Miało być zupełnie inaczej. Rządząca w Turcji Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) miała w wyborach parlamentarnych z 7 czerwca utrzymać bezwzględną większość w parlamencie, dzięki czemu wywodzący się z jej szeregów prezydent Recep Tayyip Erdoğan mógłby wprowadzić system prezydencki i rządzić krajem wedle własnego uznania. Tymczasem AKP (na zdjęciu przedwyborczy wiec jej sympatyków) zdobyła wprawdzie najwięcej głosów (42 procent), ale „tylko” 258 mandatów (dotychczas miała ich 312) w 550-miejscowym parlamencie, co skazuje ją na koalicję z innym ugrupowaniem lub rządy mniejszościowe.
12.06.2015
Numer 12.2015