Artykuły

Lucy, zrób to z nami wszystkimi

Masowe gwałty w Anglii

Numer 20/ 2014
Skala i brutalność przemocy w Rotherham zaszokowała cały kraj. Skala i brutalność przemocy w Rotherham zaszokowała cały kraj. Christopher Furlong / Getty Images
Przez lata małe dziewczynki z Rotherham gwałcone były przez bandytów z pakistańskich gangów. Robili co chcieli, bo policja bała się oskarżeń o rasizm.
Wszczęto nowe, niezależne śledztwo nie tylko przeciwko gwałcicielom, ale również funkcjonariuszom publicznym i pracownikom socjalnym, którzy ignorowali doniesienia o przestępstwach.Getty Images Wszczęto nowe, niezależne śledztwo nie tylko przeciwko gwałcicielom, ale również funkcjonariuszom publicznym i pracownikom socjalnym, którzy ignorowali doniesienia o przestępstwach.
Od lewej Sprawcy: Mohsin Khan, Zafran Ramzan, Umar Razaq, Razwan Razaq, Adil Husajn.Materiały Policji Od lewej Sprawcy: Mohsin Khan, Zafran Ramzan, Umar Razaq, Razwan Razaq, Adil Husajn.

Lucy ma 25 lat. Od 12 roku życia była ofiarą gwałtów, także zbiorowych. Gwałcono ją w domach i w plenerze. W uliczce przy dworcu autobusowym i pod pomnikiem ofiar wojny. Przez całe lata była seksualną zabawką grupy Pakistańczyków. Dziś zdecydowała się mówić.

Wszystko zaczęło się w miejscu zabaw dla dzieci w lokalnej galerii handlowej. Lucy miała 12 lat. Poznała kilku chłopców – byli przystojni i najwyraźniej ją podrywali. Po szkole stawiali jej i jej koleżankom lody oraz fundowali przejażdżki na gokartach.

Po jakimś czasie chłopcy przedstawili dziewczynkom starszych mężczyzn i od razu gdzieś zniknęli. Skończyły się gokarty; starsi mężczyźni zaczęli zabierać Lucy i jej koleżanki na przejażdżki prawdziwymi samochodami, częstowali wódką i marihuaną. Jeden z mężczyzn, dwukrotnie starszy od niej Pakistańczyk, szczególnie upodobał sobie Lucy. Prawił jej komplementy, kupował drinki, a nawet podarował telefon komórkowy. Lucy lubiła starszego pana.

Gwałty zaczynały się stopniowo – początkowo dochodziło do nich raz w tygodniu, potem następowały codziennie: przy pomniku ofiar wojny w parku Cliftona, na uliczce przy dworcu autobusowym, w nieskończonej liczbie taksówek, a także w mieszkaniu, w którym Lucy została zamknięta nago w pokoju. Musiała obsłużyć kilku mężczyzn z rzędu, którzy czekali w kolejce w przedpokoju.

Zgodziła się. Jak mogła się nie zgodzić? Wiedzieli, gdzie mieszka. – Jeśli nie wrócisz i znów nas nie obsłużysz, zgwałcimy twoją matkę i jeszcze zmusimy cię, żebyś na to patrzyła – mówili. Tak zapewniali sobie posłuszeństwo ofiary: sama wracała do swych prześladowców.

Wieczorem w domu wciskała na dno szafy poplamione ubranie. Tuż przed 14 urodzinami zebrała się na odwagę, by o wszystkim opowiedzieć mamie. Kiedy w domu zjawili się dwaj funkcjonariusze policji, zabrali ubrania jako dowód. Zdążyła zgromadzić sześć worków…

Ale kilka dni później policjanci zadzwonili, że worki zaginęły.

– Wszystkie? – zapytała wtedy. Jej rodzina dostała pocztą czek na 140 funtów za zaginioną własność. Były naciski, by nie próbowali nikogo oskarżać. Z braku dowodów sąd miałby do wyboru uwierzyć jej lub mężczyznom. Sprawę zamknięto.

Jak mówią śledczy, historia Lucy to doskonały przykład tego, co działo się podczas 16 lat terroru i lekceważenia prawa w biednym angielskim miasteczku na północy kraju. Rotherham liczy 257 tysięcy mieszkańców. Co najmniej 1400 dzieci z tej społeczności, niektóre w wieku zaledwie 11 lat, było latami wykorzystywanych seksualnie przy całkowitej bezczynności władz. Jedna z dziewcząt powiedziała prowadzącym śledztwo, że w jej dzielnicy gwałt zbiorowy to po prostu normalne doświadczenie związane z dojrzewaniem.

