Artykuły

Brzydkie kaczątko

Uroda to nie wszystko

Numer 20/ 2014
Choroba dziewczyny jest niezwykle rzadka. cierpią na nią na całym świecie tylko dwie inne osoby. Lizzie nie ma żadnego tłuszczu, musi jeść 7-8 tys. kalorii dziennie, a i tak waży mniej niż 30 kg. Choroba dziewczyny jest niezwykle rzadka. cierpią na nią na całym świecie tylko dwie inne osoby. Lizzie nie ma żadnego tłuszczu, musi jeść 7-8 tys. kalorii dziennie, a i tak waży mniej niż 30 kg. Barcroft / Bulls
Oto historia pewnej dziewczyny, którą internet najpierw niemal zniszczył, a potem uratował.
Dzięki chorobie Lizzie nauczyła się, jak radzić sobie z przeciwnościami losu i teraz swoją wiedzę przekazuje innym. Pisze książki i prowadzi wykłady motywacyjne w całym kraju.Barcroft/Bulls Dzięki chorobie Lizzie nauczyła się, jak radzić sobie z przeciwnościami losu i teraz swoją wiedzę przekazuje innym. Pisze książki i prowadzi wykłady motywacyjne w całym kraju.

Filmik wideo, który upokorzył Lizzie Velásquez na oczach milionów ludzi, trwał zaledwie osiem sekund. Nie było głosu, niewyraźny obraz pokazywał tylko jej twarz: pomarszczoną skórę, nos wykrzywiony jak dziób, wyłupiaste oczy. Ktoś musiał po kryjomu nagrać ją w szkole i wrzucić klip do sieci. Podpisane było: „Najbrzydsza kobieta świata”.

Gdy Lizzie Velásquez odkryła to nagranie na YouTube, siedziała sama przed komputerem. Rozpłakała się, ledwo mogła złapać oddech. Zobaczyła, że filmik został już obejrzany cztery miliony razy. Skomentowały go tysiące użytkowników – od Ameryki po Europę. Wielu pisało, jak bardzo brzydzą się tej Lizzie Velásquez. Pytali, czy to jakieś monstrum, czy może kosmitka. Ktoś wpisał wiadomość: „Lizzie, wyświadcz światu przysługę i strzel sobie w łeb!”.

Lizzie miała wówczas 17 lat. Chodziła jeszcze do liceum i przy wzroście 1,57 m ważyła całe 28 kilogramów. Dzisiaj, osiem lat później, nie waży ani grama więcej. To prawie jej maksymalna waga, jak mówią lekarze.

Lizzie cierpi na rzadką chorobę dziedziczną, syndrom Wiedemanna-Rautenstraucha. Jej ciału brakuje tkanki mięśniowej i podskórnej warstwy tłuszczu. Aby być aktywną i wzmocnić swój układ odpornościowy, dziewczyna zjada 7000–8000 kalorii dziennie. – Ale mimo to wyglądam jak bocian – mówi Velásquez, opowiadając o swojej chorobie. Śmieje się przy tym, tylko na moment załamuje się jej głos.

Lizzie wcześnie uświadomiła sobie, że nie jest taka jak inne dzieci. Opowiada, że po urodzeniu lekarze pokazali jej matce i ojcu na początek tylko zdjęcie noworodka. Nie chcieli przerazić rodziców. Lizzie nie wyglądała bowiem jak większość nowo rodzonych dzieci.

Była kościstym stworzonkiem o wadze niespełna 1200 gramów, wyglądała jak szkielet obciągnięty skórą. Mimo to rodzice ją pokochali. Do czasu, aż Lizzie skończyła cztery lata, kupowali jej ubranka dla lalek w sklepie z zabawkami, bo do normalnej odzieży ich córeczka była za chuda.

W przedszkolu i w szkole inne dzieci wyśmiewały Lizzie – dziewczynkę o twarzy starej kobiety. Obcy ludzie na ulicy odwracali się za nią. Ona zdawała sobie z tego sprawę i było jej nieraz smutno, ale nigdy nie rozpaczała. Kochali ją rodzice i rodzeństwo – dwójka dzieci, które przyszły na świat zupełnie zdrowe. To jej dodawało otuchy.

Kiedy jednak odkryła w internecie filmik i dotarło do niej, jaką pogardę czują do niej inni ludzie, cały jej świat się zawalił.

Przeczytała, że jest obrazą dla gatunku ludzkiego. Że ktoś, kto tak wygląda, nie jest godzien tego, by żyć.

Wkrótce potem przestała wychodzić z domu, bo odczuwała lęk i wstyd. Chowała się w swoim pokoju. Najpierw na całe tygodnie, potem na miesiące, w końcu spędziła w nim cały rok.

I dopiero, kiedy pewnej nocy zaczęła myśleć o odebraniu sobie życia, coś w niej w końcu pękło. Leżała w łóżku i rozmyślała o tych wszystkich ludziach, którzy ją lubili. O rodzinie, która ją kochała. Miała też kilku – wprawdzie niewielu – ale za to bardzo bliskich przyjaciół, którzy zawsze stali po jej stronie i nie zważali na jej wygląd.

Tej nocy – opowiada Lizzie Velásquez – stało się jasne, że to nie ona jest brzydka. To zachowanie ludzi, którzy ją z premedytacją obrażali, jest obrzydliwe. Zdecydowała, że więcej już nie będzie się ukrywać. Znowu zaczęła chodzić do szkoły, a kilka lat później zdała do college’u. Także tam zdarzali się ludzie, którzy się z niej wyśmiewali, ale Lizzie po prostu nie zwracała na to uwagi. – Z każdym złym słowem, skierowanym w moją stronę, z każdym obraźliwym epitetem – opowiada Velásquez – rosła we mnie chęć pokazania tym ludziom, na co mnie stać i że wiodę naprawdę szczęśliwe życie.

Po czterech latach zdobyła dyplom wyższej uczelni. Oprócz tego napisała dwa poradniki pozytywnego myślenia, trzecia książka „Choosing Happiness” właśnie została wydana. Lizzie Velásquez jest obecnie odnoszącą sukcesy trenerką motywacji, często występuje w programach typu talk-show i zamierza nakręcić film dokumentalny na temat mobbingu. Przed kilkoma miesiącami na pewnej konferencji wypowiadała się na temat tego, jak radzi sobie z obraźliwymi uwagami. Odpowiedziała, że już bez problemu – i naprawdę brzmiało to jak słowo zadowolonej z życia młodej kobiety.

Filmik z tej konferencji obejrzano w internecie sześć milionów razy – to dwa miliony więcej wyświetleń, niż miało tamto feralne wideo z czasów szkolnych. W komentarzach tysiące ludzi napisało, jak bardzo podziwiają Lizzie za jej odwagę. Jeden z użytkowników zauważył, jakie ma piękne, długie włosy. To był – jak mówi Lizzie Velásquez – pierwszy raz w jej życiu, kiedy ktoś zauważył w niej coś pięknego.

© Der Spiegel, dystr. NYT Syndicate

26.09.2014 Numer 20/ 2014
Reklama