Artykuły

Jemu wolno wszystko?

Harris od Oskarów

Numer 05.2015
Neil Patrick Harris; to on poprowadził 87 ceremonię rozdania Oscarów. Neil Patrick Harris; to on poprowadził 87 ceremonię rozdania Oscarów. Getty Images
Neil Patrick Harris poprowadził 87 ceremonię rozdania Oscarów. To wielki zaszczyt, ale – jak się okazuje – także olbrzymia pułapka.
N.P. Harris (złoty chłopak) na okładce tygodnika „Entertainment”.materiały prasowe N.P. Harris (złoty chłopak) na okładce tygodnika „Entertainment”.

Mówią o nim „złoty chłopiec Hollywood”. To człowiek, który może sobie pozwolić na znacznie więcej niż inni. Już w zapowiedziach swojego występu użył zakazanego wyrazu „fuck” – Oscary będą „fucking hilarious” – zapewniał. Ten 41-letni aktor potrafi błyszczeć na wiele sposobów. Doskonale tańczy, śpiewa, występuje jako komik, umie nawet dokonywać czarodziejskich sztuczek. Należy do nielicznych artystów, którzy nominowani byli zarówno do nagrody Emmy, Grammy, jak i do Złotych Globów. Najnowsze, oscarowe wydanie „Entertainment Weekly” pojawiło się z okładką, na której widoczna jest złota twarz Harrisa i podpis: „Hollywood’s Golden Boy”.

Homo i mono

Mało który aktor jest tak lubiany przez kolegów po fachu, producentów i reżyserów. Na planie zawsze uprzejmy i grzeczny, nie stroi fochów, nie wywyższa się. Nie wchodzi w konflikty, nie wywołuje awantur. Podczas ceremonii Oscarów zrezygnował z kąśliwych uwag pod adresem nominowanych, tłumacząc, że przecież nikt nie przychodzi na uroczystość po to, by dać się obrażać.

Neil Patrick Harris nie pochodzi z hollywoodzkiego klanu. Jego rodzice są adwokatami, mają też restaurację. Urodził się w Albuquerque w Nowym Meksyku, stosunkowo wcześnie wpadł w szpony show-biznesu. W 1989 r. zaczął grać nastoletniego doktora Doogiego Howsera w serialu o takim tytule. Stał się gwiazdą, zapraszano go do gościnnych występów w innych serialach („Will i Grace”), do udziału w przedstawieniach na Broadwayu („Dowód”), a także w filmach pełnometrażowych („Żołnierze kosmosu”). W ostatnich latach największą popularność przyniosła mu rola Barneya Stinsona w serialu „Jak poznałem waszą matkę”).

Jasne jest, że aktorzy nie są tacy jak postacie, w które się wcielają, ale w tym przypadku trudno o większy kontrast. Barney Stinson to playboy, podrywacz pozbawiony skrupułów, gotowy zrobić wszystko, by zdobyć kobietę na jedną noc. Tymczasem Harris jest homoseksualistą. Ogłosił to publicznie już w 2006 r., ubarwiając całe oświadczenie pikantną anegdotą. Podczas zdjęć do serialu „B.L. Stryker” Burt Reynolds był tak zachwycony grą młodego aktora, że po nagranej scenie ucałował Harrisa w usta. Wszyscy uznali to za znakomity żart, on jednak poczuł się zażenowany. – Pocałunek Burta Reynoldsa robi z człowieka geja – stwierdził żartobliwie.

W przeciwieństwie do Barneya Stinsona Harris jest na dodatek stały w uczuciach. Zeszłej jesieni poślubił swojego wieloletniego partnera Davida Burtkę. Wspólnie wychowują bliźniaki urodzone przez zastępczą matkę. – Pobraliśmy nasienie ode mnie i od Barneya i zapłodniliśmy nią dwie komórki jajowe. Jakimś cudem w obu przypadkach operacja się powiodła. Staliśmy się rodzicami dwójki wspaniałych dzieci: Gideona Scotta i Harper Grace. Kocham swoje dzieci bezgranicznie – opowiada. Jako para Harris i Burtka stali się twarzami domu mody London Fog. To amerykańska marka o silnych tradycjach. Postawienie w promocji na parę homoseksualistów postrzegane jest jako odważny krok marketingowy.

Taki żart

Po tegorocznych Oscarach wielu zapamięta Harrisa jako człowieka, który po raz pierwszy wkroczył na scenę w samych slipkach (nawiązywał do sceny z „Birdmana”). To akt sporej odwagi, która jednak – jak się okazało – nie do końca się opłaciła. Wiele dowcipów Harrisa przyjęto chłodno, niektóre okazały się mocno niestosowne (np. żart na temat odważnej sukienki, skierowany w stronę reżyserki, która chwilę przedtem dedykowała nagrodę zmarłemu tragicznie synowi). Wychodząc z oscarowego przyjęcia po wręczeniu nagród – z plecaczkiem przewieszonym niedbale przez ramię i w zwykłej bluzie – Harris sprawiał wrażenie wyczerpanego, może nawet smutnego.

na podst. Süddeutsche Zeitung

06.03.2015 Numer 05.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną