szwankuje. Niedawno poszedłem na ostry dyżur do najbliższego szpitala, a tam powiedziano mi, że muszę się zapisać na wizytę, co wydaje się nieporozumieniem, zważywszy na charakter świadczonych przez tę jednostkę usług.

Według Światowego Funduszu Badań nad Rakiem Duńczycy mają najwyższy na całej planecie wskaźnik zachorowań na nowotwory. „Ale przynajmniej tamtejsze pociągi jeżdżą punktualnie” – powiecie na pewno. Niekoniecznie, tak było we Włoszech za rządów Mussoliniego. W ostatnich latach duńskie koleje państwowe były na skraju bankructwa, a pociągi z całą pewnością nie przyjeżdżają o czasie.

Najważniejszy element – równość ekonomiczna – będąca, zdaniem wielu osób, fundamentem dobrobytu społeczeństwa – zanika. Jak wynika z niedawnego reportażu dziennika „Politiken”, liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa wzrosła dwukrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Dania staje się krajem podzielonym, przede wszystkim na obszar, gdzie istnieją restauracje sieci Sticks’n’Sushi (czyli Kopenhagę), i całą resztę. Duńska prowincja stała się społecznym wysypiskiem dla imigrantów, osób starszych, bezrobotnych i niemających szans na zatrudnienie. Ci wszyscy ludzie żyją tam obok 22 mln świń, które hoduje się intensywnie po dziesięć sztuk w zagrodzie i faszeruje antybiotykami (świnie, nie ludzi).

Inne kompromitujące fakty? Policjanci nie chcą pokazywać numerów legitymacji i mogą odmówić podania nazwiska, co niepokojąco przybliża Danię do modelu państwa policyjnego. Duńczycy są agresywnymi nacjonalistami, z byle powodu wymachują swoją flagą. Podobnie jak Szwedzi z wielkim entuzjazmem podeszli do sprawy prywatyzacji (sprywatyzowano nawet pogotowie ratunkowe) i możemy odnieść wrażenie, że są wyjątkowo gruboskórni w stosunkach z innymi rasami (rysunki ukazujące czarnoskóre postacie z wielkimi ustami i wystającą z nosa kością nie są rzadkością w ogólnokrajowej prasie). A jeśli przypuszczacie, że przemierzając Morze Północne, uciekniecie przed pedofilami, rasistami, aferzystami i korporacjami oszukującymi na podatkach, o których donoszą codziennie brytyjskie media, to się obawiam, że muszę was rozczarować. Tutaj jest ich całe mnóstwo. A czy są jakieś plusy mieszkania w Danii? Owszem. Nikt tu nie rozmawia o krykiecie.

Norwegia: ropa psuje

Godność i zdecydowana postawa, jaką okazali Norwegowie tuż po ataku Andersa Breivika w lipcu 2011 r., były godne podziwu. Jednak już we wrześniu prawicowa, antyislamistyczna Partia Postępu – w której Breivik działał aktywnie przez wiele lat – zdobyła 16,3 proc. głosów w krajowych wyborach, co wystarczyło, by po raz pierwszy w historii weszła do koalicji rządowej. W Norwegii nadal istnieje niepokojąca subkultura islamofobiczna. Zapytajcie Duńczyków, a powiedzą wam, że Norwegowie są najbardziej wyspiarskim i ksenofobicznym narodem spośród Skandynawów. Prawdą jest też, że odkąd wzbogacili się w latach 70. XX w., Norwegowie coraz bardziej przypominają Ebenezera Scrooge’a z „Opowieści wigilijnej” Dickensa: trzymają w ukryciu złoto i obawiają się przybyszów z zewnątrz.

Chociaż w 2013 r. wpłynęła tu rekordowa liczba wniosków o azyl, Norwegia udzieliła go mniej niż połowie wnioskodawców (pięciu tysiącom osób). To jedna trzecia liczby, którą przyjmuje mniej bogata od niej Szwecja (z samej tylko Syrii Szwecja przyjęła dziewięć tysięcy uchodźców). W książce „Petromania” dziennikarz Simon Sćtre przestrzega, że potężne lobby naftowe „przyczynia się do naszej izolacji i sprawia, że jesteśmy narodem aspołecznym”. Twierdzi, że jego rodacy są zepsuci przez bogactwo uzyskane dzięki ropie naftowej, mniej pracują, wcześniej przechodzą na emeryturę i częściej korzystają ze zwolnień lekarskich.

Niczym diler narkotykowy, który sam nigdy nie dotyka swego śmiercionośnego towaru, Norwegowie z dumą mówią o wykorzystywaniu odnawialnych źródeł energii, a jednocześnie gromadzą olbrzymie bogactwo, sprzedając reszcie świata paliwa kopalne.

Islandia: na skalę skały

Nad tym krajem nie ma sensu zatrzymywać się zbyt długo. 320 tys. mieszkańców – jak można sądzić, dość zachłannych i nieodpowiedzialnych – trzyma się kurczowo tej tyleż zachwycającej, co nienadającej się do zamieszkania skały na północnym skraju Oceanu Atlantyckiego. Poświęcając im więcej uwagi, tylko byśmy ich w tej postawie utwierdzili.

Finlandia: milczenie złotem

Mam bardzo wiele sympatii dla Finów, tego pragmatycznego, budzącego szacunek narodu o wyjątkowo sarkastycznym poczuciu humoru. Ale czy mógłbym zamieszkać w Finlandii? W lecie dręczyłyby mnie komary, w zimie z pewnością bym zamarzł, o ile wcześniej nikt by mnie nie zastrzelił albo sam bym się nie zabił. Finlandia zajmuje trzecie miejsce na świecie, jeśli chodzi o liczbę osób posiadających broń palną, wyprzedzają ją jedynie Stany Zjednoczone i Jemen. Ma też najwyższy wskaźnik zabójstw w całej Europie Zachodniej i najwyższy odsetek samobójstw spośród wszystkich krajów nordyckich.

Finowie mają zwyczaj imprezować do upadłego w piątkowe wieczory, a alkohol jest dziś najczęstszą przyczyną zgonów wśród fińskich mężczyzn.

Odkąd jej klejnot koronny, Nokia, podupadł i został wchłonięty przez Microsoft, prężna dawniej fińska gospodarka w większym niż kiedykolwiek stopniu jest uzależniona od sprzedaży papieru – trafia on głównie do rosyjskich baronów pornografii. Na szczęście, jak miałem okazję się przekonać podczas podróży pociągiem przez cały kraj, 99 proc. powierzchni Finlandii stanowią obszary zalesione.

Kraj, niegdyś uznany za superpotęgę w dziedzinie edukacji, bardzo obniżył noty w ostatnich rankingach PISA. Nieco wcześniej miało miejsce kilka niefortunnych incydentów z udziałem fińskich nastolatków – podpalenie katedry w Porvoo przez 18-latka w 2006 r.; strzelanina w Jokeli w wykonaniu innego rozgoryczonego 18-latka w roku 2007 i kolejna strzelanina, w której dziesięcioro uczniów zginęło z ręki rówieśnika w 2008 r.

Jeśli jednak zdecydujecie się tam zamieszkać, nie oczekujcie błyskotliwych konwersacji. Pogawędka nie jest mocną stroną Finów.

Szwecja: byle nie jęczeć

Wszystko, cokolwiek powiem o Szwedach, wypadnie blado w porównaniu z tym, jak oni postrzegają samych siebie. Kilka lat temu w jednym z sondaży poproszono młodych Szwedów, by opisali swoich rodaków. Oto osiem najczęściej wymienianych cech: zazdrośni, sztywni, pracowici, lubiący przyrodę, spokojni, uczciwi, nieuczciwi, ksenofobiczni.

Rozmawiałem na ten temat z Åke Daunem, wybitnym szwedzkim etnologiem. „Można odnieść wrażenie, że Szwedzi odczuwają wszystko mniej intensywnie niż przedstawiciele innych narodów” – pisze Åke Daun w książce „Svensk mentalitet”. „Szwedzkie kobiety starają się jak najmniej jęczeć podczas porodu, a gdy jest już po wszystkim, często pytają, czy za bardzo nie krzyczały. I są z siebie bardzo dumne, kiedy słyszą, że wcale nie”. Płacz na pogrzebie również jest w złym tonie i „ludzie długo to wypominają”.

Jako państwo o praktycznie jednopartyjnym ustroju – choć wspierane przez kilka pozostających w cieniu rodzin przemysłowców – przez większą część XX wieku „neutralna” Szwecja (będąca jednocześnie jednym z największych eksporterów broni na świecie) nadal prosperuje gospodarczo dzięki typowemu dla niej totalitarnemu modernizmowi, który trzyma w ryzach swobody obywatelskie, tłamsi protesty w imię konsensu i wydaje się zdecydowany doprowadzić do zerwania więzi między żoną i mężem, dziećmi i rodzicami, starszymi ludźmi i ich potomstwem. Można powiedzieć, że Szwecja to Chiny Północy.

Bezrobocie wśród młodzieży jest tu wyższe niż średnia w Unii Europejskiej; integracja wciąż stanowi wyzwanie. I podobnie jak w Norwegii i Danii prawica wciąż rośnie tu w siłę. Rzecznik prasowy ultraprawicowych Szwedzkich Demokratów (mają obecnie największe poparcie w historii i są bliscy uzyskania 10 procent w wyborach) w rozmowie ze mną uparcie twierdził, że imigranci są „bardziej skłonni do agresji”. Przypomniałem, że przez większość ostatniego tysiąclecia to Szwedzi byli znani jako jeden z najbardziej krwiożerczych narodów na świecie.

Spytajcie Finów, a powiedzą wam, że szwedzcy mężczyźni są wykastrowani przez tamtejszy skrajny feminizm i usiłują utopić swoje troski w alkoholu. Państwowe sklepy monopolowe, osławione Systembolaget, kojarzyły się Susan Sontag „częściowo z zakładem pogrzebowym, a częściowo z gabinetem, w którym dokonuje się nielegalnych aborcji”.

Liczne sukcesy odnoszone przez kraje nordyckie nie są żadnym cudem, ale wynikają raczej z połączenia luterańskiej skromności, wieśniaczego skąpstwa, geograficznego determinizmu i bezlitosnego pragmatyzmu. Te społeczeństwa funkcjonują sprawnie jedynie z punktu widzenia przeciętniaków zadowalających się średnią krajową, ale ci, którzy mają wyższe aspiracje, nie czują się tu dobrze. Jeśli to wszystko wam nie przeszkadza, to oczywiście zachęcam was gorąco, byście odwiedzili mnie w moim tamtejszym przytulnym domku. Przygotowałem sałatkę ze szczawiu, a w lodówce mam trochę drogiego, słabego piwa. Włączymy muzykę. Słyszałem, że w telewizji znów nadają serial „Taggart”.

© Guardian News & Media

28.02.2014 Numer 05/ 2014
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną