Artykuły

To dobry chłopak był

Francuzi o dwóch twarzach

Numer 10.2015
24-letni Sid Ahmed Ghlam trafił do policyjnej kartoteki jako potencjalny kandydat do dżihadu. Ale plany zamachów odkryto przypadkiem. 24-letni Sid Ahmed Ghlam trafił do policyjnej kartoteki jako potencjalny kandydat do dżihadu. Ale plany zamachów odkryto przypadkiem. Materiały Policji
Kim jest algierski terrorysta, który planował zamachy na kościoły we Francji? W małym miasteczku na prowincji znano go jako gorliwego muzułmanina. W Paryżu uchodził za spokojnego studenta. A jednak po cichu knuł zbrodnię.
Aurélie ChâtelainAFP/EAST NEWS Aurélie Châtelain

Uprane i wyprasowane męskie ubrania czekają na właściciela w szafie w domku w Saint-Dizier. Oprócz flanelowego garnituru i dresu do biegania wisi tam również szara dżelaba. Sid Ahmed Ghlam nieprędko przywdzieje te ciuchy. Teraz siedzi w areszcie oskarżony o zabójstwo i terroryzm. Potrzebne mu były różne rodzaje ubrań, bo ten 24-letni algierski imigrant prowadził podwójne życie. W Paryżu nosił dżinsy, koszule i sportowe buty. Znano go tam jako spokojnego studenta informatyki, lubiącego uprawiać jogging i świetnie mówiącego po francusku. W Saint-Dizier, małym miasteczku w Szampanii, wołano na niego Djillali, a on sam nie wychodził na ulicę inaczej, jak tylko w długim islamskim stroju.

Sid Ahmed Ghlam, urodzony w mieście Tijarat na południowy zachód od Algieru, po raz pierwszy trafił nad Sekwanę w 2001 r., w wieku 10 lat. Przyjechał z matką do ojca mieszkającego w Saint-Dizier. Dwa lata później młody imigrant bez uregulowanego statusu musiał opuścić Francję. W 2009 r. wrócił w ramach łączenia rodzin. Jego rodzice sprowadzili się do Saint-Dizier przed wieloma laty. Dołączyli do algierskich robotników zamieszkujących blokowiska z lat 50. Potem władze miejskie postanowiły wyburzyć paskudne stare bloki, by poprawić jakość życia. Małżeństwo Ghlamów przeprowadziło się wraz z sześciorgiem dzieci do małego domku.

Podpora rodziny

Odkąd dotarła do niej wieść o aresztowaniu syna, 48-letnia Aouali Ghlam nie rusza się z tych czterech ścian. Leżąc na małym tapczanie w pokoju Sida Ahmeda, bezgłośnie opłakuje syna. Zapomina nawet o jedzeniu i trojgu młodszych dzieci bawiących się na ulicy przed odrapanym domem. Na kanapie w salonie, przed telewizorem na okrągło nastawionym na kanał informacyjny, siedzi jej 50-letni mąż. Menouer dopiero co przyjechał z Algierii, gdzie spędza większość czasu, zajmując się handlem. Ponoć nieźle mu się powodzi i w Tijaracie żyje w wygodnie urządzonym domu. Swój biznes zamierzał przekazać najstarszemu synowi Mokhtarowi. Przed czterema laty chłopak zginął jednak w wypadku.

Ta śmierć odcisnęła piętno na całej rodzinie. Sprawiła też, że Sid Ahmed stał się „podporą rodziny i jej moralnym wsparciem”, jak mówi jego młodsza siostra. Kiedyś chciał zostać pilotem liniowym, ale porzucił ten zamiar i zaczął studiować informatykę. Zapisał się na uniwersytet w pobliskim Reims, skąd się przeniósł do Paryża.

Życie w wielkim mieście wcale go nie zmieniło. Niemal w każdy weekend przyjeżdżał do rodzinnego domu, przywożąc ciuchy do prania i zabierając słoiki pełne matczynych frykasów. Sąsiedzi mówią, że nie był zbyt towarzyski. Jeśli już z kimś się zadawał, to z ludźmi, którzy jak on chodzili kilka razy dziennie do meczetu ubrani w tradycyjne islamskie stroje. Może dlatego w zeszłym roku francuskie służby zarejestrowały go jako potencjalnego kandydata do dżihadu. Ich czujność wzmogła się jeszcze, gdy w lutym br. Sid Ahmed wybrał się do Stambułu. Niemniej jednak jego terrorystyczne plany odkryto zupełnym przypadkiem.

Meczet El Fath (Otwarcie), do którego uczęszczał student, to miejsce kultu i zacieśniania więzi społecznych. Dla ludzi z tej zubożałej społeczności solidarność jest najważniejszym nakazem. Zarządcy świątyni starają się dbać o najbardziej potrzebujących. Sid Ahmed, żyjący ze skromnego stypendium, kilka razy otrzymywał zapomogi ufundowane z datków od wiernych. W zamian przez kilka miesięcy udzielał darmowych lekcji języka arabskiego dla dzieci z osiedla.

