Alberto Julián Meza z Paragwaju wkładał pieluchy, w ręku trzymał lizak lub butelkę mleka i w takim rynsztunku zaczepiał starsze i słabo widzące kobiety, żaląc się, że jest chłopczykiem, który się zgubił i szuka mamusi. Garbił się i niewyraźnie mówił. Potrafił sobie zaskarbić zaufanie ofiar do tego stopnia, że zapraszały go do domów. Gdy starsza kobieta szła do kuchni, by zrobić mu kanapkę lub nalać coś do picia, oszust kradł co popadnie i zmykał.
06.03.2015
Numer 05.2015