Choć graniczy to z cudem, 250 lat po tym, jak ich francuscy przodkowie osiedlili się na mokradłach w Luizjanie, Cajunowie wciąż zachowali swe odrębne tradycje, język i kulturę.
Jest dopiero ósma rano w niedzielę, ale w knajpce w Abbeville już zrobiło się tłoczno. Nie inaczej wygląda to w pozostałych lokalach w tej okolicy, a nawet w sklepie muzycznym w Eunice, którego właściciel Marc Savoy od 47 lat urządza hałaśliwe jam sessions. W tej okolicy ludzie zaraz po wyjściu z łóżka zaczynają balować, popijając gorzałkę i zagryzając białą kiełbasą. Na ustawionych w kręgu krzesłach rozsiedli się muzycy, wśród których jest aż dziewięciu skrzypków, czterech gitarzystów, trzech akordeonistów, dwóch mandolinistów i jeszcze paru grajków brzdąkających na trójkątach.
06.03.2015
Numer 05.2015