– Zrobił na mnie dobre wrażenie. Ma miłą aparycję i jest inteligentny. A poza tym dobrze zna arabską gramatykę, co jest rzadkością. Ja sam słabo piszę po arabsku, więc też zachodziłem na jego lekcje – opowiada mufti meczetu. Ten nauczycielski epizod nie trwał jednak długo. – Tak już bywa z młodymi wolontariuszami. Przychodzą i odchodzą, ale potem spotykałem go czasem na osiedlu.

Ten zwolennik dialogu międzyreligijnego podkreśla, że w jego świątyni nigdy nie krzewiono radykalizmu. – Nie ma tu miejsca na politykę. Wiara jest sprawą osobistą. Nie pozwalamy urządzać żadnych dyskusji ani zgromadzeń – zapewnia. Tak czy owak, po wieczornej modlitwie lepiej szybko pójść do domu. O tej porze ulice opanowują „szczury”, jak ich nazywają miejscowi, czyli dilerzy narkotyków. Spokojne osiedle przechodzi metamorfozę: w samochodach zaparkowanych przed zamkniętymi sklepami podejrzane typy upłynniają trefny towar. Jednocześnie pod blokami pojawiają się sylwetki mężczyzn z bujnymi brodami, w tradycyjnych długich szatach. To znak, że nie brak tu islamistów.

Fanatycy z pipidówki

Student informatyki miał bardzo dobre stosunki ze szwagrem, który przed niespełna rokiem poślubił jego siostrę. – Mój mąż nosi dżelabę i długą brodę. Świetnie się dogaduje z moim bratem – opowiada ta ostatnia. Bogobojny Sid Ahmed zjawił się nawet na ich weselu – nie było na nim tańców i ani kropli alkoholu. W domu młodej pary nie ma stołu ani krzeseł, tylko poduszki rozłożone na podłodze, „jak w czasach Proroka”. Siostra terrorysty pozwala jednak sobie na pewną kokieterię: nosi jaskrawą chustę dobraną do kwiecistej sukni, biżuterię i ma pomalowane paznokcie.Według niej ktoś wrobił jej brata. – Sid jest młodym, nowoczesnym muzułmaninem, który modli się pięć razy dziennie, ale to jeszcze nie robi z niego terrorysty! – mówi. Ale to właśnie jej mąż pokazał Sidowi Ahmedowi nową salę modlitwy w Pargny-sur-Saulx, skąd sam pochodzi. Od jakiegoś czasu wspólnie się modlili w tym miejscu. Aby dojechać tam z Saint-Dizier, trzeba pokonać dystans 21 km po wiejskich drogach, mijając po drodze stare kościółki, gospodarstwa rolne i stada krów.

W jednym z zaułków w Pargny-sur-Saulx, niedaleko katolickiej kaplicy, wyłania się brodaty mężczyzna w dżelabie i turbanie. Tu, na głębokiej prowincji, jego tradycyjny afgański strój może budzić zaskoczenie. – Wielu fanatyków przychodzi się tutaj modlić – mówi jeden z mieszkańców. Przyzwyczaił się już do tego, że radykalni muzułmanie kilka razy dziennie paradują przed jego oknami. Pięć dni po aresztowaniu Sida Ahmeda nowiuteńka sala modlitwy doszczętnie spłonęła w pożarze.

Le Journal Du Dimanche, Paris Match

***

Zdążył już strzelić?

Niedoszły zamachowiec jest też podejrzany o zabójstwo instruktorki fitnessu Aurélie Châtelain.

W niedzielę 19 kwietnia br. młody mężczyzna dzwoni na paryskie pogotowie. Ma ranę postrzałową uda i rzepki, więc ratownicy powiadamiają policję. Ranny tłumaczy się bardzo pokrętnie, że został napadnięty na ulicy. Idąc po śladach krwi, stróże prawa trafiają na jego samochód, w którym znajdują kałasznikowa, dwa pistolety automatyczne, spory zapas amunicji i trzy kamizelki kuloodporne. Z notatek odkrytych w aucie wynika, że jego posiadacz planował zamachy na jeden lub dwa kościoły w regionie paryskim.

Sid Ahmed Ghlam, 24-letni algierski student informatyki, zostaje zatrzymany. Policja natychmiast łączy go ze sprawą tajemniczego zabójstwa instruktorki fitnessu i tańca Aurélie Châtelain, której zwłoki odnaleziono wcześniej w Villejuif na przedmieściach Paryża. 32-letnia kobieta zginęła od rany postrzałowej w plecy. Z ustaleń śledczych wynika, że mogła stać się przypadkową ofiarą terrorysty. Zapewne usiłował ukraść jej samochód i przy okazji zastrzelił ją, a sam się zranił w nogę. W paryskim lokum Ghlama znaleziono jeszcze więcej broni i dokumenty wskazujące na jego powiązania z islamistami w Syrii. Policja podejrzewa, że mógł mieć wspólników we Francji. Algierczyk, któremu postawiono zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa z pobudek terrorystycznych, nie przyznaje się do winy.

Le Journal Du Dimanche

15.05.2015 Numer 10.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną