Nie ma czegoś takiego, jak wewnętrzne piękno. Nieładne kobiety wymyśliły to pojęcie, żeby się usprawiedliwić – twierdzi Osmel Sousa, który od 40 lat wyznacza kanony urody w Wenezueli.
Gdy w Wenezueli odbywają się wybory miss, widzowie zastanawiają się nie tylko nad tym, która kandydatka zdobędzie koronę najpiękniejszej. Cały kraj głowi się też, co tym razem wymyśli Osmel Sousa. Podczas ostatniej edycji konkursu 68-letni Sousa pojawił się na scenie przebrany za żywą kulę armatnią. Na głowie miał połyskujący kask opatrzony własnym imieniem, a w rękach – kuferek pełen tanich świecidełek. Pusząc się i błaznując przed kamerami, znów był królem „najpiękniejszego wieczoru w całym roku”.
09.01.2015
Numer 01.2015