Płatny zabójca to zawód jak każdy inny. Oprócz prawdziwych artystów zdarzają się też leserzy, partacze i nieudacznicy.
Bergen County Sheriff's Office/Archiwum
Prawdziwy „Iceman”, czyli Richard Kuklinski, wyznawał zasadę: duży obrót, mały zysk. Zabił 100 osób, ale brał tylko 1600 dolarów od łebka.
Płatny zabójca, cyngiel, hitman, sicario – nazywają ich różnie, ale łączy ich jedno – to specjaliści od mokrej roboty. Są wśród nich nowicjusze i profesjonaliści, rzemieślnicy, dyletanci i mistrzowie. Tak przynajmniej twierdzą badacze z Birmingham City University, autorzy pionierskiego badania, które rzuca światło na ukryty świat morderców na zlecenie. Skala zjawiska jest trudna do oszacowania, bo najlepsi w tym fachu nigdy nie dają się złapać.
14.03.2014
Numer 06/ 2014