Jak wynika z oficjalnego raportu dotyczącego seksualnego wykorzystywania dzieci w Rotherham opublikowanego w zeszłym tygodniu, w latach 1997–2003, pomimo licznych doniesień o przemocy seksualnej, wszczęto tylko jedno śledztwo w sprawie trzech dziewczynek. Pięciu mężczyzn trafiło do więzienia.

Teraz nagle pękła zmowa milczenia. Przewodniczący rady miejskiej podał się do dymisji, prawdopodobnie pracę straci też szef policji. Śledztwo trwa, kilkanaście ofiar pozywa do sądu policję i radę miasta za wieloletnie zaniedbania.

Skala i brutalność przemocy w Rotherham zaszokowała cały kraj. A dopiero co opinią publiczną w Wielkiej Brytanii wstrząsnęła seria skandali związanych z molestowaniem dzieci, w które zamieszani byli celebryci, urzędnicy państwowi, duchowni i nauczyciele z drogich prywatnych szkół. Z raportu dotyczącego Rotherham wynika, że przemoc wobec najbardziej bezbronnych członków brytyjskiego społeczeństwa nie ustaje.

Szokujący jest jeszcze jeden aspekt sprawy – powód, dla którego policja tak długo nie reagowała. Wszystkie ofiary wymienione w raporcie były białe, podczas gdy większość ich prześladowców miała pakistańskie korzenie. Policja nie reagowała, bojąc się oskarżeń o rasizm. Wielu ze sprawców pracowało w nocy – byli taksówkarzami lub pracowali w całodobowych, pakistańskich barach. Ten sam schemat powtórzył się ostatnio w Oksfordzie, Oldham i Rochdale, gdzie dziewięciu mężczyzn pochodzących z Pakistanu, Bangladeszu i Afganistanu skazano w 2012 roku za molestowanie 47 dziewczynek. O ciemnoskórych gwałcicielach słychać też w Szkocji.

– Trzeba jasno powiedzieć, że mamy do czynienia z pakistańskimi gangami, których członkowie gwałcą bezbronne, białe dziewczynki – mówi jeden z prokuratorów prowadzących śledztwo, zresztą z pochodzenia Pakistańczyk. – To, że w tak wielu miejscach przez tyle lat nic z tym nie robiono, pokazuje poziom wynaturzenia kwestii rasowych w Wielkiej Brytanii – dodaje pragnący zachować anonimowość prokurator.

Alexis Jay to była pracownica socjalna, której rada miasta Rotherham powierzyła przeprowadzenie niezależnego śledztwa. Jak mówi Jay, historie ofiar przemocy są zwykle podobne. Zaczyna się od tego, że młodzi ludzie w miejscach publicznych, jak centra handlowe czy dworce autobusowe, podrywają dziewczynki, proponują papierosy, alkohol, czasami narkotyki. Potem jest seksualny związek z jednym z mężczyzn, który staje się stałym partnerem i żąda od dziewczyny, by udowodniła mu swoją miłość, uprawiając seks z jego przyjaciółmi. Następnie zaczynają się groźby, szantaż i przemoc, która tak wiele dziewcząt powstrzymała przed pójściem na policję.

Raport podkreśla także, że ofiary i ich rodzice, którzy próbowali szukać pomocy, byli zbywani przez policję i służby socjalne.

Władze lekceważyły doniesienia, chociaż znały szczegóły wielu spraw od ponad dziesięciu lat. W niektórych przypadkach znały nawet nazwiska prawdopodobnych przestępców i numery rejestracyjne ich samochodów.

– Nikt nie może udawać, że o niczym nie wiedział – mówi Jay.

Nietępiony przez żadne służby proceder rozkwitał w najlepsze. Z czasem, jak przekonali się śledczy, dokonała się pewna ewolucja. Mężczyźni poza osobistym zaspokojeniem zaczęli z niego czerpać zyski i zamienili go w świetnie prosperujący interes.

Dziewczętami dzielono się nie tylko między sobą, ale były też sprzedawane klientom lub wymieniane na narkotyki i broń. Wywożono je do innych miast: Sheffield, Manchesteru i Londynu, gdzie nieraz przez całą noc były gwałcone przez grupy mężczyzn.

Kiedy rodziny zgłaszały zaginięcie dziewczynek, policja zjawiała się zwykle po 24 godzinach. Niektórzy rodzice, którzy uparcie wydzwaniali na policję, dostawali grzywny za marnowanie jej czasu.

Niektórzy funkcjonariusze i miejscowi urzędnicy przyznali w śledztwie, że nic nie robili z obawy przed oskarżeniem o rasizm. Ale Jay twierdzi, że w policji przez całe lata istniała kultura prymitywnego seksizmu. Policjanci nazywali ofiary przemocy seksualnej „dziwkami”, a były traktowane tak „jak na to zasłużyły”. Zdarzyło się, że detektywi odmówili zakwalifikowania jednej z dziewcząt do kategorii ofiar przemocy seksualnej, bo „w 100 procentach zgadzała się na to, co ją spotkało”. Dziewczynka miała 12 lat. – Ofiary często traktowane były z największą pogardą – mówi Jay.

Lucy ma dziś 25 lat, ale boi się podać nazwiska, bo mężczyźni, którzy ją gwałcili, wciąż mieszkają w pobliżu i nikt nawet nie myśli o ich aresztowaniu. Mówi, że podczas przesłuchania funkcjonariusze policji nieustannie nazywali głównego gwałciciela „jej chłopakiem”.

Kiedy zgwałcona została po raz pierwszy, w pokoju było dziewięciu mężczyzn. Jeden ją przygniótł, drugi zmusił ją do seksu oralnego. Dwaj inni trzymali jej koleżankę i zmuszali ją, by miała otwarte oczy i na wszystko patrzyła. Reszta mężczyzn, wszyscy w wieku dwudziestu kilku lat, stała dookoła, śmiejąc się i robiąc zdjęcia telefonami komórkowymi.

Było to w listopadzie 2002 roku. Lucy miała 12 lat.

Kiedy tamtego wieczoru kładła się spać, dostała esemesa od mężczyzny, który przygotowywał ją do gwałtu. „Dotarłaś bez przeszkód do domu?”

Zawahała się i odpisała: „Tak, wszystko w porządku”.

Od tamtej pory regularne gwałty stały się czymś normalnym. – Myślałam, że to może moja wina. Widocznie wysyłałam jakieś sygnały – mówi Lucy.

W odróżnieniu od innych ofiar Lucy pochodzi z dobrego domu. Jej rodzice byli właścicielami sklepu i agencji pocztowej. Mieszkali w dzielnicy kojarzonej z klasą średnią. – Wychowałam się w dobrym świecie – twierdzi dziewczyna. – Myślałam, że gwałciciele chowają się po krzakach, a pedofile jeżdżą białymi vanami, które parkują w okolicy szkół.

Po pierwszym gwałcie – jak mówi – zaczęła myśleć, że przesadza. Zwierzyła się koleżance, że martwi się, bo straciła dziewictwo. Po szkole pojechały do centrum miasta. Przywódca gangu zabrał je do McDonalda i zrobił jej skręta z marihuany. Przez tydzień wszystko było tak, jak dawniej.

Później znów ją zgwałcił, a niedługo potem zasady się zmieniły. Dziewczynkom wolno było odzywać się tylko, jeśli ktoś je o coś zapytał. Miały cicho siedzieć w mieście i czekać. Przyjeżdżały po nie taksówki. Były gwałcone przez różnych mężczyzn w różnych miejscach, zwykle gdzieś w plenerze.

Wydawało się, że nie ma ucieczki. – Grozili, że zgwałcą jeden po drugim moją mamę, zabiją brata, a pod dom podłożą bombę – mówi Lucy.

Kiedyś przestraszyli się, że pójdzie na policję. Jakiś mężczyzna ze złotymi zębami, którego nigdy wcześniej nie widziała, wciągnął ją siłą do swojego samochodu, ciemnozielonej hondy, i przyłożył jej pistolet do skroni. – Kiedy policzę do trzech, będziesz martwa – powiedział. Pociągnął za spust, ale nic się nie stało. – Trzymaj gębę na kłódkę – warknął. – Następnym razem w lufie będzie kula.

W końcu rodzice Lucy sprzedali sklep i agencję pocztową i na półtora roku przenieśli się do Hiszpanii. – Stało się dla nas oczywiste, że tylko wyjeżdżając z kraju, będziemy mogli ocalić Lucy – powiedziała jej matka.

Lucy latami chorowała na depresję i anoreksję. Teraz współpracuje z policją i różnymi organizacjami jako konsultantka ds. seksualnego wykorzystywania dzieci.

– Ci ludzie wybierają na ofiary bezbronne dziewczynki – mówi jej mama. – Oczywiście, że są bezbronne. Przecież to tylko dzieci.

© New York Times, dystr. NYT Syndicate

26.09.2014 Numer 20/ 2014
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną