Szlakiem św. Jakuba jak co roku ruszyły setki tysięcy pielgrzymów. Szukają sensu życia, czasem przygody, czasem ucieczki od codzienności. Każdy znajdzie coś innego, byleby szedł dalej.
Samuel Aranda/Corbis
Santiago de Compostela. Kto tu dotrze o własnych siłach, ten nie myśli o wszechobecnej komercji.
W średniowieczu pielgrzymowanie nie było poszukiwaniem sensu życia ani formą kontemplacji. Ludzie mieli poważne zmartwienia, a pielgrzymka była rodzajem umowy z Bogiem. Po jednej stronie – ludzka gotowość do drogi i cierpienia, po drugiej – Boża moc wybawienia. Człowiek szedł, Bóg uzdrawiał, wybaczał, spełniał prośby. Interes oparty na wzajemności. Niczym mnisi zakonu żebraczego pielgrzymi wszystko, co posiadali, nosili na własnych plecach. Kij wędrowca, worek narzucony na plecy, kubek na picie i człowiek – oddany Bogu, ale często też żądny przygód.
13.08.2014
Numer 17/ 2014